Szykując się na seans Tylko nie ty, nie spodziewałam się, że Glen Powell i Sydney Sweeney skradną moje serce. Ten film przynosi dobrą prognozę – wreszcie nadszedł czas na jakościowe komedie romantyczne.
Tylko nie tyjest jak malinowe mojito – zachwyca posmakiem słodyczy, wzbogaconym nutką świeżości. To połączenie klasyki z soczystym twistem. Takie combo przypadnie do gustu zarówno kobietom, jak i mężczyznom. Sukces gwarantowany! Nie każdy wie, jak i z czego wycisnąć tak znakomitą mieszankę. Will Gluckmiał jednak pomysł, a widzowie zyskali pierwszą od lat tak dobrą komedię romantyczną.
Na wieczorny seans w moim rodzinnym mieście przyszłam z koleżanką. Choć spodziewałam się liczniejszej widowni, zaskoczyła mnie prawie cała zapełniona sala. Zazwyczaj w tym kinie na projekcjach przeważa cisza (dla porównania: dzień później widzowie nie klaskali na Diunie 2, a podczas maratonu Barbenheimera co prawda mieli czarno-różowy strój, ale na seansie nie zauważyłam żadnej reakcji). Dlatego wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy okazało się, że tym razem nie tylko ja śmieję się na głos. Pewne sekwencje wywołały rozbawienie przynajmniej połowy sali. I wydarzyło się to, o czym pisał już Piotr w swojej recenzji– gdy aktorzy zaczęli śpiewać Unwritten w wersji a cappella, spojrzałam na wzruszoną koleżankę i nie umiałam powstrzymać uśmiechu. Po latach oglądania przeciętnych, a czasem nawet okropnie słabych rom-comów, wreszcie dostałam coś satysfakcjonującego na wielkim ekranie. Czy produkcja przerwie złą passę komedii romantycznych?
Utknęliśmy w latach 2000.
Praktycznie od dwóch dekad nie otrzymaliśmy czegoś, co śmiało moglibyśmy postawić na półce obok romantycznych hitów, takich jak Słodkie zmartwienia, Zakochana złośnica, Jak stracić chłopaka w 10 dniczy serii o uwielbianej trzydziestoletniej singielce Bridget Jones. Wymienione filmy zyskały miano ponadczasowych, o czym świadczy również zainteresowanie pokolenia Z. Patrzymy z nostalgią na tamtą erę – czerpiemy inspiracje modowe i muzyczne ze starszych filmów. TikTok, Instagram oraz X co jakiś czas przypominają o romantycznych klasykach, dzięki czemu wciąż biją rekordy oglądalności w serwisach VOD. Co najczęściej docenia młode pokolenie, a starsi wspominają z uśmiechem? Przede wszystkim bohaterów filmowych. Rom-comy przedstawiały nam dziewczyny z temperamentem, które perfekcyjnie serwują kwestie ze scenariusza. Dlatego tak pokochaliśmy Alicię Silverstonew roli rozkapryszonej nastolatki, Cher Horowitz. Nazwisko samokrytycznej, lecz ciepłej Bridget Jones też zapisało się na dobre w popkulturze. Do tego dochodzą: złośliwa Kat (Julia Stiles) oraz zabawna Jenny Kit (Jennifer Garner) jako duchowa trzynastolatka próbująca radzić sobie w dorosłym świecie. Oczywiście do tanga trzeba dwojga. Dlatego rom-comowi mężczyźni są równie charyzmatyczni, zabawni i zabójczo przystojni. Królem tego gatunku zdecydowanie jest niezawodny Colin Firth, który nie tylko towarzyszył Bridget (Renée Zellweger), ale także wystąpił w Mamma Mia! orazTo właśnie miłość.
Ogromną rolę gra muzyka, szczególnie gdy nawiązuje do kawałków, o których już zdążyliśmy zapomnieć. Na przykład Tylko nie ty przypomina o piosence Natashy Bedingfield. Filmy z lat 2000. również wykorzystywały znane melodie do scen komediowych. 20 lat później TikTok wciąż zachwyca się Kate Hudsonpodśpiewującą do You're So Vain. Heath Ledgerzostał zapamiętany nie tylko za rolę psychopatycznego Jokera, ale także szkolnego buntownika Patricka – fani wciąż chętnie powracają do sceny, w której jego bohater przygotował piosenkę Can't Take My Eyes Off You dla Kat. Teoretycznie nietrudno znaleźć dobrą obsadę oraz zadbać o sentymentalny soundtrack. Co zatem idzie nie tak, skoro od lat nie dostaliśmy czegoś na poziomie Tylko nie ty? Źródłem najczęstszych błędów jest scenariusz, który nie potrafi wprowadzić nowości do lubianych motywów, a na dodatek wywołuje znużenie bądź irytację. Nieraz dochodzą również wątki, które balansują na granicy toksyczności (tak jak w przypadku adaptacji serii z Wattpada, After, a także trylogii The Kissing BoothNetfliksa, dzięki której Jacob Elordizyskał rozpoznawalność).
Wspomniany Netflix już od dawna tworzy komedie romantyczne z myślą o wygenerowaniu dobrego zysku. Jednak praktycznie każdej z nich brakuje tej magii, dzięki której widz pamiętałby o obejrzanej produkcji dłużej niż miesiąc. Porażkę odniósł nawet Cały on, który był wyjątkowo słabym remakiem filmu z 1999 roku, polegającym na odwróceniu ról. Obsadzenie popularnej celebrytki i tiktokerki Addison Rae nie pomogło, a nawet bardziej zaszkodziło. Gwoździem do trumny był montaż przypominający tani film z Disney Channel oraz niezręczne dialogi współczesnych licealistów. Oczywiście nie każdy film Netfliksa był z góry stracony. Istniały produkcje wzbudzające sympatię widza, jednak nie zdołały dorównać górującym klasykom. Niewiele brakowało adaptacji książek Jenny Han, Do wszystkich chłopców, których kochałam– polubiły ją szczególnie młodsze subskrybentki. Natomiast następne części z trylogii o Larze Jean nie dorównały temu poziomowi, dlatego po premierze finału stały się wyblakłym wspomnieniem (mimo że franczyza trwa dzięki serialowemu spin-offowi, XO, Kitty). Wreszcie otrzymaliśmy Tylko nie ty - produkcję wyróżniającą się wśród innych komedii romantycznych. Przez lata byliśmy zasypywani średniakami, które poza znanymi nazwiskami nie miały niczego do zaoferowania. Ogromny zawód przynoszą polskie filmy, które wywołują śmiech przez łzy. Są one najczęściej oparte na najbardziej sztampowych schematach, które widzieliśmy już milion razy na ekranie. Każdy kolejny film wydaje się kopią poprzedniego - można to dostrzec w przypadku Jak poślubić milionera, który już z nazwy oraz plakatu przypomina o niechlubnym Narzeczonym na niby. W kinie międzynarodowym wcale nie było lepiej. Pomijając najnowsze wersje West Side Storyoraz Narodziny gwiazdy(które moim zdaniem mają w sobie więcej dramatu niż komedii), nie potrafię wymienić żadnego filmu, który wywołał ciepło na moim sercu. To uczucie wróciło do mnie dopiero w zeszły weekend.
Najlepsze komedie romantyczne wg Rotten Tomatoes [TOP 50]
Zobaczcie, które rom-comy zyskały uznanie krytyków.
Glena Powella oraz Sydney Sweeney łączy elektryzująca chemia, a iskry są zauważalne niemal w każdej ich wspólnej scenie. W tym filmie aktorzy wznoszą się na wyżyny. Pokazują, że radzą sobie perfekcyjnie w scenach zarówno dramatycznych, jak i komediowych. Łatwo można utożsamić się z Beą, która boi się reakcji rodziców na jej życiowe decyzje. Bohaterka rozbawiała znaczną część sali w niejednej scenie. Sama nie powstrzymałam śmiechu, gdy obserwowałam jej zmagania z łazienkową suszarką. Chociaż nie wiemy tak wiele o Benie, Powell dba o to, aby jego charyzma nie poszła w niepamięć. Jest w tym szczypta przesady, ale było to świadome i celowe. Kreacja ostatecznie wyszła wyśmienicie. Panika w oczach Powella w scenie z pająkiem jest przekomiczna. W równie zabawny sposób pokazywane są lęki bohatera, które stara się przełamywać. Jak to bywa w rom-comach, irracjonalne są również "niesłychane" zbiegi okoliczności. Jednak przy takich występach oraz wstawkach komediowych łatwo przymknąć na nie oko. W komediach romantycznych nie chodzi przecież tylko o miętę między aktorami. Musi również odpowiednio zagrać scenariusz.
Gluck potrafi rozemocjonować widownię dzięki łączeniu ciekawych motywów. Przedstawił drogę od wrogów do kochanków, wplatając w to dobrze znany fake dating. Dzieje się to jednak w sposób wyjątkowo świeży, niepozostawiający po sobie uczucia zażenowania. Nie zabrakło nawiązania do Titanica, co czyni tę historię jeszcze bliższą naszych czasów. Bohaterowie sami przyznają, że ich zachowanie przy tym jest "cringowe", co znów pokazuje, że są świadomi swoich czynów. Dzięki temu Tylko nie ty jest dostatecznie blisko perfekcji - oczami wyobraźni widzę już, jak produkcja trafia na VOD, a pewne sceny zyskują milion wyświetleń na YouTubie. Film ma ogromny potencjał, aby stać się nowym klasykiem, który będzie zdobywał serca kolejnych pokoleń.
Nadchodzi rom-comowy renesans
Niestety w ostatnich latach komedie romantyczne straciły na oryginalności. Schematy, którymi reżyserzy nie próbowali nawet się pobawić, stały się jeszcze bardziej przewidywalne i pozbawione głębi. Gluck pokazuje, że można jednak odnaleźć balans między tradycją a innowacją. Jego film jest pociągający dla miłośników klasyki i atrakcyjny dla nowego pokolenia. To przyniosło zniewalający efekt – film zyskał już 119 milionów dolarów w międzynarodowym box offisie (tymczasem budżet wyniósł zaledwie 25 mln). Wniosek jest prosty. Ludzie wciąż chcą oglądać rom-comy, jednak pod warunkiem, że poza lekką rozrywką zachowają również odpowiednią jakość.Czy tak rozpoczniemy nową epokę dla komedii romantycznych, a aktorzy jeszcze chętniej będą brali udział w tego typu produkcjach? Czas pokaże. Jednak sukces filmu Tylko nie ty wydaje się pierwszym krokiem postawionym w dobrym kierunku.