Kiedy po latach dyskusji i prób w końcu oficjalnie ogłoszono zapowiedź serialu, wielu fanów miało mocno mieszane uczucia. Z jednej strony nie można dziwić się radości z przeniesienia na mały ekran świetnego kawałka popkultury, z drugiej jednak każdy, kto czytał komiks, zdawał sobie sprawę, że jego wierna adaptacja jest niemal nie do wykonania. Dlatego też twórcy zdecydowali się jedynie bazować na wydarzeniach z komiksu i zmienić mocno przebieg wydarzeń, co widać już po pierwszym odcinku tego sezonu. Fani komiksu są nieco zawiedzeni, natomiast osoby, które go nie czytały, mogą poczuć się lekko zdezorientowane. Nie ma się co dziwić. Świat Kaznodziei jest mocno skomplikowany, choć w serialu jest to głównie zasługa samych twórców. Akcja pierwszego odcinka toczy się głównie w małym teksańskim miasteczku, którego społeczność nie jest zbytnio uduchowiona. Ich tytułowy kaznodzieja nie potrafi przyciągnąć nikogo do kościoła, a mieszkańcom bliżej do jatek w barach niż bycia przykładnymi obywatelami. Ma tu być odzwierciedlona mentalność ludzi z Teksasu, choć raczej w negatywnym świetle. Wszystko może się zmienić, gdy Jesse Custer łączy się z istotą pozaziemską, Genesis, dającą mu moc słowa. Co ciekawe, w komiksie spowodowało to anihilację niemal wszystkich mieszkańców miasteczka, a w serialu wpłynęło jedynie na samego kaznodzieję, który zmienił swoją decyzję o zrezygnowania z posługi.

Jesse

Jesse Custer, kaznodzieja zdecydowanie bardziej z przymusu niż powołania. Jego czytane z kartki kazania nie interesują grupki znudzonych wiernych, a bezpośrednie porady są niczym wyjęte z prostych książek motywacyjnych. Już w pilocie wspomniana jest jego burzliwa przeszłość, która, bazując na pojawiających się wspomnieniach, prawdopodobnie zostanie pokazana w późniejszych odcinkach. Walka na pięści i ogólna brutalność nie jest dla niego niczym obcym, co doskonale pokazuje sytuacja w barze. W momencie, kiedy połączył się z Genesis, zyskał moc Słowa. Kiedy go użyje, to, co powie, musi się stać, często bardzo dosłownie.
fot. AMC

Tulip

Najmocniej zmieniona względem pierwowzoru postać i chyba najmocniej krytykowany element serialu. Tulip pokazana jest jako istna maszyna do zabijania wykonująca niezbyt sprecyzowane "akcje". Istotną różnicą w porównaniu do komiksu jest fakt, iż jest ona znajomą Jessego z dzieciństwa. W pierwowzorze występowała jako bardziej spokojna, była dziewczyna młodego Custera, która przypadkiem odnalazła go na teksańskiej prowincji.
Ruth Negga jako Tulip O’Hare / źródło: materiały prasowe

Gębodupa

Jego pojawienie się na tak wczesnym etapie jest dużym zaskoczeniem, szczególnie że w żaden sposób nie wyjaśniono, kim jest i w jaki sposób jego twarz stała się tak uszkodzona. Bardzo ciekawe, jak zaprezentować chcą to twórcy serialu, szczególnie że w komiksie zdarzenie to było nierozerwalnie powiązane z latami 90., a jak widać było w pierwszym odcinku, serial jest mocno unowocześniony. Deformacja jego twarzy została wyraźnie ograniczona w porównaniu do komiksu, gdzie na jego widok ludzie dosłownie wymiotowali. I to właśnie jej zawdzięcza swoje przezwisko, którego po raz pierwszy użył Cassidy.
źródło: AMC

Cassidy

Dla niektórych widzów mogło nie być to jasne, ale Cassidy jest wampirem. Wyróżnia go wrażliwość na promienie słoneczne i możliwość regeneracji po wypiciu krwi. Jego postać uzupełnia bardzo specyficzne poczucie humoru i uwielbienie do agresji, które w połączeniu z irlandzkim akcentem dają nam postać osobliwą, ale, co istotne, dość wierną tej oryginalnej. Jedyną większą różnicą jest fakt, iż pokazuje on swoje oczy, które w komiksie przez niemal cały czas były zakrywane okularami przeciwsłonecznymi.
Źródło: materiały prasowe

Pozostali

W pierwszym odcinku serialu mogliśmy zobaczyć jeszcze kilka postaci znanych z komiksów. Jest to choćby mocno złagodzony szeryf Root, czyli ojciec Gębodupy, oraz postać w kapeluszu z samej końcówki odcinka, czyli prawdopodobnie sam Herr Starr. I to właśnie ta druga postać powinna być bardzo istotna w całej fabule. Bez używania żadnych spoilerów można powiedzieć tylko, że poszukuje on Genesis i dzięki niemu wydarzenia w serialu mogą nabrać odpowiedniej dynamiki.

Kontrowersje wokół komiksu

Wokół komiksu wyrosła otoczka kontrowersyjnego i wręcz kultowego dzieła. Takimi samymi przymiotnikami reklamowany jest także serial. Czemu zawdzięczają takie głosy? Kaznodzieja po brzegi wypełniony jest przemocą, momentami zahaczającą nawet o stylistykę gore. Pojawiają się odstrzelone kończyny czy ogromne ilości krwi, a fragmentami można stwierdzić, że twórcy najbardziej upatrzyli sobie wylewający się z postrzelonych czaszek mózg. Sama przemoc jest wierzchołkiem góry lodowej, którą uzupełniają treści obraźliwe, obrazoburcze, a także powiązane z bardzo szeroko rozumianą seksualnością, w tym wszelkimi dewiacjami. Oprócz tego kontrowersje wzbudza podejście do religii i samego Boga, które dla osób wierzących może być bardzo dotkliwe. A skąd opinia kultowego? Dla jednych będzie to zasługa świetnej, niezwykle dynamicznej akcji, która napędzana jest właśnie przez wspomniane kontrowersje. Inni pod przykrywką brutalności i obscenicznego podejścia dostrzegają głęboką refleksję nad znaczeniem Boga, wiary w niego czy nawet całościowej kondycji ludzkości i sensu istnienia. Całości dopełnia specyficzny, mocno ironiczny humor, którego się nie znosi albo się nim zachwyca. Najważniejsze jest to, że komiks po prostu się świetnie czyta, a on sam jest doskonałym popkulturowym odzwierciedleniem lat 90. i samych Stanów Zjednoczonych.
źródło: Egmont
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj