Filmowcy od zawsze często korzystali ze źródeł zastanych. Liczba produkcji opowiadających historię opartą na innym dziele kultury stanowi zdecydowaną większość wszystkich filmów, jakie pojawiły się od początków kina. Zaczęło się od książek, poematów i powieści – gotowych scenariuszy, które wystarczyło odegrać przed kamerą. Potem inspirowano się prawdziwymi wydarzeniami lub próbowano wręcz dosłownie fragment historii zrekonstruować. Dziś szuka się pomysłów niemal wszędzie, a fabułę przenosi z jednego medium do drugiego. Film opowiada nie tylko o prawdziwych wydarzeniach czy fikcyjnych opowieściach bazujących na książkach, ale sięga nawet do jednego z najnowszych wynalazków w świecie rozrywki: gier komputerowych. W czasach, kiedy wszystko czeka na swój sequel, prequel czy remake, odświeżenia doczekały się także mity. Najstarsze historie znane ludziom opowiada się dziś na nowo, dostosowując do obowiązujących narracyjnych standardów.

Kim są zatem w filmach bogowie? Jak się ich przedstawia? Czy próbuje się ich w jakiś sposób uczłowieczyć? Jakie znaczenie niosą ze sobą paraboliczne historie? Czy wciąż próbują wyjaśnić nieznane człowiekowi zjawiska? W jaki sposób uwspółcześnia się mity na ekranie? Czym różni się filmowy mit od pierwowzoru?

Mitologia, czyli zbiór mitów, najczęściej definiowana jest jako pewien rodzaj światopoglądu, polegający na postrzeganiu rzeczywistości inaczej, niż czyni to logika. To zestaw historii, które tłumaczą otaczający nas świat, nie zawsze w sposób całkowicie realistyczny. Mircea Eliade, rumuński filozof religii, przedstawił także koncepcję mitu jako wiecznego powrotu. Powtarzalność i cykliczność wiążące się z jego poglądami najlepiej opisują powrót mitologii w kinematografii. Legendarnych herosów i pełne symboli opowieści udaje się odnaleźć także dzisiaj. A przynajmniej próbuje dokonać tego film.

W ostatnich latach renesans przeżywa panteon grecki, z którego inspirację czerpią twórcy hollywoodzkich blockbusterów. Reżyserzy jednak bardzo różnie interpretują mity – część filmów stanowi ekranizacje znanych nam historii z akcją osadzoną w Starożytnej Grecji, inne próbują doszukać się tych samych mechanizmów i historii, które obecne były w mitach, we współczesności. Czasem też twórcy łączą te dwa podejścia, przenosząc na przykład bogów i herosów w obecne czasy.

Rekonstrukcji mitu dokonuje w 2004 roku Wolfgang Petersen w filmie Troja. Tytułowe miasto do historii przeszło dzięki "Iliadzie" i "Odysei" Homera oraz "Eneidzie" Wergiliusza, którzy w swoich dziełach dość dokładnie opisali przebieg wojny trojańskiej i słynny podstęp Greków. Troja cofa się więc do okolic XIII oraz XII wieku przed naszą erą i opowiada z wielkim rozmachem historię starcia wojsk Agamemnona i Priama. Petersen stara się przedstawić legendarną wojnę w sposób jak najbardziej realistyczny, choć niekoniecznie zgodnie z faktami. Oczywiście jeśli za "fakt" można umownie przyjąć wydarzenia opisane przez Homera i Wergiliusza. Znakomitą część obrazu stanowią kolejne potyczki wojsk Trojan i Achajów, których dokładnego przebiegu nie znamy. Co ważne jednak, akcja filmu rozgrywa się w ciągu kilku tygodni, zaś zgodnie z "Iliadą" od porwania Heleny przez Parysa do upadku tytułowego miasta mija 10 lat. Scenarzyści pominęli również kilka postaci występujących w micie (między innymi Diomedesa, jednego z najważniejszych wojowników), a także w nieco inny sposób dochodzi do śmierci niektórych bohaterów.

Wspomniany realizm (czy też jego złudzenie) osiągnięto także poprzez zupełną rezygnację z przedstawienia bogów - według Homera władcy Olimpu byli bowiem czynnymi uczestnikami wojny. Hollywood wzbogaciło także mit o Troi o wątek romantyczny. Helena w obrazie Wolfganga Petersena jest uwiedziona przez Parysa i ucieka z nim raczej z własnej woli, aniżeli zostaje porwana przez trojańskiego księcia. Podczas gdy "prawdziwą" wersję wydarzeń można rozpatrywać w całości jako dramat wojenny czy polityczny, Troja więcej wspólnego ma z tragiczną historią miłosną.

W czasach Starożytnej Grecji rozgrywa się również Starcie tytanów, choć tutaj filmowcy decydują się opowiedzieć mit korzystając z całego jego instrumentarium – także wątków nadprzyrodzonych. Obraz Louisa Letteriera z 2010 roku skupia się na postaci Perseusza, syna królowej Danae i Zeusa. To jeden z najbardziej znanych i najpotężniejszych greckich herosów - w trakcie swojego życia rozprawił się z Meduzą, tytanem Atlasem, królem Serifos Polidektesem i Akrizjosem. Jego krew płynęła w żyłach Heraklesa, który był jego prawnukiem. Hollywood sięgnęło po mit Perseusza nie bez przyczyny – to drugi po wspomnianym Heraklesie bohater, którego dzieje obfitują w walki z monstrami i kreaturami, co w przeniesieniu na taśmę filmową oznacza szybką akcję i widowiskowe, pełne efektów specjalnych pojedynki. Leterrier kręci kino gatunkowe – Starcie tytanów to film fantasy garściami czerpiący z tzw. Kina Nowej Przygody. Zamiast Indiany Jonesa i Luke’a Skywalkera mamy Perseusza, który w podobny sposób musi stanąć po stronie dobra i ratować świat (lub jego część) przed zagładą. Nowa wizja Starcia Tytanów (to remake obrazu z 1981 roku pod tytułem "Zmierzch Tytanów") czerpie więc w takim samym stopniu z greckich opowieści o bogach i herosach, jak i z popkultury. Perseusz swoimi dokonaniami przypomina superbohatera z nadprzyrodzonymi mocami (jako półbóg posiada nadludzką siłę) wyjętego z komiksów Marvela lub DC Comics. Fabułę, dość luźno bazującą na mitycznym życiu Perseusza, dodatkowo uzupełniono o legendarne istoty spoza kultury greckiej – skandynawskiego krakena i arabskie dżiny.

Sukces kasowy Starcia tytanów poskutkował realizacją sequela – Gniewu tytanów. Hollywood w tym wypadku jeszcze bardziej po macoszemu potraktowało greckie wierzenia, opowiadając właściwie własną historię w świecie zamieszkałym przez mitycznych bohaterów. W przypadku drugiej części przygód Perseusza forma pozostała zatem ta sama, ale znaczącej przemianie uległa treść. Jonathan Liebesman w swoim filmie nie każe głównemu bohaterowi stawiać czoła kolejnym monstrom (chociaż to wciąż ma miejsce, bo na czym polegałyby sceny akcji), ale daje mu bardziej odpowiedzialne zadanie – musi pomóc Zeusowi w zneutralizowaniu zbuntowanych bogów: Hadesa i Aresa.

Reżyser eksploruje więź władcy Olimpu i Perseusza jako ojca i syna, ale także boga i człowieka. Ich relacje są analogiczne do tych, które znamy z wierzeń chrześcijańskich - historii Jezusa Chrystusa, Mesjasza zesłanego przez Boga. Liebesman co prawda posługuje się inwersją, bo w filmie to Zeus-ojciec ostatecznie umiera (wisząc wcześniej w pozycji podobnej do ukrzyżowanego Jezusa), ale wątków przypominających najbardziej popularną religię na świecie jest w Gniewie tytanów więcej. Hades i Ares reprezentują tutaj w większym stopniu postać Szatana aniżeli swoje mitologiczne pierwowzory. Obaj żywią się negatywnymi uczuciami ludzi, knują spisek przeciwko Zeusowi. Ponadto bóg wojny tocząc finałowy bój z Perseuszem żali się, że nienawidzi go za to, iż to właśnie jego wybrał ojciec. Ares nie może zrozumieć, jak Zeus mógł uznać herosa, a więc śmiertelnika, za osobę ważniejszą niż on sam, a więc pełnowartościowy bóg. Ta sytuacja do złudzenia przypomina starcie Lucyfera z archaniołem Michałem. Szatan nie potrafił zaakceptować wyższości człowieka nad aniołem, za co został potępiony i w rezultacie wygnany z nieba. Jonathan Liebesman snuje historię o upadku greckich bogów, jednocześnie umieszczając w konstrukcji fabularnej symbole konkretnej religii, która te pogańskie wierzenia zastąpi.

Ostatnim z herosów, po jakiego sięgnęło ostatnio Hollywood, był Tezeusz. W Immortals: Bogowie i herosi z 2011 roku grecki półbóg musi powstrzymać króla Hyperiona przed uwolnieniem Tytanów z Tartaru. Historia Tezeusza w niczym nie przypomina tej znanej z mitologii, choć twórcom udaje się odwołać do kilku historycznych dokonań tej postaci, jak np. ożenku z Fedrą, odnalezienia broni pozostawionej przez ojca pod skałą (choć w tym wypadku był to łuk, a nie miecz) czy zabicia Minotaura. Pomimo osadzenia akcji w Starożytnej Grecji i nadania bohaterom mitologicznych imion, podobnie jak w przypadku Gniewu tytanów trudno nie odnieść wrażenia, że film opowiada historię zbliżoną do wierzeń judeochrześcijańskich. Ryzyko uwolnienia Tytanów z Tartaru przypomina nadchodzącą Apokalipsę, a finał filmu, w którym Tezeusz poświęca swoje życie dla ludzkości i zostaje następnie ściągnięty do Olimpu, wydaje się być dokładną analogią do umierającego na krzyżu Jezusa i jego następującego po śmierci wniebowstąpienia.

Echa wspomnianego wcześniej mitu o Tezeuszu słychać także w Igrzyskach śmierci. Obraz bazujący na powieściach Suzanne Collins historię jednak znacznie uwspółcześnia, czy też więcej – przenosi ją w bliżej niezidentyfikowaną przyszłość. W postapokaliptycznym świecie dominuje totalitarne państwo Panem, które trzyma pieczę nad dwunastoma koloniami. Z każdej z nich co roku wybiera się jednego chłopaka i jedną dziewczynę, którzy udają się do Kapitolu i muszą wziąć udział w tzw. Igrzyskach Śmierci. Już na tym etapie widać niezwykłe podobieństwo – według mitologii greckiej każdego roku na Kretę wysyłano 7 ateńczyków i 7 atenek, by weszli do labiryntu i zmierzyli się z Minotaurem. W obu przypadkach wybrane osoby nazywa się trybutami i w obu przypadkach główni bohaterowie decydują się wziąć udział w wydarzeniu z własnej woli. Swoje przetrwanie oboje zawdzięczają także miłości – Tezeusz posługuje się kłębkiem nici Ariadny, a Katniss jego odpowiednikiem w filmie, wykorzystując uczucia Peety, drugiego zawodnika z dwunastego dystryktu. Labirynt w Igrzyskach śmierci reprezentuje arena, na której trybuci są zmuszeni do walki ze sobą na śmierć i życie. Mitycznego Minotaura, czyli hybrydę człowieka i byka, w filmie zastąpiła zmutowana bestia przypominająca wilka (powstała z zabitego zawodnika).

Reżyser Gary Ross, a wcześniej Suzanne Collins, dokonuje spektakularnego uwspółcześnienia mitu. Znana od wieków opowieść zostaje wzbogacona o nowoczesne technologie, problemy współczesnego świata, a jednocześnie na swój sposób pozostaje wierna pierwowzorowi.

Jeszcze inne podejście do mitu zauważamy w obrazie Percy Jackson i bogowie olimpijscy: Złodziej pioruna, które można sklasyfikować jako urban fantasy. Filmowcy podążając za powieściami Ricka Riordana mitologię traktują dosłownie i uznają istnienie bogów oraz innych wydarzeń mających miejsce według greckich wierzeń. Dopisują jednak do nich kolejne rozdziały – opowiadają dalszy ciąg historii Zeusa, Ateny, Hadesa i innych bogów olimpijskich. Akcję osadzono we współczesnym Nowym Jorku, a na głównego bohatera wyznaczono tytułowego Percy’ego. Imię młodego chłopaka jest obciążone znaczeniowo, bo to zdrobnienie (jak i współczesny odpowiednik) od Perseusza – nawiązuje więc jasno do opisywanego już wcześniej mitycznego herosa.

Obraz Chrisa Columbusa interpretuje historię Perseusza bardzo swobodnie – pokonuje on co prawda Meduzę, ale jego dzieje poza starciem z legendarną gorgoną nie mają wiele wspólnego ze znaną z mitologii opowieścią. Percy (w filmie syn Posejdona, nie Zeusa) jest jednym z wielu przedstawicieli całego pokolenia półbogów, którzy do osiągnięcia dojrzałości żyją w społeczeństwie zupełnie nieświadomi swojego pochodzenia i nadludzkich zdolności. Bohaterowie przypominają inne postacie znane z popkultury. Dowiadujący się o swoim przeznaczeniu Percy do złudzenia przypomina na przykład Harry’ego Pottera odkrywającego w sobie swoją magiczną moc, ale też wpisuje się w archetyp młodego superbohatera dopiero budującego swoją tożsamość i podejmującego pierwszą walkę ze złem. Filmowcy dokonują tu więc modernizacji mitologii i dostosowują ją do obowiązujących trendów – tak jak kiedyś bogowie stali na straży pokoju na świecie, tak dziś są to superbohaterowie. Kontynuując dziedzictwo Starożytnej Grecji, noszą podobne imiona.

Mitologia to temat bardzo wdzięczny do ekranizacji w postaci pełnych efektów specjalnych blockbusterów, ale greckie wierzenia można odnaleźć również w niezależnym kinie europejskim, na przykład w twórczości Theo Angelopoulosa. Jeden z najsłynniejszych bałkańskich reżyserów również czerpie natchnienie z głębokiej studni starożytnych mitów, choć robi to znacznie mniej dosłownie. Zamiast dopasowywać znane od wieków historie do realiów obecnego świata, to we współczesności doszukuje się odwiecznych historii, zasad i mechanizmów. Bada problem zdrady, odkupienia, zemsty czy zapominania. Twórczość Angelopoulosa swoją dramaturgią i ekspresją przypomina poetyckie dzieła Homera, gdzie klasyczne zasady narracji ustępują impresyjnemu rysowaniu przestrzeni i krajobrazów. Wyrafinowanie plastyczne tych filmów sprawia, że choć próżno szukać w nich stąpających po ziemi greckich bogów, one same stają się właściwie mitami. Angelopoulos posługuje się starożytnymi opowieściami, naznaczając swoich bohaterów dylematami Elektry, Orestesa, Odyseusza czy Telemacha, i ukazując niezmienność społecznych procesów, ciągłe stawanie przed wyborem między prawami ludzkimi a boskimi oraz bezradność wobec losu. Protagoniści jego filmów często zupełnie nieświadomie podążają ścieżkami swoich mitycznych protoplastów. W "Podróży komediantów", "Spojrzeniu Odyseusza" czy "Aleksandrze Wielkim" bez trudu odnajdziemy Ifigenię, Orestesa czy oczywiście tytułowego Odyseusza. Uwspółcześnianie mitologii u Angelopoulosa polega na dostrzeżeniu postaw i osób podobnych do tych, które znamy ze starożytnych opowieści. Grecki reżyser postępuje podobnie jak Gary Ross i Suzanne Collins w Igrzyskach śmierci, choć znanymi od wieków historiami inspiruje się nieco mniej otwarcie. W swojej adaptacji mitów jest mniej pretensjonalny, bardziej subtelny  - oglądając jego filmy można odnieść wrażenie, że bohaterowie właściwie przypadkiem wpadają na tor starożytnych figur. Ponadczasowość mitów polega na ich nieświadomej powtarzalności.

Proces uwspółcześniania może przebiegać na wiele sposobów i osiągać różny stopień modernizacji. W kinie zdarzają się próby mniej lub bardziej wiernych ekranizacji poszczególnych mitów (Troja, Starcie Tytanów), historie o strukturze inspirowanej mitologią (Igrzyska Śmierci), wpisywanie mitologicznych bohaterów w dzisiejsze trendy (Percy Jackson i bogowie olimpijscy: Złodziej pioruna) czy poszukiwania starożytnych historii w życiu przeciętnych ludzi ("Spojrzenie Odyseusza", "Podróż komediantów"). Mitologiczne historie ulegają reinkarnacjom i przekształceniom, ale są opowieściami na tyle uniwersalnymi, że jeszcze przez długi czas będą inspirować filmowców.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj