NORBERT ZASKÓRSKI: Od początku Szczecin miał być miastem, w którym będzie dziać się akcja Odwilży? Nie ukrywam, że jego klimat działa bardzo mocno w całej produkcji. Xawery Żuławski: Gdy zaproponowano mi projekt, to był on już połączony ze Szczecinem. Udałem się na kilka dokumentacji do miasta i stwierdziłem, że to doskonały pomysł, ponieważ Szczecin ma bardzo ciekawą, filmową stronę, szczególnie dobrą dla OdwilżyTak naprawdę, gdyby nie wysokość budynków, to w pewnym momencie można by pomyśleć, że to Gotham City. Takie miałem skojarzenie ze względu na mrok. To miasto, które rzeczywiście ma kilka oblicz. Szczecin ma starą infrastrukturę europejską, ale przy tym ma naprawdę ogromne tereny stoczniowe, na których swoje piętno odcisnęła komuna i socrealizm. Miasto przeszło drogę od dobrobytu do upadku. Kręciło się w nim naprawdę dobrze. Kryminał, szczególnie w Polsce, to jeden z najpopularniejszych gatunków, jeśli chodzi o seriale. Czym Odwilż wyróżnia się na tle innych projektów? Kryminał nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie jest najchętniej oglądanym gatunkiem. Jest również wdzięczną formą do realizacji. Mam nadzieję, że w Odwilży udało się zrobić coś, co jest mi bardzo bliskie, czyli stworzyć kryminał, w którym główna rola została powierzona aktorce. Wydaje mi się, że mam wprawę w tego typu historiach i liczę, że Odwilż będzie miała swój oryginalny charakter. Jednak nie ukrywajmy, że kryminał musi zawierać swoje elementy bazowe, od których nie uciekniemy.  Rzeczywiście coś w tym jest, że w ostatnim czasie seriale kryminalne z bohaterkami w roli głównej są o wiele ciekawsze pod względem emocjonalnym i psychologicznym... Coś w tym jest. Kobiety są pewną bramą do uczuć wyższych, wrażliwości, empatii, do których mężczyźni mają trudniejszy dostęp.  Wydaje mi się, że kobieta potrafi lepiej przekazać te uczucia na ekranie, dzięki czemu łatwiej jest się widzom wzruszyć czy lepiej zrozumieć postać. Żyjemy w czasach bardzo silnej emancypacji kobiet, bo grają one role, które były w przeszłości przeznaczone tylko dla aktorów, choćby policjantów, nawiązując do Odwilży. Jesteśmy w fazie pewnej przemiany społecznej.
fot. Adam Golec
+9 więcej
W Odwilży mamy do czynienia nie tylko z morderstwem, ale również z zaginięciem dziecka i kilkoma dramatami rodzinnymi. Czy takie tematy wiązały się z pewnymi trudnościami w przekuciu ich na ekran, głównie emocjonalnymi? Bardzo dużo pracy włożyliśmy w przerzucenie scenariusza na ekran. Jak wiemy, papier wszystko przyjmie, ale potem przychodzimy my, aby to wszystko odpowiednio poukładać w czasie kręcenia. Czasem niektóre kwestie scenariuszowe są życzeniowe, czyli dobrze się je czyta, ale nie za bardzo nadają się na ekran. Cały czas pracowaliśmy z tekstem. Jeśli natomiast chodzi o sceny emocjonalne, to najbardziej lubię je kręcić. Czasami nawet poszukiwałem miejsc, aby bardziej rozwinąć sceny pod tym względem. Ta intuicja się sprawdziła. Wiedziałem, że jeśli pewne kwestie będą za długo płynąć w odcinku, to będzie to nudne, wobec tego w niektórych momentach musieliśmy położyć silny nacisk na emocje. Odwilż to stan psychiczny głównej bohaterki po tragedii, która ją spotyka. Gdyby nie pandemia i przerwa w zdjęciach, która trwała prawie rok, to podejrzewam, że nasza bohaterka byłaby o wiele bardziej zamrożona w tym stanie. Jednak mieliśmy czas na zastanowienie się, czy Zawieja wytrzyma jako bohaterka w oczach widzów, gdy będzie cały czas wycofana. Kręcenie serialu kryminalnego to również rozwiązywanie od strony reżyserskiej zagadki, którą chcemy opowiedzieć.  Pamiętam, że w pewnym wywiadzie opowiadał pan o tym, że w czasie pobytu u ojca we Francji miał pan styczność z nowościami filmowymi - choćby serią o Indianie Jonesie. Jak to wygląda dzisiaj? Czy bliżej panu do kina artystycznego jak w Mowie ptaków, czy nadal odczuwa pan nostalgię  do popkultury i blockbusterów? Obecnie jestem po realizacji filmu o apokalipsie zombie, więc to może być pewna odpowiedź. Tak naprawdę nie mam wyznaczonej drogi. Myślę, że świat się na tyle skomplikował i rozwinął, jeśli chodzi o media, że granica została zatarta i to wszystko zlało się ze sobą. Platformy streamingowe robią wiele dobrego, ponieważ dzięki nim poszerza się nasz rynek, a to sprawia, że wielu z nas, filmowców, znajduje pracę. To bardzo istotna kwestia, ponieważ czasem, żeby zrobić film fabularny, potrzeba 3-4 lat. Wielość projektów na rynku i coraz więcej pieniędzy pompowanych w nie sprawiają, że twórcy mogą się rozwijać. Jestem reżyserem do wynajęcia i swoją pracą chcę udowodnić, że pasuję do różnych gatunków. Staram się dobrać stosowną formę do projektu.  Nie mam nic przeciwko popkulturze w filmie.  Kiedyś powiedział pan, że aktor staje się pana ulubionym, gdy jest idealny w danej roli. Kim zachwycił się pan ostatnio? Tak, zdarzyło mi się, chociaż mam problem z pewnym traktowaniem filmów przez pryzmat nazwisk. Dzisiaj wszyscy zjadamy hektarogodziny różnych produkcji. Podobało mi się Układanka Netflixa. Mare z Easttown to znakomity serial ze świetnie obsadzoną Kate Winslet. Przy ogromie różnych produkcji z platform streamingowych zaczynam zastanawiać się, czy dzisiaj jest możliwe, aby jakiś projekt był jedyny, niepowtarzalny. Dostaliśmy bardzo dobrą Diunę, chociaż w pewnych elementach jest ona podobna do Blade Runner 2049. Nie jestem przekonany również, czy filmy oscarowe są dzisiaj jakimś wyznacznikiem poziomu unikalności i niesamowitości. Obecnie to, co nam się podoba, to już jest bardzo indywidualna sprawa, ponieważ mamy dostęp do ogromnej liczby tytułów i każdy może znaleźć coś dla siebie. Genialny film w sferze globalnej przestaje istnieć.  W latach 70. i 80. nowa produkcja danego reżysera to było wydarzenie. Teraz również znajdziemy takich twórców - np. Quentin Tarantino czy Christopher Nolan... Można powiedzieć, że dzisiaj są już oni dinozaurami.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj