Łatwo jest wskazać, czym różni się The Walking Dead od horrorów z wiodącym motywem, jakim są zombie. Żywe trupy nie są w centrum uwagi serialu. Nie ganiają (bo raczej wloką się) za uciekającymi przed nimi osobami, które zapraszają swoim donośnym krzykiem na ucztę. To ludzie są w The Walking Dead najważniejsi, dlatego zawsze, gdy opisuję tę produkcję, piszę, że „to serial opowiadający o ludziach walczących o przetrwanie w postapokaliptycznym świecie opanowanym przez zombie”. Prosty opis, który diametralnie zmienia jej postrzeganie i od razu zaciekawia. Fabuła od pierwszych odcinków skupiała się na dramacie ludzi, którzy muszą stawić czoła nowej i brutalnej rzeczywistości. Są zmuszani, by podejmować ekstremalne decyzje, żeby ocalić swoje życie lub bliskich. Poświęcają siebie lub kogoś innego i są doprowadzani do granic wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Pojawiają się dylematy moralne, które działają na wyobraźnię widzów próbujących wczuwać się w sytuacje nie do pozazdroszczenia. Jak my zareagowalibyśmy w obliczu zagrożenia życia? Czy wybralibyśmy mądrzejsze (ale mordercze) rozwiązanie, a może postąpilibyśmy we właściwy sposób, narażając się na nowe niebezpieczeństwa? The Walking Dead zawsze pod tym względem przykuwał uwagę. Oczywiście dla niektórych właśnie horror związany z zombie to największy wabik serialu. Wygłodniałe i kłapiące szczękami trupy (i z każdym sezonem w coraz bardziej zaawansowanej fazie rozkładu), które atakują Bogu ducha winnych ludzi, zawsze dostarczają dreszczyku emocji. A potem rzeka krwi i makabryczne obrazki, odgryzione części ciał i wnętrzności też wzbudzają obrzydzenie i odrazę. Natomiast fanów The Walking Dead nie tworzą tylko miłośnicy drastycznych widoków o skrzywionych gustach, lecz osoby, które szukają w tej historii nieprzewidywalności. W pierwszych sezonach serialu w każdym odcinku odczuwało się niepokój o los głównych bohaterów, którzy często i niespodziewanie ginęli w przerażających okolicznościach. Twórcy po pewnym czasie uświadomili sobie, że nie warto uśmiercać lubianych postaci, bo z tego powodu tracili widzów. Ale do dziś pozostaje podświadomy strach, że to właśnie w bieżącym epizodzie przyszła pora pożegnań, które szokują i wzruszają. Warto dodać, że jeszcze 10 lat temu zabijanie głównych bohaterów nie było czymś powszechnym w serialach (nie licząc Gry o tron czy 24), więc tym bardziej The Walking Dead było unikalne.

The Walking Dead - ranking najgorszych postaci

fot. AMC
+25 więcej
Warto też wspomnieć o przedstawionym świecie, w którym akcja rozgrywa się w postapokaliptycznych czasach. Fascynuje kwestia adaptacji do nowych warunków oraz motyw przetrwania, w którym trzeba zapewniać sobie pożywienie i inne potrzebne środki do życia. Nie można zapominać też o upadku całej cywilizacji i dorobku kulturowego. To jest też serial drogi, w którym bohaterowie szukają bezpiecznego schronienia lub przeszukują opuszczone miejsca. Twórcy w każdym sezonie starają się znajdować nowe i niezwykłe lokacje, które dostarczają wrażeń (tunel metra w 11. sezonie jest kapitalny!). Poza tym one też skrywają nieopowiedziane historie, pomijając to, że często czają się w nich szwendacze gotowe zaatakować bohaterów. The Walking Dead ma wiele zalet, ale wielu na pewno głowi się, dlaczego ten format jeszcze się nie znudził? Jakim cudem serial przetrwał tyle lat i wciąż cieszy się dużą popularnością? Po pierwsze zawdzięcza to wspaniałej obsadzie i trafnym castingom, a co za tym idzie głównym bohaterom, którzy są wyraziści, mają swoje przekonania i zmagają się z różnymi przeciwnościami i własnymi problemami. Przez serial przewinęło się ich naprawdę wielu, ale każdy z widzów miał okazję wybrać swoją ulubioną postać i śledzić jej wątki. Można było trzymać kciuki za Ricka, który bronił się rękami i nogami przed przywództwem w grupie lub obserwować, jak rozwija się miłość Maggie i Glenna. Ciekawił los braci Daryla i Merle’a, a Michonne imponowała swoim stylem walki za pomocą katany. Na ekranie oglądaliśmy również dorastającego Carla (Chandlera Riggsa), co przypominało o upływie czasu. Ale przede wszystkim ciekawiła ewolucja postaci i wydarzenia, które je ukształtowały. Przykładowo Carol przeobraziła się z szarej, wystraszonej i nieporadnej myszki w bezwzględną wojowniczkę walczącą niczym Rambo. Dzięki tym przemianom historia nigdy nie stała i dalej nie stoi w miejscu i wciąż jest w niej miejsce na uczucia czy zawieranie głębokich więzi. Po drugie fabułę nie tylko napędzają protagoniści, ale też złoczyńcy, z którymi muszą się mierzyć. Czarne charaktery dostarczają mocnych wrażeń ze względu na zło, jakie czynią i jakim wykazują się okrucieństwem. Co ciekawe The Walking Dead ma na swoim koncie kilku charyzmatycznych złoczyńców, którzy dowodzili swoimi ludźmi. Zaczynając od Negana czy Alphy oraz Bety po Gubernatora. Twórcy nigdy nie zapominali przedstawiać ich genezy, co też pozwalało spojrzeć na nich z innej perspektywy. Ale zawsze w serialu można było liczyć, że ktoś (lub cała grupa jak ci z Terminus) będzie czyhać na bohaterów, żeby zburzyć ich chwilowy spokój. Serial, choć trwa już tyle lat, też miał wiele słabych momentów, a pewne rozwiązania fabularne były kontrowersyjne lub nieprzemyślane. Twórcy często nie mieli pomysłów, jak poprowadzić postacie i ich wątki, więc po prostu „grali na czas” byle dojść do punktu historii łączącej się z komiksem. Serial naprawdę wymagał czasami dużo cierpliwości. Wielu widzów przestało oglądać The Walking Dead, bo stracili zainteresowanie, a na pewno nie jeden fan przechodził kryzys i zastanawiał się, czy kontynuować ten męczący seans lub znosić irytujące postacie. Dla niektórych punktem zaporowym był już 2. sezon i ciągnący się niemiłosiernie wątek na farmie. Dla innych był to niepotrzebnie wydłużany arc Zbawców, zakończony niestety w bardzo kiepski sposób. Dla mnie kryzys nadszedł w połowie 5. sezonu, gdy grupa Ricka zmierzała do Alexandrii. Na ratunek przyszedł komiks, na którego podstawie powstaje ta produkcja. Po jego przeczytaniu (wtedy historia oscylowała wokół wątku Szeptaczy) uwierzyłam, że historia ma wciąż ogromny potencjał na szokowanie widzów. Jednak wiązało się to z tym, że przez kolejne lata trzeba było zachować milczenie, żeby nie spojlerować i nie psuć zabawy innym. Ale to też są uroki tego serialu.

The Walking Dead - ranking najlepszych postaci

fot. AMC
+27 więcej
Natomiast komiks to rzecz, która konsoliduje i wzmacnia fandom The Walking Dead i jednocześnie poróżnia, gdy dochodzi do kwestii spojlerów. Jedni czekają z wypiekami na twarzy, jak dane wydarzenia zostaną zaadaptowane w serialu, a inni po prostu śledzą losy bohaterów i przeszkód, jakie rzucają im pod nogi twórcy. Entuzjazm jest ten sam, bo widzom zależy na dobrej rozrywce. Z kolei dostęp do internetu też potrafi popsuć tę zabawę lub zwiększyć zaangażowanie w historię poprzez czytanie wywiadów, poznawanie ciekawostek czy oglądanie zdjęć, filmików oraz memów. A fani potrafią być naprawdę kreatywni pod tym ostatnim wymienionym względem. The Walking Dead to serial kręcony na poważnie, choć zdarzają się humorystyczne momenty. Opowiada o ludzkich tragediach, dlatego ma mroczny klimat. To również starcie dobra ze złem i jest w nim mnóstwo miejsca na szarość. Bywa w nim przerażająco, że aż przechodzą ciarki po plecach. A także wzruszająco. I mimo że rozpoczął się 11. sezon wciąż ta walka bohaterów jest atrakcyjna i angażuje widzów. Historia trafia w serca ludzi, a serial od czasu, gdy showrunnerką została Angela Kang (od 9. sezonu) staje się coraz lepszy. Finałowy sezon oprze się na ostatnim komiksowym wątku dotyczącym Wspólnoty, który będzie nieco zmieniony, ale twórcy mają wiele pomysłów na wypełnienie fabuły, choćby nowymi złoczyńcami zwanymi Żniwiarzami. Ja tym razem nie mam takiego luksusu, że dokładnie wiem, co się wydarzy. Wracam do korzeni oglądania The Walking Dead, ale wierzę, że pozytywnie mnie zaskoczy!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj