Wyprawa na Księżyc to animowany film oryginalny Netflixa, który jest tworzony od 2016 roku, więc mniej więcej tyle, ile największe kinowe hity tego gatunku. Swego czasu pojawiły się w mediach informacje o projekcie, ale potem sprawa ucichła i nie było wiadomo, co dalej. To ulega zmianie, bo Netflix jest już gotowy pokazać światu Wyprawę na Księżyc. W czerwcu 2020 roku miałem okazję wziąć udział w wirtualnym Q&A połączonym z pokazem pierwszych fragmentów. O projekcie opowiadali: reżyser Glen Keane (animator Disneya, zdobywca Oscara za Droga koszykówko), producentka Gennie Rim, aktorka Cathy Ang i producentka Peilin Chou. Bohaterką Wyprawy na Księżyc jest zdeterminowana i bystra dziewczynka Fei Fei, która buduje rakietę, aby wyruszyć w kosmos i udowodnić, że legendarna bogini księżyca istnieje naprawdę. Jej wyprawa obiera jednak nieprzewidziany kurs i prowadzi ją do niezwykłej krainy pełnej dziwacznych stworzeń.
fot. Netflix
Przede wszystkim szybko okazało się, że historia jest w pełni osadzona w Chinach, nawiązując do kultury i mitologii tego kraju. Bogini księżyca, zwana Chang'e, jest znana każdemu dziecku pochodzącemu z Chin, ale trudno powiedzieć, żeby ktokolwiek w Europie czy USA słyszał o tej postaci. Każdy wielbiciel chińskiego kina wie, że ten kraj, ze swoją historią i kulturą, ma gigantyczny potencjał filmowy. Tym bardziej czuć, że nowa produkcja Netflixa należycie go wykorzystuje, starając się naturalnie wpleść te motywy do ponadczasowej i uniwersalnej historii, a nie na siłę je propagować i promować. Traktują to jako narzędzie do snucia opowieści, które przy okazji pokaże piękne krajobrazy. Co ważne, Glen Keane na wstępie opowiedział o tym, że udał się do Chin, by zobaczyć ten kraj i zrozumieć miejsce, w którym osadzają fabułę.
- Jest coś cudownego w opowiadaniu historii z perspektywy odkrywania, która pozwala ci poznać coś nowego. Jest w tym taka energia, która wywołuje uczucie, że nie możesz się doczekać, by komuś o tym opowiedzieć. Peilin oprowadziła nas po Chinach i podczas tej wyprawy odwiedziliśmy małe nadmorskie miasteczko, które stało się domem Fei Fei. To było niesamowite. Ludzie zapraszali nas do domów i mogliśmy zjeść kolację razem z chińską rodziną w ich domu. Nigdy nie wiedziałem, jak naprawdę wygląda życie w Chinach, a ludzie pokazali mi, że są ciepli i przyjaźni. To było chyba najbardziej inspirujące dla mnie - to, jak wszystko rozgrywa się wokół jedzenia i stołu. Takie elementy stały się kluczowymi punktami naszego filmu od początku do końca. Rodzinna kolacja stała się ważnym momentem historii - opowiada reżyser Glen Keane.
fot. Netflix
Podczas prezentacji i Q&A szybko się okazało, że ten projekt jest bardzo emocjonalnym  dla całej ekipy. Wszystko za sprawą scenarzystki Audrey Wells (Nienawiść, którą dajesz), dla której był to ostatni film przed śmiercią w 2018 roku. Czuć emocjonalny związek ekipy z jej postacią i całym smutnym wydarzeniem. Co ciekawe, dla scenarzystki Wyprawa na Księżyc stała się listem pożegnalnym dla córki. Pewnie pomyślicie sobie to, co mi przyszło do głowy: brzmi jak hollywoodzki banał, ale nie da się ukryć, że często właśnie życie, nieoczekiwane okoliczności i zaskakujące decyzje dają nam największe klasyki gatunków. 
- Chciała, aby ten film był listem miłosnym dla jej córki i męża, który pozwoliłby na rozmowę o tym, co się dzieje, gdy ktoś umiera, o tym, że miłość pozostaje na zawsze. Było to dla niej niezmiernie ważne, aby ten film został stworzony w taki sposób, by to przesłanie pozostało z jej córką i mężem na wieczność. Mieliśmy szczęście, że była jeszcze z nami podczas pierwszego pokazu, więc zobaczyła pierwszą wersję  - mówi Peilin Chou.
Czasem można odnieść wrażenie, że producenci podczas Q&A z dziennikarzami lubią mówić górnolotnie i ładnie, aby tylko pokazać film w najlepszym świetle. W tym przypadku jest jednak inaczej. Gdy widzi się i słyszy daną osobę na żywo,  można wyczuć, kiedy udaje, "gra" niczym aktor, a kiedy słowa i emocje są autentyczne. Gdy zobaczyłem zwiastun Wyprawy na Księżyc, utwierdził mnie w przekonaniu, że Netflix ma coś, czego nigdy nie miał w swojej ofercie. Zaledwie dwuminutowe wideo pokazuje wszystko to, czego oczekujemy po najlepszych animacjach Pixara: dużo emocji, które w pewnych momentach potrafią wzruszyć, obecne przesłanie, które może trafić do widza w każdym wieku oraz - w tym przypadku -  motyw radzenia sobie z żałobą. Oczywiście Pixar w ostatnich latach poruszał kwestię śmierci w Coco oraz w nadchodzącym Co w duszy gra, ale tutaj mamy troszkę inne podejście: powiedziałbym, że bardziej ludzkie, autentycznie i emocjonalnie trafiające w czułe punkty. Gdy historia Coco wchodzi na rejony świata umarłych i duchów, te emocje działają inaczej. Tutaj Fei Fei oczywiście trafia do magicznej krainy bogini księżyca, ale to wszystko staje się metaforą jej kurczowego trzymania się cząstki zmarłej matki. Tym samym ta historia sprawia wrażenie bardziej uniwersalnej pod kątem emocjonalnym i identyfikowania się z rozterkami bohaterki, bez względu na to, czy jesteśmy w Polsce, w Stanach czy Japonii. A co ciekawe, pierwszy trailer, który nam pokazano (możecie go obejrzeć poniżej), skupia się w większości na wydarzeniach na Ziemi i dotyczy budowania rakiety przez Fei Fei. Tym samym ukazują się kolejne motywy: dorośli zapominają, co to znaczy być dzieckiem i nie potrafią wierzyć bezwarunkowo w coś, co może jest, a może nie jest prawdą. Jej ojciec wierzył w boginię księżyca, ale przestał - prawdopodobnie wraz z odejściem żony - dlatego stawiam, że przygoda Fei Fei ma taki potencjał wywołania u widza dorosłego poczucia, że jego wewnętrzne dziecko potrzebuje takich emocji i nie jest to powód do wstydu (niektórzy nadal niestety tak patrzą na animacje). Kto wie, może Wyprawa na Księżyc ma za zadanie udowodnić nam, że czasem każdy z nas powinien mieć w sobie cząstkę dziecka i nigdy jej nie stracić.
- Kocham bohaterów, którzy wierzą, że niemożliwe jest możliwe. Sam to lubię w swoim życiu, więc chyba potrafię się z tym utożsamić. To po prostu jest inspirujące. Wszyscy napotykamy niemożliwe wyzwania w życiu, obecnie bardziej niż kiedykolwiek. Nic nie może powstrzymać bohatera historii przed osiągnięciem celu. Przypadek Ariel, która chciała żyć poza morzem, jest taką samą iskrą jak Fei Fei. 12-latka chce zbudować rakietę i polecieć na Księżyc. To szaleństwo. To jest niemożliwe! Jak do tego dojdzie? - tłumaczy Glen Keane.
Ciekawe jest to, że Wyprawa na Księżyc częściowo jest musicalem. Zaprezentowano dziennikarzom tylko jedną piosenką, która we fragmencie jest w zwiastunie, ale Cathy Ang (młoda aktorka o niezwykłej pozytywnej energii) zaśpiewała ją na koniec wydarzenia. Nie jest to może tak samo chwytliwe jak Mam tę moc z Krainy lodu, ale muzycznie, lirycznie i emocjonalnie potrafi wywołać ciarki na plecach. Jestem bardzo ciekawy odbioru tej piosenki, która w przypadku animacji Netflixa ma szansę zwrócić uwagę na film, podobnie jak hit z Krainy lodu.  Intryguje też fajna zakulisowa ciekawostka. Cathy Ang tak porywająco i emocjonalnie wykonała utwór (który notabene jest związany z jej relacją z matką i trudną rzeczywistością po jej śmierci), że nie nagrywano powtórek. Za pierwszym razem zrobiła to tak, że porwała wszystkich. Śpiewając, roztacza wokół coś tak intrygującego, że trudno potem o tym zapomnieć. Zaskakująca mieszanka wybuchowa w drobnej młodej osóbce. Producentki twierdzą, że muzyka do klejnot w koronie tej produkcji i po tym, co usłyszałem, jestem w stanie w to uwierzyć.
fot. Netflix
+1 więcej
Pod względem stylu animacji jest to poziom zdecydowanie kinowy i wizualnie przypomina Pixara. Nie ma też co się dziwić, bo w końcu Glen Keane to weteran Disneya, więc ma określoną estetykę, którą stara się prezentować w swoich filmach. Wciąż jestem ciekaw, jak będzie wyglądać kraina bogini Chang'e, bo we fragmentach dostaliśmy zaledwie kilka sekund wizualnego kolorowego miksu, który może być czymś na pewno pięknym dla oka. Wiecie, jak wiele animacji stało się hitami, bo jakaś postać drugoplanowa kradła sceny? Czy to Wiewiór w Epoce lodowcowej czy Minionki w swojej serii? W tym przypadku mamy królika Bungee'ego, który towarzyszy Fei Fei. Kilka scen wystarczyło, by zobaczyć, że będzie to mieszanka humoru z urokiem. Tak jak trzeba.
- Sądzę, że każdy z nas chciałby osiągnąć coś, co na pierwszy rzut oka nie wydaje się możliwe. Dobrze jest mieć wzory do naśladowania i powiedzenia sobie: nie, tej osobie się udało. Fei Fei jest mieszanką swoich rodziców. Jej ojciec postrzegał świat w bardzo naukowy, praktyczny sposób, więc Fei Fei jest bardzo inteligentna. Jest też taka jak jej matka, która ma wyobraźnię tak silną i klarowną jak nauka. To te dwie osobowości inspirują ją do budowy rakiety na Księżyc, aby poznać boginię, która żyje po jego ciemnej stronie. To jest szalone, ale udaje się. Nasze marzenia czasem są szalone, ale się spełniają - mówi Glen Keane.
Padło też pytanie o to, czy Wyprawa na Księżyc w jakimś stopniu pomoże zmienić wizerunek Chin na świecie, zwłaszcza w USA, który ucierpiał przez pandemię koronawirusa. Producenci mają nadzieję, że to pozwoli widzom oderwać się od rzeczywistości, wyruszyć w tę podróż do Chin i zobaczyć, że to piękne, magiczne miejsce. Chcą, by ujrzano tam ludzi takich jak wszędzie, a nie winowajców pandemii. Zaś sam koronawirus znacząco nie wpłynął na pracę nad produkcją, bo twórcy kontynuowali działania zdalnie. Proces przebiegł szybko i nie było opóźnień. Oczywiście z uwagi na osadzenie fabuły obsada anglojęzycznego dubbingu jest złożona z aktorów pochodzenia azjatyckiego. A są tutaj takie osoby jak: Phillipa Soo (Chang'e), Robert G. Chiu (Chin), Ken Jeong (Gobi), John Cho (Tata), Ruthie Ann Miles (Mama), Margaret Cho (Ciocia Ling), Kimiko Glenn (Ciocia Mei), Artt Butler (Wujek) oraz Sandra Oh (Pani Zhong). Na pewno dla wielu widzów dorosłych są to nazwiska, która zachęcą do seansu w wersji oryginalnej. Dla producentek i aktorki jest to ważne, by pokazywać na ekranie osoby, które wyglądają tak jak one. Mistyczna reprezentacja ma naprawdę prozaiczny cel: Peilin Chou wspominała, że gdy dorastała, na ekranie nie było osób wyglądających jak ona. Współcześnie mają szansę tworzyć takie historie, ale jednocześnie pamiętając o ich uniwersalności. Patrząc na fragmenty Wyprawy na Księżyc, naturalnie nasuwa się skojarzenie z Pixarem. Nie w znaczeniu wtórności czy nieudolnego kopiowania wzorców, ale w inspiracji tym, co jest najlepsze w gatunku kina animowanego. Netflix do tej pory wojował na Oscarach z kinem artystycznym i z powodzeniem zdobywał nominacje. Wyprawa na Księżyc ma szansę stać się oscarowym hitem, który przerwie dominację Pixara. I to jest duży plus, bo z całym szacunkiem dla genialności Pixara i ich arcydzieł, różnorodność twórców i podejść jest potrzebna, aby każdy się rozwijał i tworzył jeszcze lepsze historie. Jeśli Pixar będzie co roku zgarniać Oscara, ci animatorzy mogą koniec końców znudzić się, bo wyjdą z założenia, że cokolwiek zrobią, będzie to docenione. To może negatywnie wpłynąć na jakość, a tego raczej nikt nie chce. Liczę na Wyprawę na Księżyc! Oby wraz z jesienną premierą nie zawiodła.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj