Wigilijny show to jedna z klasycznych komedii okołoświątecznych, będąca wariacją na temat słynnej Opowieści wigilijnej. Z okazji rocznicy premiery produkcji przypomnijmy sobie kilka ciekawostek i zobaczmy zdjęcia z planu.
Scrooged to świąteczny film w reżyserii Richarda Donnera, gdzie w roli głównej wystąpił Bill Murray. Film jest wariacją na temat Opowieści wigilijnej Charlesa Dickensa - tutaj również główny bohater zostaje nawiedzony przez duchy, które chcą uświadomić mu magię Świąt Bożego Narodzenia. Oczywiście wszystko to podane jest z odpowiednią dawką sarkazmu, cynizmu i ciętego humoru, co czyni z filmu zabawną komedię w sam raz na nadchodzący świąteczny czas.
Dacie wiarę, że właśnie minęło okrągłych 30 lat od premiery produkcji? Wigilijny show debiutował 23 listopada 1988 roku. Produkcja została nakręcona w trzy miesiące, w dodatku przy budżecie 32 mln dolarów, a już po premierze zajęła 13. miejsce na liście najlepiej zarabiających filmów tamtych czasów (zarobiła łącznie 60.3 mln dolarów w USA, choć jeśli chodzi o odbiór krytyków, recenzje ma doprawdy przeróżne). Dla samego Billa Murraya był to powrót do aktorstwa po czterech latach przerwy - wcześniej grał w hicie Ghostbusters (o ironio, również o duchach), którego sukces przytłoczył go na tyle, że aktor rozważał nawet rezygnację z zawodu.
Co ciekawe, Murray potrzebował długiego przekonywania, by w ogóle zgodzić się na udział w tej produkcji - rolę zaproponowano mu rzekomo już dwa lata wcześniej, jednak wtedy wciąż nie był gotowy na wzięcie na swoje barki głównej kreacji w jakimkolwiek filmie. To jednak nie jedyny powód odmowy - jak sam wspomina, od początku walczył o to, by scenariusz został przepisany od nowa, bo zbyt wiele było w nim elementów, które w ogóle mu się nie podobały. To po negocjacjach z aktorem położono dodatkowy nacisk na wątek romantyczny - jak wspomina Murray, w oryginalnym scenariuszu było tego zdecydowanie za mało. Na etapie produkcji i postprodukcji film ulegał nieustannym cięciom i zmianom - aktor dodaje, że bardzo dużo materiału pozostało na stole montażowym i do tej pory nie ujrzało światła dziennego.
Wigilijny show był dla Murraya okazją do spotkania się z przyjaciółmi z poprzednich produkcji - scenarzystami filmu byli Mitch Glazer i Michael O'Donoghue, z którymi aktor współpracował wcześniej przy realizacji Saturday Night Live. Swoje cameo w nowym filmie świątecznym zaliczył też Paul Shaffer, który grał na pianinie podczas słynnych skeczów Murraya w SNL. Wypatrzyliście go w produkcji? Wcielił się w jednego z ulicznych grajków, obok Milesa Davisa, Davida Sanborna i Larry'ego Carltona. Ponadto w produkcji wystąpili trzej bracia aktora - John Murray, Joel Murray i Brian Doyle-Murray. Rzec więc można, że praca na planie była dla wielu jak sentymentalne spotkanie po latach - przy tym wszystkim jednak nie zabrakło też spięć, które rzekomo miały miejsce między Murrayem a reżyserem. Jak wspomina aktor, sprzeczki i nieporozumienia były między nimi na porządku dziennym - koniec końców jednak udało im się stworzyć film, z którego obydwaj są dziś zadowoleni. Sam Richard Donner wspomina, że przedstawienie Opowieści wigilijnej w wersji komediowej było dla niego prawdziwym wyzwaniem - w końcu to balansowanie na dość cienkiej granicy, której przekroczenie może skończyć się niesmaczną porażką.
Jak to na planie filmów bywa, także i tu przydarzały się trudniejsze momenty, a nawet wypadki. W scenie, w której Carol Kane objawia się przed bohaterem jako Duch teraźniejszych świąt, aktorka nie tylko autentycznie uderzyła Murraya, ale i szarpnęła jego dolną wargę tak mocno, że mu ją rozerwała. Zdjęcia musiały zostać przerwane na kilka dni. Dziś aktorzy wspominają to z rozbawieniem, a sama Kane zaznacza, że Murray był w tych scenach prawdziwą ofiarą przemocy fizycznej. To jednak nie koniec nieplanowanych wypadków - jak się okazuje, taki miał miejsce również w scenie, w której główny bohater upada na podłogę w restauracji. Tego momentu nie było w scenariuszu - jest on wynikiem tego, że Murray poślizgnął się na mokrych schodach, twardo lądując na posadzce. Mamy tu prawdziwy ciąg przyczynowo skutkowy, bowiem schody były mokre dlatego, że chwilę wcześniej aktor chlusnął wodą w płonącego kelnera na potrzeby jednej ze scen. Zdaniem twórców, wszystko to wypadło bardzo przekonująco i zdecydowali się pozostawić te fragmenty w końcowej wersji filmu.
Oto pozostałe ciekawostki na temat filmu oraz kilka zdjęć z planu produkcji:
Jak pamiętamy, głównym bohaterem Opowieści wigilijnej Dickensa był Ebenezer Scrooge. I choć w filmie nie pojawia się nikt taki, to właśnie od jego nazwiska produkcja wzięła swój tytuł. W oryginalnej wersji językowej film nosi nazwę Scrooged - neologizm ten oznacza kogoś, komu przytrafia się doświadczenie Ebenezera Scrooge'a.
W scenie, w której Frank jest przebrany za psa, widzimy drzewo z wyrytym na nim hasłem: "Dick Loves Lauren". Jest to celowy zabieg i laurka reżysera, Richarda Donnera, dla jego żony, Lauren Shuler Donner.
Na wizytówce Claire widnieje napis "Operation Reach Out", tymczasem budynek nosi nazwę "Operation Outreach".
Karabin GE M134, którego w jednej z początkowych scen używa Lee Majors, to dokładnie ten sam rekwizyt, który rok wcześniej był wykorzystywany na planie filmu Predator.
Ścieżka dźwiękowa z filmu została wydana dopiero 23 lata po jego premierze, w 2011 roku. Jej kompozytorem był Danny Elfman.