Shinji Mikami, legenda gamingowego świata. To na grach jego autorstwa większość dorosłych już graczy trzęsła się i zamykała oczy ze strachu przed tym, co ma się za chwilę wydarzyć. Młode pokolenie tego nie pamięta, ale przed kilkunastoma laty gry z gatunku horror i survival horror naprawdę straszyły. Teraz każda napakowana akcją produkcja, w której jest jakaś maszkara czy potwór, trafia do jednego wora z napisem "survival horror". Wraz z premierą The Evil Within pojawiła się szansa na to, że gatunek, który został zapoczątkowany przez Shinji Mikamiego, znów odżyje.
Zobacz także: Pierwsze screeny z "Resident Evil HD Remaster"
Aby dokładnie przekonać się, czym jest survival horror sprzed lat, a czym jest teraz, trzeba cofnąć się w czasie o blisko dekadę. Wówczas to Shinji Mikami stworzył dzieło, które zdefiniowało pojęcie survival horror, a które następnie wyewoluowało w twór, na myśl którego starszemu pokoleniu graczy robi się w brzuchu niedobrze. W 1996 roku światło dzienne ujrzał "Resident Evil", kultowa gra, która straszyła zarówno starszych, jak i młodszych. Nie bez powodu Mikami okrzyknięty został ojcem gatunku – to właśnie on stał za tym projektem, który przyniósł mu sławę, a firmie Capcom niemałe pieniądze. Statyczna kamera, toporne sterowanie, zombie oraz świetne intro w wykonaniu live-action, co wówczas nie było czymś specjalnie popularnym, to cechy tej produkcji. Dzięki nowoczesnej technice pierwszy "Resident" powróci w przyszłym roku. Capcom już pracuje nad Resident Evil HD Remaster, które podobnie jak Oddworld: Abe's Oddysee New 'N' Tasty będzie przeniesieniem gry 1:1 z uwzględnieniem możliwości, jakie oferują konsole najnowszej generacji (dodanie efektów i podniesienie rozdzielczości z wersji na konsolę Gamecube). W 1996 roku Mikami zapoczątkował coś, co wkrótce potem przeżywało prawdziwy boom. Dziś, po latach, legendarny twórca nie składa broni i stara się ponownie tchnąć życie w gatunek, który coraz bardziej stawał się odłamem gier akcji.
[video-browser playlist="632642" suggest=""]
W jednym z wywiadów Shinji Mikami wyjaśnił, czym jest horror i czym jest survival horror: - Typowy horror to coś jak "Clock Tower" czy "Silent Hill", ale survival horror, gatunek, w którym uwielbiam tworzyć, to także rozrywka – mówił dla brytyjskiego magazynu "Wired". - To zbliżone gatunki, ale różnica pomiędzy czystym horrorem a survival horrorem jest taka, że w tym drugim możesz pokonać potwory i dobrze się z tym czuć. Musisz mieć poczucie, że jesteś w stanie pokonać potwora, nawet gdy to zadanie nie należy do najłatwiejszych. Nie sposób się z tym nie zgodzić, chociażby najnowszy tytuł Hideo Kojimy i Guillermo del Toro, gra Silent Hills, udowadnia, że można stworzyć coś, co nie będzie miało mnóstwa akcji, wybuchów i ekwilibrystycznych zagrań rodem z filmu Niezniszczalni 3, a równocześnie będzie cieszyło się ogromną popularnością wśród graczy. Shinji Mikami celuje w inny target - jego The Evil Within to gra przeznaczona dla fanów pierwszych odsłon "Residentów", którzy od gatunku wymagają czegoś więcej niż tylko nieograniczonych zapasów amunicji oraz czegoś, w co można te pociski wystrzeliwać.
Czy właśnie taką grą jest The Evil Within? Pierwsze oceny i recenzje właśnie na to wskazują. Na ich podstawie możemy dojść do wniosku, że projekt Mikamiego może się udać. W grze wcielamy się w bohatera będącego gliniarzem, który dostaje wezwanie do psychiatryka. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że w szpitalu nie ma żywej duszy, a widok, jaki zastaje detektyw, niejednego wprawi w dolegliwości żołądkowe. Rozpoczyna się śledztwo, które nieprędko się skończy, a jego prowadzenie wiąże się z bólem, cierpieniem oraz zwielokrotnioną liczbą zgonów bohatera. Brzmi bardzo interesująco, a dalej jest tylko lepiej. Rozgrywka prowadzona z perspektywy trzeciej osoby z kamerą umieszczoną nad ramieniem bohatera pozwala dokładnie przeanalizować otoczenie. Kto wie, gdzie znajdują się poszlaki prowadzące do rozwikłania tajemnicy.
[video-browser playlist="616127" suggest=""]
Najnowsze informacje, jakie ujawnił magazyn "Game Informer", napawają optymizmem. Gra wystarcza na przynajmniej 15 godzin rozgrywki. Przeciwnicy pojawiają się losowo, zresztą podobnie jak pułapki, które czekają na bohatera (plusem jest, że możemy w nie zwabić wrogów). Momentami The Evil Within odbiega od kanonu i bliżej mu do klimatów sci-fi, szczególnie przy okazji niewidzialnych przeciwników, którzy - jak się okazuje - są w grze, choć nie do końca pasują do idei, jaką Shinji Mikami stworzył. Jestem w stanie zrozumieć taki zabieg. W dzisiejszych czasach "hajs się musi zgadzać", więc oczywistym jest, że w grze otrzymujemy elementy rozgrywki, które ukierunkowane są na szersze grono odbiorców. Oby tylko nie skończyło się tak, jak dzieje się z każdą kolejną częścią "Resident Evil", która zapowiadana jest jako powrót do korzeni serii, a w dniu premiery okazuje się, że mamy do czynienia ze zwykłą grą akcji.
Recenzenci The Evil Within informują, że elementów gry akcji nie brakuje, ale są w mniejszości do charakterystycznych cech gatunku survival horror.
Zobacz także: "The Evil Within" z przepustką sezonową - co w niej znajdziemy?
Bohater The Evil Within miewa wizje, coś jakby rodem z serii "F.E.A.R.". Wizje, którymi został obdarzony, to nie tylko zwykłe obrazki. To grywalne elementy kodu, w których Sebastian (tak ma na imię główny bohater) może zginąć. Cała gra ocieka brutalnością i nie jest skierowana do najmłodszych graczy (w Japonii została ocenzurowana), zresztą o tym, jaki odbiorca może się przy niej doskonale bawić, informuje oznaczenie PEGI - w tym przypadku jest to "18+". Już sam początek The Evil Within daje nam do zrozumienia, że hektolitry krwi, rozczłonkowane ciała pomordowanych czy śmiercionośne pułapki, które z bohatera i jego wrogów robią papkę, to rzecz normalna i powszechna. Elementy gore od zawsze mniej lub bardziej towarzyszyły tego typu produkcjom. Co zabawniejsze, efekty dźwiękowe, które możemy usłyszeć w The Evil Within, nie mają nic wspólnego z tym, co będzie im towarzyszyło na ekranie. Nie będę zdradzał, jak je kręcono. Niech objaśni to poniższe wideo, ale gwarantuję Wam, że po jego obejrzeniu już inaczej będziecie patrzyli na grę i słuchali tego, co wydobywa się z głośników.
[video-browser playlist="632644" suggest=""]
The Evil Within jest sprawdzianem dla Shinjiego Mikamiego. Wszyscy doskonale pamiętają jego wspaniałe "Resident Evil", "Dino Crisis" czy Resident Evil 4. Ale pamiętają także inne, mniej udane projekty (Vanquish) czy też spadek poziomu serii "RE", nad którą już nie sprawował pieczy. Rozbrat Mikamiego z gatunkiem nie trwał długo, raptem kilka lat, ale to wystarczyło, by twórca ponownie zechciał tworzyć i na nowo definiować gatunek survival horror.
Oby The Evil Within okazało się być godne miana przedstawiciela tej kategorii gier. Doświadczenie podpowiada mi jednak, że do takich zapewnień twórców należy podchodzić z dystansem, aby w dniu premiery nie okazało się, że mamy w tym konkretnym przypadku do czynienia z klonem serii "Resident Evil" (i to tych odsłon, które z survival-horrorem mają niewiele wspólnego). Lepiej dmuchać na zimne niż później obudzić się z ręką w nocniku.
[image-browser playlist="581829" suggest=""]Premiera The Evil Within miała miejsce 14 października. W Polsce gra ukazała się nakładem firmy Cenega Polska. Tytuł dostępny jest na platformach PlayStation 4, PlayStation 3, Xbox One, Xbox 360 oraz na PC. Tylko na komputerach osobistych The Evil Within posiada polską kinową lokalizację (napisy).