I można rzec, że udało się ją osiągnąć. A łatwo nie było. Z Galerii Kabaty nici; umowa z Blue City na budowę kina została podpisana 8 lat temu – pierwotnie miało się ono znajdować na parkingu na dachu, koncept jednak się zmieniał, prace nad nim też trwały latami. Koniec końców przebudować trzeba było ok. 21 600 metrów kwadratowych powierzchni; ostatnie pół roku to dla dyrektora generalnego Blue City, Yorama Reshefa (który został po raz trzeci uhonorowany tytułem najlepszego dyrektora centrum handlowego w konkursie EuropaProperty CEE Retail Real Estate Awards), czas ogromnych zmian. Praca nad kinem wypełniała ostatnie miesiące, a to przecież – podobno – dopiero początek. Co zatem sprawia, że pierwszy warszawski Helios faktycznie się wyróżnia? Zacznijmy od początku, czyli od wejścia do holu. Piotr Gierałtowski, odpowiadający za design i wnętrza, miał osiągnąć efekt, który skojarzyłby się zmierzającym na seans widzom z Times Square w Nowym Jorku. I faktycznie, Piotrowi należą się słowa uznania. Wystrój nie bazuje na delikatnych tropach, a dosłownych nawiązaniach. Czujemy nowojorskie ulice, widzimy wielkoformatowe ekrany LED o wysokiej rozdzielczości, które cały czas emitują filmowe zwiastuny i jest ich naprawdę sporo; jest masa plakatów, są charakterystyczne neony, studzienki czy holenderskie cegiełki elewacyjne. Jest nawet miejsce dla sygnalizacji świetlnej i tabliczek z nazwami ulic... Co najciekawsze – ponad 50 z tych elementów rzeczywiście pochodzi z Nowego Jorku; zostały one sprowadzone do Blue City specjalnie na potrzeby aranżacji kina! Według Piotra były one kluczem do osiągnięcia autentycznej i odczuwalnej atmosfery. Nie brakuje tu nawet latarni czy... czerwonych hydrantów. Rzecz jasna, kawiarnia czy popcornowy bar nie zaburzają tej estetyki. I tutaj dochodzimy do kolejnego punktu, który może – pozornie – wydawać się niepasujący do tego amerykańskiego stylu. Otóż – jedna z ulic (wybitych na oryginalnej amerykańskiej tabliczce) nazywa się Warsaw Street, sale kinowe zaś... nazwane są po dawnych warszawskich kinach! Tych znanych i kultowych, będących niegdyś nieodłącznym elementem pejzażu miasta. Są to nieistniejące już dziś obiekty, które jednak wciąż zajmują istotny obszar w sercach stołecznych, sięgających pamięcią nieco dalej kinomanów.
fot. Helios
+7 więcej
Tu również nie ma mowy o oszustwie. Nad wejściami do wspomnianych sal zamontowane są logotypy w oryginalnych formach, ściany w korytarzach wejściowych oblepiają fototapety z archiwalnymi zdjęciami tych dawnych kin. Jest to oczywisty hołd i chęć oddania ducha warszawskich legend – a także przypomnienie, że choć ich już nie ma, to kino wciąż żyje, wciąż łączy pokolenia, a miejsca, w których oglądane są filmy, ewoluują i dążą do doskonałości. Ta amerykańsko-polska kompozycja to połączenie Warszawy i jej korzeni z klimatem Wielkiego Jabłka, które – kinowo – mają według twórców wiele wspólnego. Jak zostało wspomniane wcześniej, nowy multipleks Heliosa miał być wyjątkowy. Jest to pierwszy projekt tego typu: wnętrze potraktowane scenograficznie. Nowy Jork jest bohaterem niezliczonej liczby filmów. Nie trzeba zwiedzić tego miasta, by wyobrazić sobie jego klimat, kojarzyć miejsca, rozpoznawać cechy. Wszyscy, którzy choć trochę czasu spędzają przed ekranami, znają jego scenerię. Feerię timessquare’owych ekranów połączono więc z ukrytymi w uliczkach starymi teatrami. Oto pomysł: wykorzystać nostalgię, przypomnieć stare warszawskie kina, umieścić je na tle wielkich, mieniących się ekranów. Odbyć podróż w czasie i przestrzeni. Nie do każdego musi to trafić, ale obok samego wykonania nie można przejść obojętnie. A po jakich warszawskich kinach nazwane są nowe heliosowe sale? Są to: Relax, Femina, Palladium, Skarpa, Moskwa, Bajka, Capitol i Polonia (prawa do wykorzystania tych nazw zostały, rzecz jasna, nabyte). Pięć z nich to klasyczne, regularne sale. Trzy zaś stworzone są w formie „Helios Dream”. Co to oznacza? Po pierwsze: wygodę. Sale są bardziej kameralne i wyposażone w rozkładane skórzane fotele: szerokie i rzeczywiście wygodne, a ustawia się je za pomocą elektrycznego sterowania. W ten sposób można przyjąć pozycję niemal leżącą – tu twórcy powołują się na starożytnych Greków, którzy sztukę przyjmowali właśnie w ten sposób. Z tyłu sali znajdują się miejsca podwójne, kanapy, które pozwalają parom oglądać film wspólnie, bez rozdzielania ich podłokietnikami. Po drugie: dźwięk Dolby Atmos. Kilkadziesiąt niezależnych ścieżek audio, rozsyłanych do głośników umieszczonych nie tylko w ścianach, ale również w suficie. Te dodatkowe kanały precyzyjnie umiejscawiają efekty audio w przestrzeni sali. Głębia dźwięku staje się wówczas trójwymiarowa. Po trzecie: sale Dream wyposażone są w nowoczesne projektory Christie, które przystosowane są do wyświetlania filmów w 4K. Taka rozdzielczość zapewnia realistyczny obraz nasycony bogactwem kolorów. Co ciekawe, te trzy sale nie mają mieć charakteru typowo vipowego czy budować elitarnej bariery. Ceny za seanse „Dream” będą się różnić od standardowych jedynie o 7 złotych. Trzeba też przyznać, że w tych salach udało się przełamać multipleksową przemysłowość: jest tam naprawdę intymnie. Twórcy zaznaczali zresztą niejednokrotnie, że na tym im zależało. Ich pasja do kina wywodzi się przecież z czasów przed multipleksami, z kin małych – zależy im więc, by pozostawić tu miejsce na nostalgię, ale również pokazać, że koncepty intymności i wielkości nie są sobie wrogie. Wygląda na to, że się udało. Innowacji nie brakuje także na największej sali – premierowej, gdzie Helios zastosował prawdziwą perełkę z branży technologii wizualnych na świecie. Dzięki projektorowi laserowemu Christie RealLaser™, w który kino Helios w Blue City wyposażone jest jako jedyne w Polsce, widzowie dostrzegą nawet najmniejsze szczegóły - projektor zapewnia doskonałe odwzorowanie barw o wysokim kontraście i znakomitej ostrości obrazu. Wygląda to wszystko i brzmi naprawdę dobrze. Co zaś się tyczy eventów, specjalnych maratonów, pokazów, projektów itp. – trochę tego będzie. Na pewno możemy oczekiwać możliwości obcowania z obrazami mniej komercyjnymi. Na stronie internetowej sieci można znaleźć szczegóły. Można też liczyć na transmisje na żywo dużych wydarzeń sportowych, a także tzw. "Helios na scenie", czyli spektakle teatralne transmitowane w salach kinowych live. Jak wiadomo, w 2019 r. sieć planuje otwarcie kin w Legionowie i Pabianicach. Czy wzorowane będą na tym z Blue City? Raczej nie. Zdaniem włodarzy, każde z nich zasługuje na coś „swojego”, ciężko więc mówić o kopiowaniu projektów. Postarają się raczej o inny klimat. Fajnie. Jeśli wyjdzie to tak dobrze, jak w Blue City, odwiedzanie multipleksów stanie się przyjemnością wzbogaconą o dodatkowe, niewielkie, ale przyjemne i klimatyczne wrażenia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj