Detektywi na małym ekranie są obecni tak naprawdę, od kiedy istnieje telewizja. Z czasem jedynie było ich więcej i prawdę mówiąc, większość z nas pewnie nie zna wielu seriali, którymi przez lata telewizja raczyła widzów na całym świecie.  Gdy pomyślę o serialowym detektywie, to naturalnie włącza się skojarzenie z Sherlockiem Holmesem. Jego przygody w różnej formie pojawiały się w wielu wersjach, aż do - przez wielu uważaną za najlepszą - Sherlocka z Benedictem Cumberbatchem w roli głównej. Jednak to nie Holmes był detektywem, którego przygody śledziłem z zainteresowaniem w dzieciństwie. To były czas, kiedy na ekranie był Kojak, Columbo, Magnum, Poirot i oczywiście Batman w swoim kultowym serialu z lat 60. Wszystkie te postacie przyciągały swoją charyzmą, wyrazistością, charakterystycznymi cechami nie do podrobienia i podejściem do życia, które choć nie było idealne, łatwo można było się identyfikować. Czasem można było mieć wrażenie, że w pracy są świetni, bo zawsze odkryją prawdę, a błędy przytrafiały im się dość rzadko. Czy to przeszkadzało? Bynajmniej! Wręcz powiedziałbym, że nie miało żadnego znaczenia, bo po prostu tworzyło to rozrywkę ciekawą i w jakimś stopniu zawsze nieprzewidywalną dzięki temu, jakie to były postacie. Z perspektywy czasu dostrzegalne są błędy, uproszczenia i naciągania, ale to nie zmienia tego, jak kreowanie tych ekranowych bohaterów się odbywało. Nawet jeśli nie mieli oni zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością, byliśmy w stanie momentalnie uwierzyć, że tak wygląda amerykański detektyw.
fot. materiały prasowe
Patrząc, jak motyw detektywa rozwinął się przez te dekady, trudno nie zauważyć wielkich różnic. Takich wybitnych, charakterystycznych i zapadających w pamięć detektywów jak Kojak czy Columbo po prostu nie ma. Nie powstają historie o postaciach, które są w sposób przerysowany wiarygodni i prawdziwi. Wyraziści i charyzmatyczni na tyle, że wszelkie naciągnięcia w tworzeniu bohaterów odbiegających od realiów przestają mieć znaczenie. Wszystko dlatego, że ewolucja detektywa poszła w bardzo określonym kierunku zbliżania się do rzeczywistości. Kosztem lekko komiksowego wyolbrzymiania charakterów większych niż samo życie, dostajemy postacie, które bardziej oddają prawdziwych śledczych. To czasem jest problem współczesnych seriali kryminalnych, które mają być nie tylko realistyczne, ale i mroczne do granic akceptacji. Detektywi zamiast być charyzmatycznymi i specyficznymi postaciami, stali się ludźmi z problemami i dziwnościami, które nie są już urocze, a częściej ich moralność stąpa po cienkiej granicy. Ba, wielu z nich przecież bez problemu łamie zasady, aby osiągnąć cel i wsadzić złoczyńcę za kratki. Czasem trochę tęsknię za postaciami w typie Kojak i Columbo, bo w ostatnich latach to prawdopodobnie tylko Detektyw Monk wpisuje się w te ramy specyficzności. To trochę mało, bo współczesna telewizja w kreacji twardych detektyw poszła trochę w skrajność. Zbyt często realizm staje się problemem, bo postacie są stereotypowe, nudne i nie mają w sobie tego "czegoś", co determinuje ich unikalność. To tak jakby podstawowy błąd scenarzystów, którzy zapominają o korzeniach gatunku i idą w skrajność. Nie zawsze realizm jest dobrym wyjściem, bo w wielu przypadkach (nie wszystkich) jest on w tworzeniu tego typu postaci jak miecze obosieczny. Łatwo zrobić coś, co będzie po prostu nudne. Przez lata też było sporo miejsca dla twardych kobiet detektywów, które na swój sposób stawały się równie ciekawymi, jak nie ciekawszymi postaciami. Pierwsze co przychodzi na myśl to oczywiście Jessica Fletcher z serialu Napisała: Morderstwo, acz moją faworytką chyba pozostanie Jane Tennison w brytyjskim Prime Suspect. W obu przypadkach mamy nietuzinkowe, charyzmatyczne postacie, które tak naprawdę nigdy by nie były tak ciekawe, gdyby nie aktorki, które je zagrały. W końcu mamy tutaj dwie wybitne postacie: Angela Lansbury i Helen Mirren. To one pokazały postacie inteligentne, ale i charyzmatyczne. Realistyczne, ale nie nudne. Specyficzne, ale nie dziwaczne. To wszystko pokazuje, że się da to zrobić dobrze. Ewolucja seriali pokazywała różne kobiety i często poruszanym tematem był seksizm w miejscu pracy. Wydaje się, że z uwagi na mniejszą liczbę takich postaci w centralnych rolach, w porównaniu do kolegów po fachu, przykładano do tego większą uwagę, by taka bohaterka potrafiła się wyróżnić. Patrząc na historię, można wyróżnić tu kultowe Cagney i Lacey, Miss Marple z lat 80., Weronikę Mars, Elle Miller z Broadchurch oraz oczywiście wszelkie silne postacie z serii Kryminalne zagadki czy Prawo i porządek. W ostatnich latach były to m.in. Kate Beckett z Castle'a, Jessica Jones z serialu Marvela, Stella Gibson w wykonaniu Gillian Anderson, Lydia Adams z Gliniarze z Southland czy niedawno tytułowa bohaterka serialu Detektyw Kate (do sprawdzenia 11 lipca o 21:00 na 13 Ulicy). Tak naprawdę można wymienić tych postaci o wiele więcej, ale nie o to chodzi w tym tekście.   Chciałem pokazać ewolucję motywu kobiety detektyw, który jest wyraźnie inny niż u męskich odpowiedników. To też ciekawe, że pomimo drobnych różnic, koleje śledcze wpisują się w ciekawy schemat wyrazistych i inteligentnych osobowości. Gdy patrzę na przekrój, to tak naprawdę w ich przypadku jest to rozwój bez popadania w skrajności i porzucania tego, co było dobre. Czuć inne podejście.
fot. materiały prasowe
Może już nie ma tak niekonwencjonalnie wyrazistych męskich detektywów, jak w dawnych latach, ale wciąż są podejmowane kolejne próby. Sherlock, Luther, Detektyw (sezon 1 i 3) to tylko kilka przykładów, gdy jest pomysł na coś świeżego i wyjątkowego, ale jednocześnie nadal innego niż dawniej. Inne, nie znaczy gorsze, bo detektywi muszą ewoluować, abyśmy wciąż nie dostawali tego samego, bo jak robienie kopii Kojaka i Columbo nie jest w porządku, tak samo wchodzenie mocno na rejony realizmu zbyt często w niektórych nowych tytułach odbija się twórcom czkawką. Najważniejsza w tym wszystkich jest równowaga i pamiętanie o korzeniach gatunku, bo popadanie w jedną lub drugą skrajność nie przyniesie widzom nic dobrego i  tego typu postacie szybko się znudzą. A nawet jeśli eksperymentujemy z realizmem, dajmy bohaterom popełniać błędy (jak wspomniana wcześniej Kate), bo zbyt często detektywi w seriali są zbyt perfekcyjni w swojej pracy i nie odczuwają konsekwencji działań. Trochę winą za to obarczam uproszczenie samych seriali kryminalnych, które gdzieś stały się rozrywką do obiadu w wyniku takich produkcji jak Kryminalne zagadki, Prawo i porządek oraz Agenci NCIS. Jakikolwiek odcinek włączymy, połapiemy się we wszystkim bez problemu. Procedurale nie są złe, bo nawet w tym gatunku można wymyślić wiele ciekawych historii z intrygującymi postaciami. Po prostu czasem wydaje się, że scenarzystom najzwyklej w świecie się nie chce więcej i tworzą niektóre rzeczy po linii najmniejszego oporu. A wiele seriali kryminalnych, w tym procedurali, pokazało, że wystarczy trochę ambicji i pomysłu, by zrobić z nich dobrą i wartą czasu rozrywkę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj