Największym problemem, z którym może się borykać gość festiwalu Transatlantyk jest to, że nie da się spróbować wszystkiego, co oferuje program. Transatlantyk to nie tylko filmy i koncerty. To również, a może przede wszystkim, panele dyskusyjne z ekspertami w rolach głównych, warsztaty prowadzone przez gości zza granicy, performance, konkursy kompozytorskie i kino usytuowane w miejscach dość… nieszablonowych.

W tym roku transatlantyckie filmy mogliśmy oglądać przy czterodaniowej kolacji, w wędrującym dzielnicami Poznania kinie oraz, tradycyjnie już, w łóżku. W ramach Kina Kulinarnego w parku obok Multikina 51 utworzono specjalną przestrzeń restauracyjną dla gastro-kinomaniaków, gdzie oprócz najświeższych filmów o tematyce około kulinarnej serwowano im również wykwintne dania. W trakcie pięciu dni festiwalu Mobilne Kino Škody zawitało do pięciu różnych dzielnic Poznania, gdzie wyświetlono kultowe filmy drogi. Na Placu Wolności natomiast, po raz kolejny pojawiło się kilkadziesiąt podwójnych łóżek (choć, jak mówią organizatorzy, czasami potrafi się tam zagnieździć większa ilość osób), a każde z nich zostało wyposażone w osobny ekran, na którym jednocześnie wyświetlano ten sam film.

Transatlantyk wcale nie musi być tygodniowym maratonem filmowym. Dzięki warsztatom "Master Classes", panelom dyskusyjnym i wykładom Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej można spędzić ten czas na ćwiczeniu intelektualnych mięśni pod okiem gości specjalnych, także zza oceanu. W dyskusjach poruszano tematy bardzo aktualne, rozmawiano m.in. o rewolucji Google i dalszych losach ruchu "Occupy Wall Street" (tuż po pokazie dokumentu "99%-The Occupy Wall Street Colaborative Film" sprowadzonego prosto z festiwalu Sundance). Warsztaty aktorskie w tym toku poprowadzili Michał Żurawski i Marian Dziędziel. Młodzi kompozytorzy mieli okazję spotkać się z zawodowcami tworzącymi ścieżki dźwiękowe nie tylko do filmów (w tej roli Marco Beltrami i Marc Marder, jako ekspert od filmów niemych), ale również seriali (Dave Porter) i gier wideo (Michael P. Aust, Helge Borgarts i Richard Jacques).

Nie byłoby Transatlantyku bez koncertów – wszak twórcą i dyrektorem festiwalu jest laureat Oscara za ścieżkę dźwiękową do Marzyciela, Jan A.P. Kaczmarek. Impreza została oficjalnie otwarta… zorganizowanym hałasem. Na Placu im. Adama Mickiewicza już po raz trzeci odbyło się Wielkie Dudnienie Przeciwko GMO oraz masowemu wymieraniu pszczół, w którym wziąć udział mógł każdy posiadający grzechotkę, bęben lub inny przedmiot hałasotwórczy. Uczestnicy dudnili w towarzystwie zespołów Drum Duo i Fantasy Brass Oktet.

Charakter perfomance’owy miał także koncert Yoko Ono i Thurstona Moore’a, muzycznych gwiazd tegorocznej edycji festiwalu. Dzień później, podczas gali zamknięcia, artystka odebrała nagrodę specjalną "Transatlantyk Glocal Hero Award" za działalność na rzecz pokoju. Galę uświetnił koncert Orkiestry l’Autunno pod batutą Adama Banaszaka oraz Leszka Możdżera, który ustąpił miejsca przy fortepianie mistrzowi Kaczmarkowi tylko na jeden utwór. Dyrektor festiwalu wspólnie z muzykami brawurowo wykonali "4’33’’" Johna Cage’a. Tylko Aula Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, w której odbywały się wszystkie imprezy muzyczne, pozostawiała wiele do życzenia. Naprawdę zadziwiające jest to, że zdecydowano się na miejsce z tak chaotycznie działającą akustyką i średnią widocznością (pozdrowienia od widowni siedzącej na bocznych balkonach), skoro dokładnie po drugiej stronie skrzyżowania pyszni się Filharmonia Poznańska.

To tylko część tego, co ma do zaoferowania poznański Transatlantyk. Różnorodność imprezy nie pozwala nie tylko stworzyć jej pełnej relacji, ale przede wszystkim przeżyć jej w pełni, w trakcie jednej edycji. Nie pozostaje nic innego, jak zacząć opracowywać taktykę działania na przyszły rok. Albo ułożyć sobie od razu plan pięcioletni.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj