Różnic pomiędzy stacjami ogólnodostępnymi a płatnymi nie brakuje niezależnie od kraju nadawania. Kanały dostępne w kablówce - choć nie za darmo - kuszą potencjalnych telewidzów wysokobudżetowymi produkcjami czy brakiem reklam w trakcie ich emisji. Ale nie trzeba w napięciu oglądać przez godzinę serialu i sprawdzać, czy między kolejnymi scenami pojawia się spot promujący proszek do prania, by dowiedzieć się, czy właśnie oglądamy ABC, TVN czy HBO. Wątpliwości powinny zostać rozwiane już w pierwszej lepszej scenie – przez padające słowo "fuck" lub wypełniające ekran kobiece piersi.
Stacje kablowe mają dużo większą swobodę w produkcji i emisji treści, z czego skrzętnie korzystają. Nieobwarowane państwowymi instytucjami, fundacjami i radami rodziców, mogą pokazywać nagość, a serialowym postaciom pozwalać na używanie przekleństw. Koniec ze scenami erotycznymi przerywanymi w momencie pocałunku i kołdrą ułożoną w charakterystyczną literę L (przykryta w całości kobieta po lewej, mężczyzna odsłonięty od pasa w górę po prawej). Policjanci w końcu w dramatycznych sytuacjach nie muszą uciekać się do słów odpowiadających polskiej "motylej nodze" i "psia mać".
Nie ma już żadnych zahamowań. W końcu można pokazać szerszej publice świat taki, jaki jest. Pytanie tylko, czy rzeczywiście do telewizji trafia w ten sposób realizm, czy to po prostu tabloidyzacja. Zbyt duża swoboda może być bowiem niebezpieczna. O tym, że "seks się sprzedaje", wiemy nie od wczoraj, a to powiedzenie jeszcze nigdy nie było tak aktualne jak dziś. Gdzie leży granica między oddaniem degeneracji średniowiecznego społeczeństwa a efekciarską sceną erotyczną, mającą wzbudzić zainteresowanie widza?
W kablówkach nie brakuje pozycji, w których nie tylko jest wiele seksu i przemocy, ale właśnie to jest ich główną tematyką. Seks w wielkim mieście już tytułem zwiastował nowoczesne podejście do sfery intymnej, a wokół relacji damsko-męskich kręciła się właściwie cała fabuła. Podstawą serialowego Spartakusa były walki na śmierć i życie (oraz oczywiście deprawacja społeczeństwa) w czasach Starożytnego Rzymu. W nieco mniejszej skali robił to już oczywiście Rome, ale dopiero w produkcji o trackim wojowniku wszystko stało się dla widza swego rodzaju perwersyjną przyjemnością. Czasem może nawet i obrzydliwością, bo Spartakus osiągnął w tych wszystkich odważnych scenach ekstremum.
Apogeum jest zaś Masters of Sex, serial opowiadający historię Williama Mastersa i Virginii Johnson - naukowców, którzy kilkadziesiąt lat temu jako pierwsi zajęli się badaniami nad naturą ludzkiej reakcji seksualnej oraz leczeniem zaburzeń i dysfunkcji seksualnych. Erotyki nie zabraknie w żadnym odcinku.
Gdy kontrowersyjny temat jest istotą serialu, można pokazać więcej. Ze względu na swój kontrkulturowy charakter, Czysta krew jest wypełniona wydaje się nieraz wymuszonymi scenami przemocy i seksu. Niekiedy zresztą te dwie rzeczy występują naraz, jak w kontrowersyjnym akcie miłosnym Billa i Loreny. Serial HBO, choć powstał na fali wampirzej popularności, znacznie częściej odwołuje się do klasyki kina aniżeli powieści Stephanie Meyer. Czystą krew można bowiem uznać za mroczniejszą wersję kultowego "Rocky Horror Picture Show". Mnóstwo tu rozmaitych fetyszów – od seksownego czerwonego kapturka, po Matkę Boską Częstochowską. Tabu dla scenarzystów tego serialu właściwie nie istnieje.
Ze swoich możliwości w podobny sposób korzystają twórcy emitowanego właśnie przez polskie HBO Banshee. Każdy odcinek sprawia, że czujemy się, jakbyśmy oglądali kino akcji z lat 80. i 90. Mnóstwo tu krwi i przemocy, nie zawsze do końca usprawiedliwionych fabularnie. Produkcja Cinemax jednak tę wszechobecną brutalność silnie estetyzuje – gdy dwóch bohaterów obija sobie twarze, nie wywołuje to obrzydzenia, lecz zachwyt. Banshee odwołuje się również do stylistyki komiksu i to nie tylko poprzez materiały promocyjne. Wiele rzeczy jest tu przerysowanych, czego najlepszym przykładem jest kolorystyka serialu. Choć w tytułowym miasteczku Banshee przestępczość jest pewnie wyższa niż w Gotham City, większość akcji rozgrywa się tu w świetle dziennym, a kadry wręcz rażą swoją intensywnością.
Widzowie są dziś znacznie mniej pruderyjni niż kiedyś. Stacje ogólnodostępne próbują więc coraz bardziej upodabniać się do kablówek. Nie brak w ich ramówkach produkcji, które mają skomplikowaną, wieloodcinkową fabułę, a przegapienie jednego odcinka powoduje zupełne zagubienie się w opowiadanej historii. Z każdym rokiem przesuwa się też granica tego, co można w nich pokazać. Supernatural, emitowane w amerykańskim The CW, pod względem brutalności nie wypada wcale gorzej od Dextera. Twórcy cyklicznie serwują widzom obcinane głowy i nie przeszkadza im, że głównymi odbiorcami stacji są nastolatkowie. Winchesterom jednak dużo łatwiej brutalnie rozprawiać się z rozmaitymi kreaturami aniżeli uprawiać seks. Z tym w kanałach ogólnodostępnych jest znacznie gorzej.
Najbardziej reprezentatywnym przykładem tego, że bardziej tolerujemy brutalną przemoc niż nagość i seks, są zakulisowe negocjacje twórców Hannibala z emitującą serial stacją NBC. Bryan Fuller chciał, by w jednym z odcinków pokazano zakrwawione nagie ofiary. Stacji nie przeszkadzał masakryczny widok ciał, z których skóry wycięto płaty przypominające skrzydła i podwieszono je pod sufitem. Sprzeciwu nie wzbudziła też wszechobecna krew. Twórcy serialu nakazano za to… zakryć pośladki ofiar. Więc Fuller to zrobił. Jeszcze większą ilością osocza i ludzkich wnętrzności.
Więcej seksu niż zwykle widać także na antenie CBS w niedzielne wieczory. Żona idealna, choć zwykle stąpa po korytarzach kancelarii prawniczych i większość dnia spędza w salach sądowych, ma także jedne z najodważniejszych scen miłosnych w historii ogólnodostępnej telewizji. Wszystko to oczywiście w imię rozwoju fabuły i bohaterów - trudno powiedzieć, że jedna minuta na sezon to porządek dzienny.
Ostatnio kolejny krok ku zakazanemu znów postawiła stacja The CW. W premierowym odcinku Reign jedna z bohaterek wyraźnie się onanizuje, a po chwili pojawia się mężczyzna, który zaczyna jej w tym pomagać. Wszystko to oczywiście pokazano za pomocą szybkich ujęć, które mają na celu nieco zakamuflować poczynania dziewczyny, ale raczej żaden widz nie miał wątpliwości, co właśnie oglądał. Wydaje się, że to nic takiego, ale to, co wzbudziło kontrowersje jeszcze przed emisją, kilka lat temu było nie do pomyślenia. Gdy w trzecim sezonie Pogody na miłość (ta sama stacja, rok 2006) Brooke zabawiała się ze sobą, widzowie nie tylko nie zobaczyli Sophii Bush w kompromitującej sytuacji, ale też w rozmowach bohaterów nie pojawiło się słowo "masturbacja". Scenarzyści dla bezpieczeństwa (i dodatkowego efektu komediowego) pokusili się o neologizm - czynność tę nazwano od imienia postaci "brookowaniem się".
Warto zaznaczyć, że w Stanach Zjednoczonych kablówka kablówce nierówna. Nie bez przyczyny wspomniany na początku klip nosi tytuł "To nie porno, to HBO". Stacja ta (wraz ze Starz, Cinemax i Showime) należy bowiem do premium cable, czyli kanałów dodatkowo płatnych lub znajdujących się w najdroższych pakietach. Tam twórcy nie mają praktycznie żadnych ograniczeń. Mniej odważne sceny widzimy w produkcjach stacji należących do basic cable. To podstawowe, niekodowane kanały telewizji kablowej, takie jak FX, AMC i USA Network. Są one swego rodzaju pomostem między premium cable a stacjami ogólnodostępnymi - można tu mówić o wszystkim, ale nie zawsze można to w pełni pokazać. Mamy więc sceny erotyczne, w których bohaterowie nie zdążyli z siebie zdjąć wszystkich ubrań lub kamera "pechowo" nie łapie newralgicznych punktów ich ciała (wyśmiewa to szczery zwiastun "The Walking Dead"). Granica jest wyraźnie wytyczona: zobaczymy tu nagie pośladki (zarówno męskie, jak i kobiece), ale przednie części ciała są poza zasięgiem. Podobnie jest z przekleństwami: nie usłyszymy "fuck" (jedynie AMC sobie na to pozwala), za to "shit" jak najbardziej. Trzymanie się tych zasad wypada niekiedy nadzwyczaj komicznie, jak choćby w poniższym fragmencie serialu Suits:
Odważne sceny zawsze zawyżają jednak próg wiekowy, co jest największą zmorą filmowych producentów. To oni wymuszają na reżyserach i scenarzystach wycinanie przekleństw i usuwanie nagości. Film z kategorią R, czyli "tylko dla dorosłych", jest skazany na mniejszą widownię w kinach, a także dodatkowe kłopoty z coraz istotniejszym rynkiem azjatyckim, gdzie cenzura jest znacznie bardziej surowa.
Filmy nie mogą pójść na całość, więc robi to telewizja. Czasami swoje możliwości stacje kablowe wykorzystują wręcz koncertowo. Szokują widza, ale jednocześnie nagość czy brutalność nadaje im dodatkowego wymiaru. Seks uprawiany przez Carrie Mathison trudno uznać byłoby za beznamiętny, gdyby widz nie miał szans zobaczyć wyzutej z emocji twarzy agentki. Z kolei dosłowne pokazanie w pilocie Breaking Bad, jak Skyler masturbuje męża w sposób poniżający dla niego, już w pewien sposób zdefiniowało jego sytuację życiową.
Kablówki jednak czasem ze swoich przywilejów nie korzystają - pozbawione seksu i przemocy produkcje również cieszą się dużą popularnością. W Newsroomie Aarona Sorkina występują śladowe ilości erotycznego napięcia i przemocy, podobnie jak w Figurantce. To pokazuje, że na szczęście seks i brutalność na ekranie nie załatwiają wszystkiego. Wciąż trzeba robić po prostu dobry serial.