Brakuje słów, by opisać, co człowiek przeżył w tym przykrym roku. Jakie emocje mu towarzyszyły i jak wielki niepokój tłamsił myśli o przyszłości. Trudna sytuacja na świecie spowodowała, że milcząco zbywam pytania o dalsze plany. Jednak na tyle, na ile to możliwe, chciałabym zakończyć 2022 z pozytywnym komentarzem. Zwłaszcza że cenię sobie ten czas za wiele dobrych, popkulturowych niespodzianek. Bo nie oszukujmy się, okres ten przyniósł ze sobą powiew filmowej i serialowej świeżości. Było co oglądać, komentować i czym się fascynować. I mowa nie tylko o głośnych produkcjach jak Avatar: Istota wody czy chociażby Władca pierścieni: Pierścienie Władzy. Pojawiło się sporo nowości i to one podkradały moją uwagę. W ten oto sposób zbliżający się do końca rok wypełniony został skrajnymi emocjami. Będąc zupełnie szczerą, był on dla mnie wyjątkowym czasem pod innym względem. Spełniło się jedno z dawnych marzeń – mogłam zebrać swoje pierwsze dziennikarskie doświadczenie. Poszczególne myśli przelane na wirtualną stronę zbliżały mnie do dziecięcego wyobrażenia o idealnym zawodzie. Przy każdym artykule rozwijałam swój warsztat, a moje debiutanckie wywiady przyniosły mi ogrom frajdy. Tak jak popkultura nakazuje czerpać z jej dóbr radość, tak też i ja świetnie się bawiłam, łącząc przyjemne z pożytecznym. Choć moja biblioteka filmowych i serialowych propozycji nie ma końca, udało mi się przez ten rok zasmakować paru fantastycznych produkcji. Przede mną jeszcze wiele – również tych, wokół których powstał największy szum. Jednak zapraszam do lektury szczerego wyznania, co poruszyło mnie w tym trudnym okresie. Zapewne dla wielu z Was niewytłumaczalne będzie, że nie zawarłam najgłośniejszych filmów i seriali 2022. Niektóre zwyczajnie nie wywarły na mnie takiego wrażenia, aby tu się znaleźć. Inne zaś wciąż oczekują na swoją kolej.  

Najlepsze filmy obejrzane w 2022 - ranking subiektywny 

fot. materiały prasowe
+4 więcej

Zachwyty

Wszystko wszędzie naraz

Miszmasz gatunkowy, który pochłonął mnie do reszty. Fantastyczna mieszanka niczym najlepsza domowa zupa. Jak sam tytuł wskazuje, jest to film totalny, w którym absolutnie wszystko ma miejsce. A to wszystko wybrzmiewa wszędzie – w każdym wymiarze, każdym świecie, w jednym wielkim multiwersum. Akcja, dramat i komedia dopełniają się wzajemnie, tworząc naraz międzygatunkową jedność. Nie brakowało mi niczego, po prostu oglądałam to wszystko w magicznym letargu. A chwile wzruszeń niezwykle sobie chwalę, bo wśród wartkiej fabuły pełnej spektakularnych scen science fiction, nigdy nie powinno zabraknąć miejsca na ludzki czynnik.

Na Zachodzie bez zmian

Jednym z większych ewenementów jest dla mnie produkcja Na zachodzie bez zmian. Dla osoby wiecznie grzebiącej w wojennej historii Europy, odświeżenie tematu pierwszych światowych walk było niezwykle interesujące. Wojenny horror został nakręcony na wybitnie dobrym poziomie i sparaliżował moje myśli. I może nie jest to arcydzieło, które powali starych wyjadaczy (wszystkich zwolenników wojennego kina), ale jest to z pewnością niepospolity film, krzyczący obrazem i przekazem. A gasnące z każdym ujęciem oczy żołnierzy, dla których nie ma ratunku, po dziś dzień przywołują w mojej głowie refleksję o kruchości ludzkiego życia. Jakże aktualną jak na nasze obecne czasy.

Duch śniegów

Magiczny portret unikatowego świata, który z dnia na dzień gaśnie. Istne dzieło o wielkim filozoficznym kontekście. Naznaczone głębokim sensem i przesłaniem, niestety potęgującym w odbiorcy uczucie smutku. Wraz z seansem kłębi się w głowie coraz więcej przykrych myśli. Prawdziwa kontemplacja. Jest to coś więcej niż zwykły dokument przyrodniczy. Wyrzuca nam, jakie zło wyrządziliśmy bezbronnej naturze. To produkcja o przygnębiającej samotności, rozliczeniu z ludzkim grzechem.

Trzynastu

Wspominam ten film jako nieprawdopodobny obraz heroicznej walki o ludzkie życie.  Choć tytuł odnosi się jedynie do trzynastu istnień, zdołałam zauważyć w tej historii miliardy pękających serc i usłyszałam szept modlitw całego świata. Być może dlatego będę upierać się, że jest to produkcja z przepiękną głębią. Wspaniała praca operatorów, montażystów i samych twórców. Wodna otchłań przedstawiona imponująco dobrze. Było napięcie, wyczekiwanie, wielkie wzruszenie. Jeśli mielibyśmy portretować rzeczywiste katastrofy, to tylko w ten sposób. 

Wednesday

Z jednej strony mocno wyczekiwałam dnia premiery, z drugiej zaś obawiałam się, jak Netflix podejdzie do historii ikonicznej rodziny Addamsów. Upiorny klan, który żyje według własnych zasad, do dziś jest jednym z najmilej wspominanych przeze mnie popkulturowych motywów. To cząstka mojego dzieciństwa, dlatego też pokładałam wielkie nadzieje w odświeżeniu potwornego wizerunku tego rodu. Nie zawiodłam się. Pożarłam cały sezon w jeden wieczór. Wednesday to wciągająca opowieść o braterstwie, heroizmie, oddaniu i ludzkich relacjach. Na tle wszystkiego wyłania się portret najpiękniejszej przyjaźni. Pierwsze zauroczenia, a przy tym podejmowane kroki dodają całej historii młodzieńczego uroku. I oczywiście charyzmatyczna, niesamowita Jenna Ortega. Jak nie dla Addamsów, to chociaż dla niej trzeba to obejrzeć.

Matka

To jest wielkie zaskoczenie, gdyż rzadko kiedy polski serial wywiera na mnie aż takie wrażenie. Jeśli w ogóle można mówić o jakimś wrażeniu przy naszym specyficznym przemyśle. A jednak każdy kolejny odcinek Matki chłonę z jeszcze większym apetytem. Być może to zasługa pierwszego pozytywnego odbioru, a może wzbudzającej sympatię obsady. Niemniej jednak zdecydowałam się umieścić polską produkcję obok tak wielkich, światowych propozycji i wierzę, że nie będę żałować tej decyzji. Na ten moment Matka swoją gęstą siatką międzyludzkich relacji, obrazem psychicznych wzlotów i upadków, ale także intrygującą zagadką kryminalną spowodowała, że bez cotygodniowego seansu odczuwam potężny głód.

Pierwsze wywiady

Niewątpliwie czuję ekscytację pracą, którą wykonałam po dołączeniu do naEKRANIE. Miałam przyjemność poznać fantastyczne osoby i miło wspominam każdą przeprowadzoną rozmowę. Wywiady z Małgorzatą Kożuchowską, Marią Sadowską oraz Anną Dereszowską, w których padło wiele słów o kobiecości i często niedocenianej sile płci pięknej, stanowiły fantastyczną okazję do wymiany wielu ważnych spostrzeżeń. Mile wspominam również rozmowę z Maciejem Zakościelnym, a także z Olafem Lubaszenko, z którymi to weszliśmy w zakamarki kultury oraz obecnych trendów budowania międzygatunkowej sztuki. Każda rozmowa przynosi nowe, bogatsze doświadczenie.

Rozczarowania

Mecenas She-Hulk

Trudno mi wykrzesać jakiekolwiek dobre słowo, gdy myślę o Mecenas She-Hulk. Mimo że końcowe odcinki lekko podratowały zdeptany honor Marvel Studios, serial odkładam na półkę męczących niewypałów, które nigdy nie powinny się ukazać. Niedopracowany scenariusz, sztuczne kwestie i na siłę wałkowany feminizm to absurdalny pomysł na serial. Nie przypominam sobie ani jednej chwili szczerego śmiechu, ale doskonale pamiętam okropne momenty zażenowania. Istny kicz i kpina.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj