Za nami emisja już dwóch sezonów bardzo popularnego serialu animowanego pt. „Gwiezdne Wojny: Wojny Klonów”. O samej produkcji napiszę w innym artykule, czas raz skupić się na muzyce, czyli na tym jednym aspekcie, który zawsze był najważniejszy w „Gwiezdnej Sadze”. Od początku animowanej przygody kompozytorem jest Kevin Kiner. Muzykę do pilota kinowego łatwo zrecenzować, ponieważ dostępny jest album, niestety do serialu jeszcze takowy nie wyszedł, więc wszelkie analizy opieramy na emitowanych odcinkach.

Muzyka w Sadze zawsze miała swoją osobowość. Przepełniona wszelaką gamą emocji i kunsztem Johna Williamsa, stała się dla wielu wzorem, jak powinna wyglądać dobra muzyka w filmie. Niestety Kiner Williamsem nie jest i pokazuje to już od pierwszych odcinków. Już sama aranżacja głównego tematu, który pojawia się w tytule, woła o pomstę do nieba, a nawet powiem więcej – można nazwać to profanacją. Mocne słowa, lecz niektóre eksperymenty Kinera nie różnią się niczym od tego, jakby powierzyli komponowanie ścieżki Dj`owi Tiesto. Kiner próbuje być oryginalny, mało kopiuje z Williamsa, co już samo w sobie jest błędem. Co jak co, ale to pewien muzyczny styl, tematy zawsze kojarzą się i tworzą klimat tego świata, a gdy słyszymy coś innego, zahaczającego momentami o banał, klimat pryska.

[image-browser playlist="" suggest=""]

Kevin Kiner

Pierwszy sezon to popis prostej muzyki kompozytora, która oscyluje bardzo daleko od „kanonu Williamsa”. Choć eksperymenty z instrumentami etnicznymi są ciekawe i pokazujące nam muzyczne tematy niespotykanych w kinie ras czy planet, to już wariacje elektroniczne przyprawiają fana Sagi o ból głowy. Tak było też w jednym odcinku pierwszego sezonu poświęconego droidom, kiedy orkiestrę zastąpiły elektroniczne bity z basem oscylującym w klimatach dubu. Co prawda, tego typu „zabiegi” jakoś pasowały i ilustrowały przygody dzielnych robotów z Artoo na czele, lecz z punktu widzenia fana Sagi, przyzwyczajonego do orkiestry Johna Williamsa, było to nie do zniesienia. Muzyka w pierwszym sezonie co najmniej poprawnie ilustrowała akcje, miała swoje momenty dopiero pod koniec. W trakcie wszystko było puste, miałkie, bez emocji w myśl zasady „jest bo coś musi grać”, a nie w myśl podstawy kina „muzyka tworzy emocje”. Niby była orkiestra, lecz brzmiała sztucznie, nie czuć było w niej „ręki muzyków”.

[image-browser playlist="" suggest=""]

Drugi sezon zaczął się ciekawie – pierwsza myśl: „zmienili kompozytora?”. Informacji o tym nie znalazłem, ale nagle elektronika została zastąpiona przez orkiestrę, która brzmiała żywo i dobrze, a niektóre nowe tematy były tworzone w klimacie „ręki Williamsa”. Widz momentami czuł pozytywny progres. Coś zaczynało iść w dobrym kierunku. Z odcinka na odcinek muzycznie było lepiej, bardziej „starwarsowo”, orkiestrowo, ciekawie, nie tak banalnie i prosto. Parę tematów, w których partie smyczków grały główną rolę, było naprawdę godnych pochwały. Nie jest to jeszcze poziom muzyczny Sagi, lecz wyraźnie kompozytor wyciągnął wnioski ze swoich błędów, albo ktoś mu na nie zwrócił uwagę. Pojawiło się też więcej nawiązań muzycznych do Sagi – nie były to natomiast wariacje tematów, lecz smaczki w postaci znanych melodii w formie bardzo zbliżonej do oryginalnej. Pierwsza scena z takim muzycznym smaczkiem to „włączająca się Ciemna Strona” u Anakina torturującego Geonosianina. Tak, dobrze myślicie, w tle zabrzmiał na krótko „Imperial March”, co mogło się bardzo podobać. W drugim sezonie takich rzeczy było w miarę sporo. Pojawiło się też więcej mroku w muzyce, jakby szła w parze z tonem samej produkcji. Tematy Łowców Nagród powiały lekką świeżością, aczkolwiek dało się usłyszeć parę „kopii” znanych melodii. Można wnioskować, że na muzykę został przeznaczony większy budżet i mogli nagrywać na pełną orkiestrę.

Dotąd nie wydano albumów z obu sezonów „Wojen Klonów” i biorąc pod uwagę ilość internetowego narzekania na tę muzykę i jej ogólny poziom, na pewno jej nie będzie. W drugim sezonie zaczęła ona powoli dojrzewać i tworzyć klimat „Gwiezdnych Wojen”. Jeszcze długa droga przed Kinerem, a nam pozostaje nadzieja, że muzycznie trzeci sezon pokaże jeszcze większą klasę, jak i sama produkcja animowana. Aby w końcu kipiała w pełni klimatem... Aby Moc była w końcu z twórcami...

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj