O, chociażby taki Nick Slaughter. Kto by powiedział, że to prywatny detektyw. Włosy związane w kucyk, koszula hawajska rozpięta i ukazująca owłosiony tors. Do tego krótkie spodenki i klapki. Powiedziałbyś - jakiś wczasowicz, zażywający uroków wolnego czasu na tropikalnej plaży. No cóż, pozory czasem potrafią bardzo zwieść…

[image-browser playlist="606146" suggest=""]©1991 IO International

Witamy w Key Mariah!

Plaża. Słońce. Kobiety w bikini... Istny raj. Powiedziałbyś - nic tu się złego stać nie może. No cóż, Sandomierz też wygląda jak spokojne miasteczko, a ojciec Mateusz ma tam co niemiara roboty z przestępcami. Podobnie jak Nick w Key Mariah... Ale może od początku.

Kiedyś Nick był policjantem, pracującym w DEA. Jednak przez swoje "niekonwencjonalne" metody szybko "zasłużył" sobie na wcześniejszą emeryturę. Postanowił ją spędzić na Florydzie, w Key Mariah. Jak już było wspomniane - iście to rajskie miejsce. Tylko posiadające jedną wadę (zresztą jak każde miejsce na ziemi) - za coś trzeba żyć, rachunki opłacać. Dlatego Nick postanowił założyć biuro detektywistyczne. Do pomocy najął Silvie Girard, lokalną agentkę turystyczną. I można powiedzieć - trafiła kosa na kamień...

[image-browser playlist="606147" suggest=""]©1991 IO International

Nick i Silvie różnili się pod wieloma względami. Nick - lekkoduch, wpadający co rusz w przelotne romanse, podczas rozwiązywania spraw mający więcej szczęścia niż rozumu. Silvie - stanowcza i poukładana kobieta, ale do tego zadziorna i nie dająca sobie w kaszę dmuchać. Połączenie istnie wybuchowe, jednak dające... nadspodziewanie dobre wyniki.

Ten duet dawał sobie radę z każdym problemem - mniej lub bardzie konwencjonalnymi metodami. Oczywiście, nie obywało się bez kłótni i sporów. Jednak co ich nie zabiło, to wzmocniło. A na pewno sprawiło, że było ciekawie - w malowniczych, tropikalnych plenerach.

Po całych szalonych eskapadach bohaterowie mogli liczyć na chwilę wytchnienia w barze na plaży. Dużym wsparciem był też miejscowy lekarz. Trochę gorzej układały się relacje z policją. No ale cóż - wszystkiego mieć nie można.

[image-browser playlist="606148" suggest=""]©1991 IO International

Wielka szkoda

Wielka szkoda, że ta historia działa się na ekranie telewizora, a nie w rzeczywistości. Sześćdziesiąt sześć odcinków "Żaru tropików" (oryginalnie "Tropical Heat", zwane też "Sweating Bullets") stanowiło przyjemne połączenie sensacji z komedią - co, jak dobrze wiadomo, zawsze prowadzi do sukcesu produkcji. Do tego można też dorzucić odtwórców głównych ról - Roba Stewarta jako Nicka oraz Carolyn Dunn jako Silvie. Wykreowali postacie charakterystyczne, zaś "chemia", jaką pomiędzy nimi zachodziła, napędzała serial.

Nie można zapomnieć też o czołówce serialu, wraz z piosenką tytułową "Anyway the Wind Blows". Bodajże z całego serialu to właśnie ona zapadała w pamięć najbardziej. Te rytmy reggae, które przywodzą na myśl ciepłe plaże, falujące morze... Można tego słuchać w nieskończoność.

Serial składał się z 3 sezonów. Co ciekawe, żaden z nich nie był kręcony w USA - "Żar tropików" był bowiem produkcją kanadyjską. Raczej ciężko sobie wyobrazić plaże Kanady z palmami, dlatego Florydę w pierwszej serii grało Puerto Vallarta w Meksyku. Potem produkcja przeniosła się, ze względów finansowych, aż do... Izraela (ściślej do Eilat)! Tam nakręcono drugi sezon. Trzeci, finałowy, powstawał zaś jeszcze dalej, bo w Pretorii (RPA). Całość produkcji zamknęła się w latach 1991 - 1993. W 2001 roku pojawił się też "Criss Cross", będący filmową wersją dwóch odcinków z drugiego sezonu serialu.

W Polsce serial pojawił się w połowie lat 90. Zdobył sobie sympatie widzów, jednak w porównaniu do tej, jaką go darzono w Serbii, Polska się nawet nie umywała. Ale to historia na zupełnie nowy śródtytuł.

Nick na prezydenta!

Dobrze wiemy, jak niestabilnym i izolowanym państwem była Serbia w latach 90. Jej mieszkańcy mogli tylko marzyć o spokoju. Lub... oglądać go w telewizji. A ściślej w "Żarze tropików". Doprowadziło to do niecodziennej sytuacji.

Otóż Nick Slaughter stał więcej niż postacią kultową. Serbowie, zwłaszcza młodzi, widzieli w nim bohatera mogącego uratować ich kraj. Nick zaczął pojawiać się na plakatach opozycyjnych. Popularne były hasła "Nick na prezydenta" albo "Każda matka powinna być dumna z takiego syna jak Nick Slaughter". Bary zwano "Tropical Heat". A Nick trafił nawet do piosenek...

Jednak długo świat nie zdawał sobie sprawy z tego serbskiego fenomenu. W 2008, dzięki Facebookowi, cała sprawa wyszła na światło dzienne. Postanowił to wykorzystać Rob Stewart, odtwórca roli Nicka. W 2009 przybył do Serbii, aby tam, wraz ze znajomymi, nakręcić dokument o niesłychanej popularności swojej postaci.

Kończąc…

Ktoś mógłby powiedzieć, że "Żar tropików" to tylko serial. I do tego nie najwyższych lotów. Jednak jak dla mnie miał swój klimat - przede wszystkim dzięki plenerom, w jakich był kręcony. Oraz obsadzie. Ale chciałbym tu zwrócić uwagę na coś więcej. To serial, który pokazał, że nie jest tylko rozrywką, ale może mieć konkretny wpływ na ludzi. Na ich postawy, zachowania. A nawet historię.

Nie lekceważmy więc seriali. Wszak nie wiemy, czy aby gdzieś średnio przyjęta produkcja, w innym miejscu nie zrobi wiele dobrego.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj