Brytyjski serial Doctor Who to bardzo specyficzna produkcja, która z pewnością nie trafi w gusta wszystkich. Już przedstawienie głównego wątku fabularnego niezorientowanym w temacie jest bardzo trudnym zdaniem. Co można bowiem powiedzieć? Taki serial o kosmicie, który podróżuje w czasie i przestrzeni w statku kosmicznym wyglądającym jak angielska policyjna budka z lat 60.? No właśnie, wiem, co sobie pomyśleliście – czyste wariactwo. Ale to całkiem dobra myśl, taka jest bowiem ta produkcja – całkowicie szalona, nieprzewidywalna, często absurdalna i zadziwiająca. Elementy brytyjskiego humoru przeplatają się z ciężkim dramatem, kiczowatymi efektami specjalnymi i historiami, w których główną rolę grają pierdzący kosmici. Jednak mimo wszystko Doktor Who skończył ostatnio 50 lat i jest fenomenem telewizyjnym, który ma grupę oddanych fanów.
W Polsce fandom Doktora Who to grupa niezbyt liczna, biorąc pod uwagę liczbę zapaleńców w Wielkiej Brytanii. Serial należy w końcu do tych niszowych i nie jest łatwo na niego trafić. Kiedy się już jednak to zrobi, można się w nim zakochać lub go znienawidzić. Jeśli się zakochacie, to na pewno prędzej czy później traficie na ludzi, którzy czują to samo. Choć nie możemy się pochwalić ogromną liczebnością, to jesteśmy lojalnym i bardzo zżytym fandomem, w którym panuje wyjątkowo rodzina atmosfera. Tak właśnie było w Krakowie.
Konwent odbył się w sobotę w budynku Arteteki Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie pod nazwą Whomanikon. Został zorganizowany przez klub Krakowskie Smoki, który zajmuje się promowaniem fantastyki, oraz przez portal Gallifrey.pl, największą polską stronę poświęconą Doktorowi Who. Jednodniowa impreza trwała od 12 do 21 i zgromadziła łącznie około 500 osób. Organizatorzy spodziewali się mniejszej liczby fanów, więc choć liczba ta jest niewielka w porównaniu do innych konwentów, to i tak była imponująca. Na krakowskiej imprezie spotkali się fani z całej Polski, którzy w większości poznali się już wcześniej w Internecie, Whomanikon był więc niczym wielki zjazd rodzinny.
Pomimo tego, że całe wydarzenie było przeznaczone dla dość wąskiej grupy osób, to zostało przygotowane bardzo profesjonalnie i z odpowiednim rozmachem. Budynek krakowskiej Arteteki to idealne miejsce na takie wydarzenia. Jest przestronny, klimatyczny i usytuowany bardzo blisko Rynku. Znalazło się w nim miejsce na cztery sale prelekcyjne, które były przygotowane na wystarczającą liczbę zainteresowanych. W budynku jest też świetna knajpa, w której odbyła się pokonwentowa integracja. Rejestracja uczestników odbyła się szybko i sprawnie, a wolontariusze, których na Whomanikonie nie brakowało, służyli wszystkim niezbędną pomocą.
Organizacyjnie impreza wypadła świetnie i nawet jeśli były jakieś niewielkie problemy wśród osób odpowiedzialnych za całość, to nie przeniknęły one do uczestników. Dodatkowo podczas trwania konwentu przygotowane zostały dwa streamy, dzięki czemu nieobecni mogli śledzić niektóre prelekcje. Świetny pomysł! Chętni mogli nabyć doktorowe gadżety, książki, komiksy, koszulki czy piękną, ręcznie wykonaną biżuterię z motywami z serialu. Oczywiście dostępne były także przypinki i specjalnie na tę okazję przygotowane konwentowe koszulki, które można było zamawiać wcześniej.
No url
Program był także strzałem w dziesiątkę, bo został przygotowany z myślą o wszystkich fanach serialu. Można było więc posłuchać o nowych i starych seriach, podyskutować o tym, co nas czeka w nadchodzącym sezonie, dowiedzieć się czegoś o książkach, komiksach czy słuchowiskach. Pojawiła się nawet prelekcja o figurkach kolekcjonerskich! Prelegenci podeszli do zadania bardzo ambitnie, przygotowując tematy, o których zwykle się nie dyskutuje – była więc okazja posłuchać choćby o filozofii politycznej Doktora Who wobec syryjskich uchodźców czy o transhumaniźmie w kontekście serialu. Były konkursy, w tym ten najważniejszy – konkurs cosplay. Zgłosiło się na niego wystarczająco wiele osób, by rywalizacja była zacięta, a po terenie imprezy chodziło mnóstwo Doktorów, Towarzyszek i Towarzyszów, TARDIS (w męskim i żeńskim wydaniu) oraz innych postaci z tego uniwersum. Konkurs cosplay wygrała fanka w przebraniu Płaczącego Anioła, ale największą furorę zrobiła kilkuletnia dziewczynka przebrana za Daleka, która chciała nas wszystkich eksterminować.
Na te kilkanaście godzin budynek Arteteki stał się radosnym, kolorowym i bardzo przyjaznym miejscem, gdzie spotkać się mogli ludzie w różnym wieku i z różnymi doświadczeniami życiowymi, a których łączy to, że wszyscy kochają Doktora Who. Konwent przyciągnął rodziny z małymi dziećmi, pary, ludzi starszych i młodszych - okazał się atrakcyjny dla wszystkich. Nie słychać było żadnego narzekania czy rozczarowania, wszędzie dominowały wesołe rozmowy i dużo śmiechu. Każdy czuł się tam chciany, ważny i potrzebny. Takich wartości naucza Doktor Who i tacy właśnie są ludzie z tego fandomu: niesamowicie otwarci, tolerancyjni, gotowi do pomocy i przyjaźni. Nawet jeśli ktoś przyjechał samotnie i nie znał nikogo, to po całym dniu miał już przyjaciół.
Czytaj także: [QUIZ] Jak dobrze znasz serial Doktor Who?
Pierwszy w Polsce konwent fanów Doktora Who był całkowitym sukcesem. Zainteresowanie przekroczyło oczekiwania, więc istnieje duża szansa, że nie była to ostatnia taka impreza. Za rok chcielibyśmy imprezy większej, może dwudniowej, nowych fanów, kolejnych świetnych prelekcji i paneli. To się może udać. Mimo że fandom Doktora Who nie jest szczególnie duży, to z pewnością jest oddany. Przyjedziemy wszędzie.