Po wyjątkowo wycieńczającym i intensywnym dla mnie czasie miałam okazję rzucić wszystko i wyjechać … nie w Bieszczady, a w okolice Sudetów Środkowych. Wczesnym rankiem, w dzień wyjazdu, odzywający się niedobór snu zagłuszyłam nieplanowanym zwiększeniem poziomu adrenaliny w organizmie. Wystarczyło spóźnić się na autobus, a następnie w pośpiechu szukać alternatywy sprawnego dostania się na dworzec kolejowy. Oczywiście ostatecznie dotarłam na peron, mając jeszcze zapas czasu, ale poranek nie należał do najspokojniejszych, gdy na szali ważyły się losy mojej dolnośląskiej przygody. Po tym jak poznałam ekipę wyjazdową, oddałam się słodkiemu wgapianiu w deszczowy świat za szybą. We Wrocławiu zmieniliśmy środek transportu i tym razem z perspektywy autobusu śledziłam zmieniający się krajobraz, gdzie z każdym kilometrem pokazywało się coraz więcej wzniesień i szczytów. Do końca wyjazdu Góry Sowie stanowiły dla nas malowniczy anturaż, tworzony przez drzewa stojące u progu złotej jesieni. Dolny Śląsk to obszar niezwykle bogaty w zabytki i pałace. My (tj. ja i ekipa wyjazdowa) odwiedziliśmy miejsca, które pozwoliły poczuć ducha minionych epok i zauważyć, że tytuł serialu Tajemnice Dolnego Śląska wcale nie jest przesadzony. W znacznej mierze oprowadzał nas i opowiadał Łukasz Kazek, który jest wieloletnim popularyzatorem historii prowadzącym różne seriale i filmy o tej tematyce (m.in. serial Dolny Śląsk: zaginione skarby), dziennikarzem, ale i autorem książek np. Faszystowska mać!. Ma także swój kanał na Youtube (Łukasz Kazek History Story), gdzie dzieli się mniej znanymi faktami o Dolnym Śląsku czy wspomnieniami świadków dramatycznej historii XX wieku. Kazek na Śląsku się wychował, a jego dziadek Wojciech był jednym z pierwszych Polaków, którzy po wojnie osiedlili się w Górach Sowich. Góry Sowie należą do najstarszych w Polsce i w Europie, a ich geologiczna budowa i umiejscowienie skłoniły Niemców w czasie II wojny światowej do stworzenia w masywie Włodarza podziemnego kompleksu „Riese” .
fot. materiały prasowe
+1 więcej

Riese

3 km tuneli wykutych rękami więźniów z obozów koncentracyjnych. 70 m litej skały nad głową – żadna bomba nie była w stanie się przebić do sztolni. Projekt „Riese” był największym projektem górniczo-budowlanym III Rzeszy, który budowano dla Adolfa Hitlera i jego sztabu dowódców. Na końcu jednego z podziemnych korytarzy widać było cienki strumień światła docierającego z zewnątrz. Gdyby skończono budowę tunelu, z miejsca, z którego w podziemiach widać skrawek nieba jeździłyby windy, które łączyłyby podziemia z zewnętrznymi bunkrami. Charyzma Łukasza umożliwiała słuchanie ciekawostek historycznych bez znużenia, nieprzerwanie przez kilka godzin. Zapewne przyczyniła się do tego jego szeroka wiedza, sposób opowiadania, pasja, którą wręcz emanował i niezliczone ilości anegdot czy własnych wspomnień, tworzonych latami podczas eksploracji Dolnego Śląska.  Łukasz Kazek zwrócił uwagę na fenomen starych mieszkań i zabudowań. Czasem ukryte przedmioty możemy znaleźć przez przypadek, jednak gdy postawimy się na miejscu osoby, która je chowała, ten proces przyspiesza i prawdopodobieństwo znalezienia schowanych lata temu kosztowności wzrasta. Tym z was, którzy mieszkają w starych domach na Dolnym Śląsku polecam rozkręcić mosiężne zamki przy drzwiach. Podobno istnieje duża szansa, że wewnątrz nich znajdziecie znaczki albo srebrne monety Paula von Hindenburga.

Pałac Jedlinka

Każde z pomieszczeń w Pałacu było przeznaczone do innych czynności lub dla innych osób, co nie wydaje się być czymś nadzwyczajnym w kulturze pałacowej. Czymś, co jednak go wyróżniało, były podobizny kolejnych pokoleń rozwieszone na ścianach. Różne style ubioru, pozowania oraz  inny czas powstania swoim eklektyzmem tworzyły klimat tego miejsca. Urokliwy Pałac w Jedlince kojarzył mi się będzie z rozczulającą historią pogodzenia się zwaśnionego rodu. Nie zagłębiając się za bardzo szczegóły, nadmienię tylko że w roku 1889 roku w rodzinie Böhm dochodzi do rozłamu. Wynikające z poparcia dla innych opcji politycznych różnice doprowadzają do wzajemnego ignorowania się obu gałęzi rodziny, a z czasem rozproszenia się po świecie i zamieszkania m.in. w USA i Namibii.  W 2008 roku rodzina z Nowego Jorku i rodzina z Namibii po ponad stu latach spotyka się pod Jedlinką . Wtedy też do pałacu wraca kronika, która stanowi zapis ponad 120 lat dziejów tego majątku. Potomkini, która była w jej posiadaniu uznaje, że skoro nowi właściciele postanowili odrestaurować pałac i przywrócić jego świetność to miejsce tej kroniki,  zapisywanej przez jej dziadka, tatę czy ciocię, jest w tymże pałacu. Nikt nie przypuszczał, że ostatnie wolne strony kroniki będą zawierały zapis zgody pomiędzy skłóconymi gałęziami rodziny, kończąc w ten sposób lata rozłamu.

Zamek Książ

Kolejnym miejscem, w którym nie wszystko jest jeszcze odkryte jest Zamek Książ. Olśniewający zamek z zadbanymi, symetrycznymi ogrodami, z bluszczem pnącym się po ścianach pamiętający filantropkę, pełną wdzięku skandalistkę, księżną Daisy, kryje również smutną historię. Pod zamkiem znajdują się podziemia, których korytarze drążyli w skałach więźniowie obozu Gross-Rosen. Filia tego obozu znajdowała się w niedużej odległości od zamku, a zanim postawiono baraki, więźniowie mieszkali w prowizorycznym, niezapewniającym ciepła schronieniu. Podziemia Książa składają się m.in. z kilku komór bunkra, wybetonowanej hali i szybu windowego, który zasypano. Mówi się, że w zamku miała znajdować się sypialnia Hitlera z szybem, którym w razie potrzeby Fϋhrer mógł dostać się bezpośrednio do podziemi. Gdy szliśmy tunelem, z bocznych ścian wystawały pręty. Podobno Niemcy planowali podzielić tunel na dwa poziomy (stąd pręty mające posłużyć budowie stropu), tak by na jednym móc dowodzić czy coś konstruować, a na drugim umieścić kable i przewody telefoniczne, by zapewnić łączność podziemi ze światem zewnętrznym. Celem było stworzenie funkcjonalnej i bezpiecznej bazy dowodzenia. Zamek Książ i jego otoczenie wciąż dostarcza pytań, na które brak jednoznacznych odpowiedzi, a badacze nie wykluczają, że tunele mogą mieć nawet dwukrotną powierzchnię niż dotychczas odkryta.

Czarownice Himmlera

Wieczorem, pierwszego dnia wyjazdu odbył się przedpremierowy pokaz jednego z odcinków serialu Tajemnice Dolnego Śląska. Tematem były czarownice. W tymże odcinku Łukasz Kazek rozmawia z ekspertami o procesach czarownic i sposobach na ich karanie, a także odpowiada na pytanie, jakie tajemnice kryje Pałac w Sławie i po co nazistowska komórka gromadziła materiały dotyczące procesów o czary, tworząc swoistą kartotekę. Dowiadujemy się także, że H-Sonderkommando (H- od niem. Hexe, czyli czarownica) to pomysł samego Heinricha Himmlera, ministra spraw wewnętrznych III Rzeszy. W serialu Tajemnice Dolnego Śląska będziemy mogli obserwować poszukiwania nazistowskiego złota w opuszczonej średniowiecznej kopalni czy wizyty w miejscach, gdzie znaleziono skarby z czasów II wojny światowej.

Rozmowa z prowadzącym

Po pokazie odcinka zdecydowałam się zadać Kazkowi kilka pytań. Prowadził już film dokumentalny Na tropie złotego pociągu, seriale takie jak Kwatery Hitlera, Dolny Śląsk – zaginione skarby czy nadchodzący Tajemnice Dolnego Śląska.
Już wiele razy byłem prowadzącym wielu seriali i Dolny Śląsk jest moim domem, jest mi bardzo bliski. Tutaj osiedlili się moi dziadkowie, ja się tutaj urodziłem, wychowałem. Tak naprawdę od dziecka byłem karmiony tymi tajemnicami i opowieściami o Niemcach, o depozytach, o wysadzonych tunelach czy zakopanych fortunach właścicieli pałaców i zamków, więc jako prowadzący czułem się jak ryba w wodzie – wyjaśniał.
Kręcenie serialu, który wiąże się z eksploracją nieznanych bądź słabo znanych terenów czy też odwiedzaniem miejsc turystycznie niedostępnych niesie ze sobą pewne trudności i niebezpieczeństwa. Łukasz Kazek odwiedził wiele takich miejsc, ale jedno z nich było szczególnie wymagające:
Fizycznie najtrudniejsza była kopalnia w Złotym Stoku. Wchodziłem do miejsca, gdzie od 500 lat nic się nie zmieniło. Byłem tam z fachowcami, górnikami, a mimo to, to było najniebezpieczniejsze. Myślę, że drugi raz bym tam nie wszedł.
Plan zdjęciowy to także niespodziewane sytuacje, które mogą dostarczyć informacji dotąd nieznanych, pozwalających na kolejne poszukiwania.
Byliśmy na miejscu, gdzie Niemcy przyjechali wykopać skarb dziadka ukryty w słoiku, w którym były np. papierośnica konsula japońskiego, złote zegarki . Niespodziewanie człowiek, który był świadkiem wykopywania powiedział nam, że on widział tę mapę i nie był na niej zaznaczony tylko jeden X - były jeszcze dwa X. Powiedział, że może nam pokazać gdzie, więc możemy wrócić w to miejsce. To znaczy, że coś jest jeszcze do znalezienia i tego nikt z nas wcześniej nie wiedział – opowiadał.
Ze względu na bogatą historię regionu i na przesiedlenia ludności tereny Dolnego Śląska pełne są ukrytych rodzinnych skarbów, po które, w zdecydowanej większości, właściciele już nie wrócili. Łukasz Kazek znajduje pozostawione przedmioty i odszukuje ich właścicieli. Interesowało mnie jak reagują ludzie, którzy być może będąc już u kresu swojego życia, niespodziewanie po kilkudziesięciu latach odzyskują swoją własność.
Bardzo się wzruszają, to są ogromne emocje, łzy, przytulenia i jest to zbudowanie tak potężnego zaufania w tak krótkim czasie, jakie można by porównać do budowania zaufania na froncie w okopie, gdy ktoś komuś ratuje życie – przyznał Kazek.

Uścisk historii

Dolny Śląsk jak i cała Polska mają wiele do zaoferowania. Czasem nie zdajemy sobie sprawy, że domy, które mijamy czy ziemia, po której chodzimy były świadkami ludzkich tragedii, wymuszonych odejść, nieplanowanych przybyć. Znaleziona gdzieś w ściółce stara, rozbita porcelana dla nas może być śmieciem, dla dawnego właściciela brakującą cząstką. Odkrywanie nieodkrytego, kojarzenie nieskojarzonego czy szukanie zagubionego niewątpliwie jest przygodą, ale pojawia się tu też pewien, dość istotny wniosek. Nie jesteśmy w stanie uciec od historii. Nieważne jak bardzo chcielibyśmy zapomnieć o przeszłości, ona i tak da o sobie znać. Zakurzony pamiętnik na strychu pamięta płynne ruchy ręki twojej babci, mury starej kamienicy wolą nie przyznawać się do zasłyszanych rozmów, a gdy sędziwa sąsiadka patrzy na rzekę to wiesz, że przypomniała sobie jak 80 lat temu uciekała przez nią przed Hitlerowcami, byle tylko nie spalili jej w stodole z innymi. Historia się upłynnia. Z czasem coś, co wydarzy się dziś, stanie się zamierzchłą przeszłością, ale to nie znaczy, że nie jest warte poznania. Historia jest sumą wydarzeń, jest ciągiem wspomnień nieprzypadkowo powiązanych ze sobą przypadkowych osób zamkniętych w konkretnych ramach czasowych. Naprawdę chciał(a)byś zapomnieć o wczoraj, o dziś, o jutrze? Nie mieć wspomnień i starać się, by nikt cię nie wspominał? Póki ciągi wspomnień się zazębiają, żyje człowiek. Tajemnice Dolnego Śląska od 24 października na HISTORY Channel.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj