Tworzenie podsumowań nie jest prostym zadaniem. Zwłaszcza kiedy próbujemy omówić cały rok, na który składa się całe mnóstwo nowych seriali, kinowych premier itd. Rok 2017 był bardzo dobry dla popkultury, choć nie obyło się bez przykrych momentów i skandali, które pewnie będą najbardziej pamiętane, a które celowo tutaj chciałbym pominąć. Najważniejsza dla mnie jest sama popkultura. Jestem gotów wybaczyć jej bardzo dużo, ale nie potrafię przez to przejść obojętnie, kiedy dane dzieło czy wydarzenie nie spełniło moich oczekiwań. Moje osobiste zachwyty stanowią więc:

Zachwyty

Dobre filmy i bardzo dobre filmy

To był naprawdę dobry rok, jeśli chodzi o filmowe produkcje. Praktycznie w każdym miesiącu dostawaliśmy dzieło, które z czystym sumieniem można było polecić znajomym, a nawet wybrać się do kina jeszcze raz. Bardzo duże wrażenie zrobił na mnie Baby Driver, będący zgrabną mieszanką gatunków, ze świetnym aktorstwem i doskonale zmontowanym dźwiękiem. Nie sądziłem jednak, że największy zachwyt po wyjściu z kina będę miał po... animacji. Coco od Pixara/Disneya potrafiło nie tylko rozbawić i wzruszyć, ale także nasze zdolności percepcyjne mogły być w pełni zaspokojone tym pięknym obrazem. Na wyróżnienie zasługuje jeszcze Dunkirk Christophera Nolana i Blade Runner 2049 Denisa Villeneuve.
fot. Sony Pictures

Kino superbohaterskie

Filmy z superbohaterami od lat stoją na bardzo wysokim poziomie, a postrzeganie tych produkcji zmieniło się w porównaniu do tego, co było jeszcze przed dwoma dekadami. Zdarzają się oczywiście wpadki (w tym roku ich także nie brakowało), ale liczba (sama liczba filmów z komiksowymi bohaterami zasługuje na zachwyt) udanych filmów jest wspaniałe. Logan, Spider-Man: Homecoming, LEGO: Batman, Strażnicy Galaktyki Vol.2, czy wreszcie Thor: Ragnarok - w moim osobistym rankingu żadna z tych produkcji nie zasłużyła na ocenę mniejszą niż "8". Nie należę do tych, którzy mogą zmęczyć się tego typu kinem, zwłaszcza kiedy jest tak udane jak w tym roku.

Avengers z Westeros

To na pewno nie był najlepszy sezon Game of Thrones w historii. Bohaterowie nauczyli się podróży w czasie i biegać (latać na smoku) z prędkością światła. Twórcy doszli jednak do takiego momentu, że mogą pozwolić sobie na nieco więcej jeśli chodzi o tworzenie typowej rozrywki dla mas. Stąd chociażby pomysł na samobójczą misję Jona Snow, Tormunda Giantsbane'a, Joraha Mormonta, Berica Dondarriona, Thorosa z Myr, Sandora Clegane'a i wreszczie Gendry'ego. Będąc gotowym do poświęcenia się dla ludzkości lub chociażby dla Daenerys of the House Targaryen, the First of Her Name, The Unburnt, Queen of the Andals, the Rhoynar and the First Men, Queen of Meereen, Khaleesi of the Great Grass Sea, Protector of the Realm, Lady Regnant of the Seven Kingdoms, Breaker of Chains and Mother of Dragons, dostarczyli tyle akcji i emocji (choć pozbawionych większego sensu), czego w telewizji dawno nie widziano, a już na pewno nie w tym roku.
Źródło: HBO

Tom Holland i Gal Gadot

Chciałbym jako fan popkultury wyrazić swoje zadowolenie z faktu, że mam przyjemność oglądania na ekranie Toma Hollanda i Gal Gadot. Ten pierwszy ma niesamowity talent, a rola Spider-Mana z pewnością otworzy mu jeszcze nie jedne drzwi. Gadot jest natomiast świetną osobowością i jak mało która aktorka zasłużyła na rolę Wonder Woman, czyli największej superbohaterki w historii komiksów. Oboje dostali w tym roku samodzielne filmy ze swoimi bohaterami i chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że były udane także dzięki tej dwójce.

Kroniki Time Square

Na koniec chciałbym wyróżnić serial od HBO, The Deuce. To produkcja, której do perfekcji naprawdę dużo nie brakuje. Całość, począwszy od warstwy narracyjnej po świetne oddanie realizmu i epoki, to poziom z najwyższej półki. Świat wykreowany w Kronikach Times Square nie jest łatwy do zdefiniowania. Momentami jest brutalny i brudny, a czasami można w nim znaleźć wiele szczęścia i takiej zwykłej, ludzkiej radości z małych rzeczy. Widzimy, że bohaterami są zwykli ludzie, którzy marzą o przyziemnych rzeczach, a często ich pragnienia nie są wcale tak bardzo skomplikowane. To wreszcie świat, gdzie autor pomysłu na masturbatorium uważany jest za błyskotliwego geniusza.

Rozczarowania

Liga Sprawiedliwości

Trudno powiedzieć, żebym był zaskoczony, że ten film nie wyszedł. Wytypowanie tutaj tego tytułu spowodowane jest ogólnym rozczarowaniem na Filmowe Uniwersum DC. Kiedy pojawiły się plany na stworzenie konkurencyjnego dla Marvela uniwersum, jako fan nie mogłem doczekać się na zupełnie nowe (a także różne) produkcje. A kiedy jeszcze zapowiedziano film Justice League, powiedzieć, że byłem zachwycony, to jak nic nie powiedzieć. Zasługą są nie tylko przeczytane komiksy o tytułowej Lidze, ale także kreskówka (która w krótkim 20 minutowym epizodzie była w stanie lepiej sportretować ekipę superbohaterów), Szybko jednak sprowadzono mnie na ziemię bardzo kiepskim początkiem, postawą Zacka Snydera i problemami w studiu Warner Bros.
Źródło: Warner Bros.

Volta

Nie jestem miłośnikiem obecnie tworzonych filmów komediowych w Polsce. Doceniam jednak wartość filmów z tego gatunku przed dwoma dekadami, kiedy to naprawdę realizowano nie tylko świetnie napisane i zagrane produkcje, ale przede wszystkim były zabawne. Na czele tych udanych stoi oczywiście twórczość Juliusza Machulskiego, który kręcąc Volta, miał ponownie zbliżyć się do tego wysokiego poziomu. No bo jak nie on, to kto? Wyszło jednak bardzo źle, a na nowym filmie Machulskiego zdarzało mi się zamykać oczy ze znużenia. Żarty w tym filmie są suche, a całość sprawdza się lepiej jako reklama Lublina. Smutne, że Machulski musiał uciekać się do takich zabiegów, by dostać pieniądze na film.

Gwiezdne Wojny: ostatni Jedi

Nie miałem do tego filmu większych oczekiwań. Nie jestem zapalonym fanem Gwiezdnych Wojen, ale oczekiwałem niezłej rozrywki i dużej dawki emocji. Wszystko w tym filmie było, ale nie w takim stopniu, jak się spodziewałem. Rozczarowaniem jest fakt, że film ten jest pełen naprawdę dziwacznych rzeczy i scenariuszowych nieporozumień. Spodziewałem się tego, że wiele wyborów i wątków podjętych przez reżysera Riana Johnsona będą odważne, ale niestety jest to kolejny jego film, który potwierdza, że reżyseria tak, ale pisanie scenariuszy już nie bardzo. Trudno jest cieszyć się filmem (a są naprawdę fantastyczne momenty), kiedy przez dużą część seansu człowiek łapię się za głowę.

Słaby wynik finansowy Blade Rannera 2049 i Ghost in the Shell

Nie sądziłem, że jest to w ogóle możliwe, aby tak interesujące produkcje mogły zakończyć się finansową klapą. Zwiastuny i materiały promocyjne stały na przyzwoitym poziomie, a w obsadzie są przecież uznane i bardzo głośne nazwiska. Jest to porażka nie tylko tych filmów, ale w ogóle gatunku, jakim jest cyberpunk. Wielka szkoda, bo może to zniechęcić kolejnych twórców do podejmowania takiej tematyki. Same filmy są jednak naprawdę dobre, zwłaszcza Blade Runner 2049, który jest dla mnie jednym z lepszych filmów w tym roku.
fot. Paramount Pictures

Inhumans

Ten nieudany serial (stosując w tym wypadku eufemizm) jest dowodem na to, że nie wszystko, czego dotknie Marvel, zamienia się w złoto. Tym bardziej, że serial Marvel's Inhumans pierwotnie miał być filmem, ale przez wewnętrzne nieporozumienia i wprowadzenie Inhumans już w Agentach T.A.R.C.Z.Y. spowodowało, że dostaliśmy osiem odcinków żenującej produkcji, za którą odpowiada Scott Buck (tak, to ten od Iron Fista). Dla dobra całej popkultury niech ten facet przestanie realizować produkcje na podstawie komiksów. Wyjdzie to wszystkim na dobre.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj