Niedługo po premierze 300: Początek imperium mieliśmy okazję porozmawiać z Tomaszem Krzemienieckim o jego doświadczeniu z pracy przy hollywoodzkiej superprodukcji oraz ogólnie o współczesnym kinie akcji. Jako kaskader pracował w Polsce przy takich serialach jak "Fale zbrodni", "Ekipa" oraz "Krew z krwi".

ADAM SIENNICA: Praca przy tak wielkiej hollywoodzkiej superprodukcji musi być niecodziennym przeżyciem. Jak wyglądają twoje doświadczenia z planu 300: Początek imperium?

TOMASZ KRZEMIENIECKI: Zaproszenie do wzięcia udziału w produkcji 300: Rise of an Empire było dla mnie wielki wyróżnieniem. Jeden z koordynatorów znał moją pracę i wiedział, jakie mam doświadczenie, więc postanowił dać mi szansę, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Było to swego rodzaju spełnienie marzeń. Praca, którą wykonali kaskaderzy w tym filmie, jest niesamowita, a mój udział w stosunku do reszty był raczej skromny, symboliczny. "Grałem" jednego z perskich niewolników/galerników w scenach zderzenia łodzi podczas bitwy morskiej. Rozmach przedsięwzięcia był olbrzymi. Jedną małą scenę zderzenia statków kręciliśmy przez prawie dwa tygodnie. Jak widać w filmie, ostatecznie w montażu weszły małe fragmenty. W specjalnie zbudowanej scenografii-statku najpierw wiosłowaliśmy na "sucho", potem dochodziły mechaniczne efekty specjalne wbijającego się w naszą burtę statku, a na końcu z olbrzymich silosów zalewała nas woda. Nagrywaliśmy to po kilkanaście godzin dziennie. Do tych scen wybranych zostało kilku starannie wyselekcjonowanych, bardzo doświadczonych, naprawdę znakomitych kaskaderów z całej Europy! Wszyscy musieli być w bardzo dobrej formie fizycznej, aby wiarygodnie mogli odtwarzać swoje role. To świadczy o podejściu i precyzji podczas realizacji nawet tak małych scen. Codziennie przechodziliśmy przez kilka etapów charakteryzacji. Byliśmy goleni, potem nasze ciała malowano specjalną farbą brązującą, następnie nas patynowano, a na końcu była charakteryzacja FX, czyli blizny, rany i krew. Zresztą tę samą technikę charakteryzacji wykorzystano w filmie Pasja Mela Gibsona. Wyglądało to niesamowicie realistycznie. 

Kaskaderzy odegrali w tym filmie chyba znaczącą rolę.

Najlepsze wrażenie robili kaskaderzy, którzy grali Spartan. Wszyscy wyglądali jak figury greckie wykute z marmuru. Żadnych tam malowanych komputerowo brzuchów! Efekt niezwykle ciężkich, wielomiesięcznych treningów (w których miałem przyjemność uczestniczyć) oraz specjalnego reżimu żywieniowego. Na planie był osobny catering dowożony tylko dla kaskaderów. Zresztą te wymagające treningi były jednym z powodów, dla których Gerard Butler odmówił wzięcia udziału. Do ról Greków i Spartan zostali wybrani głównie kaskaderzy pracujący przy pierwszych 300 oraz ludzie o ściśle określonym, greckim typie urody. Wśród nich byli Bułgarzy, którzy mają olbrzymie doświadczenie w pracy przy hollywoodzkich produkcjach oraz bardzo duże umiejętności (w Bułgarii przemysł filmowy jest wysoko rozwinięty i realizowane tam są głównie amerykańskie filmy, a przyjazny system podatkowy stanowi magnes na filmowców). Prawie cały film był kręcony w Bułgarii. Jedynie zdjęcia podwodne kręcono w Londynie, a dokrętki już w Stanach.

Choreografia pojedynków była naprawdę rozbudowana. Jak przygotowywano te walki od strony technicznej?

Choreografie walk były precyzyjnie przygotowane pod pracę kamery. Wielogodzinne próby powtarzane do perfekcji. Techniki i rodzaj walki zaczerpnięto z wielu systemów i sztuk walk. W większości na całym świecie kaskaderzy to ludzie bardzo doświadczeni w sztukach walki, zazwyczaj są to byli wielokrotni mistrzowie świata w różnych sportach walki lub mistrzowie z wysokimi stopniami z tradycyjnych sztuk walki, a także byli żołnierze i komandosi. Poprzeczka jest postawiona bardzo wysoko, ale efekt jest widoczny na ekranie nie tylko w tym, lecz też w innych hollywoodzkich filmach. Dlatego czuję się bardzo wyróżniony i jestem wdzięczny, że mogłem brać w tym filmie udział.

Miałeś okazję spotkać się i pracować z którąś z gwiazd filmu?

Pamiętam jeden fajny moment, jak Eva Green szła ze swojej garderoby na halę zdjęciową. Szła korytarzem w otoczeniu swojej "świty" asystentek, charakteryzatorek itp. Na ten moment zapadła totalna cisza, a ona sprawiała wrażenie, jakby sunęła w powietrzu. Właściwie to nie była Eva Green, tylko Artemizja - zrobiła piorunujące wrażenie na wszystkich. Zresztą w filmie kradnie każdą scenę, w której się pojawia.

Czy jako kaskader lubisz filmy akcji i analizujesz wszystkie niuanse?

Naturalnie z racji wykonywanego zawodu najbardziej lubię filmy akcji, ale decyzja o zostaniu kaskaderem filmowym zrodziła się u mnie z dwóch miłości: do filmu i sztuk walki. Jestem maniakiem filmowym i każdy film oglądam po kilka, a czasami kilkanaście razy. Np. taką Trylogię Batmana mogę oglądać na okrągło. Co prawda teraz mamy Blu-ray i DVD, ale mój rekord z czasów, gdy byłem małolatem, to Wejście Smoka 32 razy i "Klasztor Shaolin" 27 razy w kinie. Oglądając za pierwszym razem każdy film, który mnie wciągnie, nigdy nie analizuję sposobu realizacji. Nie zastanawiam się nad tym, tylko chłonę historię i delektuję się obrazem. Oczywiście potem wracam, rozkminiam, analizuję, skupiam się na detalach i technicznych aspektach filmu. Generalnie bardzo lubię kino i mało jest filmów, których nie lubię. Chyba też z tego powodu, że wiem, jak ciężkiej pracy i zaangażowania wielu osób wymaga ich realizacja.

Wydaje się, że hollywoodzkie kino akcji bardziej oparte jest na pracy grafików niż na umiejętnościach aktorów czy kaskaderów. Co sądzisz o mainstreamowym podejściu do kręcenia akcji? 

Nie zgodzę się z tym, że hollywoodzkie kino bardziej oparte jest na pracy grafików. No, chyba że chodzi o wielkie blockbustery ze stajni Marvela, ale to zupełnie inna bajka. Oczywiście bez komputerowych efektów specjalnych nie byłoby możliwe w dzisiejszym kinie nakręcenie takich scen jak w Niesamowitym Spidermanie czy Avengers, ale graficy i specjaliści od efektów specjalnych największą robotę robią dopiero w trakcie montażu, gdy są już nagrane wszystkie sceny z aktorami i kaskaderami. Na planie podczas kręcenia scen akcji nawet na blue bądź green screenie jest zaledwie dwóch-trzech speców od CGI, dlatego że takie sceny planuje się na długo przed ich realizacją. Kaskader koordynator, gdy przygotowuje jakieś sceny akcji, przedstawia swoje pomysły reżyserowi i dopiero potem wskazuje, gdzie i w jakich momentach musi się wspomóc efektami specjalnymi. I są to te momenty oraz sceny, które byłyby niemożliwe do zagrania przez aktora bądź kaskadera ze względów najczęściej czysto fizycznych (przykład: nowy "Spider-Man"). A i tak trzeba zapewnić materiał wyjściowy, czyli nagrać wcześniej takiego Spider-Mana chociażby na mo capie. To aktor lub kaskader tworzy rolę i odgrywa ją na ekranie - żaden komputer za niego tego nie zrobi. Kiedy film jest już zmontowany, to wtedy obrabiają go graficy. I tak jak wspomniałem, jeśli jakieś ujęcia wymagały użycia CGI, to było to wcześniej dokładnie omawiane i konsultowane wspólnie z innymi pionami na etapie przedprodukcyjnym. Bez jednych i drugich wiele dzisiejszych filmów by nie istniało. Ale to samo można powiedzieć chociażby o kierowcach, którzy wożą aktorów na plan, i wielu innych osobach, bez których nie zrobi się filmu. Film to praca wielozespołowa. Z drugiej strony jest wiele filmów, które nie wspierają się efektami specjalnymi, a odwrotnie się nie da, więc dlatego nie do końca się z tobą zgadzam.

Ostatnio cały świat zachwycał się niesamowitym podejściem do kręcenia scen pojedynków w indonezyjskim hicie "Raid". Świetna praca kamery, fantastyczny montaż zapewniający długie ujęcia, popis umiejętności i szalona choreografia. Czy światowe kino powinno inspirować się tak wyjątkowym podejściem, by zachwycać widzów czymś więcej niż tylko efektami specjalnymi?

W "Raid" sprawa jest prosta. Sceny akcji wyglądają świetnie, bo główni aktorzy to w większości mistrzowie sztuk walki i kaskaderzy. Nawet reżyser ma duże doświadczenie w sztukach walki i wiedział doskonale, co i jak chciał pokazać. Świetne, realistyczne choreografie, bardzo dobrze zagrane i wykonane, a co najważniejsze - bardzo dobrze sfilmowane. Świetne kino akcji. Zresztą proszę zwrócić uwagę na filmy, gdzie funkcję second unit directora - osoby odpowiedzialnej za nakręcenie scen akcji - pełni zazwyczaj koordynator kaskaderów, czyli kaskader z dużym doświadczeniem, który wie, w jaki sposób najlepiej pokazać sceny akcji. Przykłady? Chociażby dwa filmy o 300, ostatnie "Bondy" czy seria filmów o Bournie. Że nie wspomnę o całym kinie azjatyckim, ale to osobny temat rzeka...

Według ciebie - jako kaskadera - kino akcji powinno być oparte na superbohaterach czy na twardzielach o prawdziwych umiejętnościach?

Oczywiście filmów z użyciem CGI na wielką skalę jest coraz więcej i będą się dalej rozwijały w tym kierunku, ale to nie oznacza wcale, że z czasem zepchną na dalszy plan pracę aktorów czy - tym bardziej - kaskaderów. Jeśli chodzi o bardziej "kameralne" filmy akcji, jak Taken czy The Expendables, dla takich produkcji zawsze będzie miejsce w kinematografii, nigdy nie przejdą one do lamusa i zawsze będzie zapotrzebowanie na gwiazdy pokroju Stallone'a czy Schwarzeneggera. Tak długo, jak będzie istniała sztuka filmowa.

Wydaje się, że w gatunku standardem zaczyna być dynamiczna, chaotyczna kamera z ręki i bardzo szybki montaż.

W kwestii szybkiego montażu czy latającej kamery to też nie do końca jest tak, że powoli stają się standardem. Wszystko zależy od charakteru i wizji reżysera na film. I to zależy od jakiego reżysera. Czy takiego, który ma władzę absolutną nad filmem (Polański, Nolan, Tarantino, Spielberg, Lucas, Scott), czy wręcz wynajętego przez producentów do wyreżyserowana danego dzieła (produkcje Marvela), o charakterze którego decyduje osoba trzymająca w ryzach całe przedsięwzięcie, a reżyser nie ma za wiele do powiedzenia. I znowu przykład 300: Początek imperium. Film pierwotnie miał zaplanowaną premierę na koniec lata 2013. I co się stało? Zack Snyder po obejrzeniu pierwszej wersji montażowej reżysera Noama Murro złapał się za głowę. Postanowił przesunąć premierę na marzec 2014. Przemontował po swojemu film i podjął decyzję o dokrętkach, które sam nadzorował. Dlatego uważam, że w kinie jest miejsce dla nazwijmy to klasycznych produkcji i tych opartych na efektach, które nigdy nie wyprą tych pierwszych. Ja uwielbiam i te, i te, a żadnego Iron Mana, Thora, Spider-Mana, Supermana czy Batmana oraz bardziej "przyziemnych" bohaterów jak Yuriego Boykę, Bonda czy Sherlocka Holmesa nigdy byśmy nie oglądali na ekranie, gdyby nie ciężka praca kaskaderów!

Czy według ciebie aktor musi coś w życiu trenować, by wiarygodnie odgrywać sceny walk w kinie? Czy w przeciwnym wypadku będą wyglądać sztucznie, nierealistycznie? Czasem za przykład mechanicznego odtwarzania choreografii stawia się rolę Keanu Reevesa z Matriksa.

Oczywiście dla wiarygodności odtwarzanej postaci lepiej jest, gdy aktor ma doświadczenie w sztukach walki. Największe produkcje zatrudniają już aktorów kilka miesięcy wcześniej, stawiając warunek o fizycznym przygotowaniu do roli. Zazwyczaj jest to okres 8-9 miesięcy przed rozpoczęciem zdjęć. To wystarcza, aby aktor mógł wiarygodnie stworzyć postać opartą na sprawności fizycznej. W praktyce aktor i tak zawsze ma dublera. Przykładowo: ważna scena walki najpierw jest rejestrowana z dublerem, a dopiero potem z aktorem. Wspomniany przez ciebie Keanu Reeves na planie Matriksa był dublowany, ale też sam odtwarzał sceny walk. Ciekawe jest to, że po Matriksie Keanu zakochał się w sztukach walki i trenuje je do dziś, a jego coraz większe umiejętności są widoczne na ekranie. Chociaż moim zdaniem w Matriksie poradził sobie znakomicie. Po tym też można poznać dobrą pracę kaskaderów. Sprawić, aby widz uwierzył granej postaci i nie miał się do czego przyczepić, oglądając ją w akcji. Na przykład Ken Watanabe czy Lucy Liu w ogóle nie znają i nigdy nie trenowali sztuk walki, a mimo to wierzymy ich postaciom, oglądając filmy czy sceny akcji z ich udziałem. Z drugiej strony pamiętam, jak kiedyś szeroko komentowano i mówiono o faktycznych umiejętnościach walki legendy i mojego idola, Bruce'a Lee. Dla mnie niedościgniony po dziś dzień, niekwestionowany nr 1 w kinie akcji - zarówno w umiejętnościach walki, jak i grze aktorskiej w tych scenach.

Najlepsza gwiazda kina akcji, która godnie zastępuje dawnych twardzieli i nie potrzebuje kaskadera do pracy?

W scenach kaskaderskich przoduje Tom Cruise. Mój bliski przyjaciel, kaskader, a także kilku innych kumpli pracowało z nim kilka razy, więc wiem, o czym mówię. Sprawny fizycznie, odważny, zawsze przygotowany na 100 procent, przykładający największą uwagę do scen akcji i bardzo szanujący pracę kaskaderów. Status megagwiazdy kina akcji i pozycja producenta swoich filmów, a także olbrzymie doświadczenie (oprócz wspomnianych atutów) pozwalają mu na wykonywanie samodzielnie najbardziej niebezpiecznych scen kaskaderskich. Niestety zawód kaskadera jest najbardziej niedocenionym zawodem filmowym na świecie. Od jakiegoś czasu krąży po necie petycja odnośnie nagradzania kaskaderów Oscarami. Bo czy bez nich moglibyśmy oglądać na ekranie kolejne "Bondy", "Batmany", "Spider-Many", "Gwiezdne Wojny", "300", "Incepcje", "Grawitacje" i wiele, wiele innych filmów, które po dziś dzień fascynują oraz przyciągają do kin kolejne rzesze fanów i widzów? Czy takie filmy mogłyby powstać? Nie.

Jakie ciekawe projekty masz w planach?

Od jakiegoś czasu przygotowuję się do filmu na podstawie powieści L. Tyrmanda pt. "Zły" w reżyserii Xawerego Żuławskiego. Współpracuję z nim przy wszystkich jego projektach. Robiliśmy razem Krew z Krwi, Wojnę polsko-ruską oraz inne. Bardzo się cieszę na ten nowy film, ponieważ Xawery lubi kręcić sceny akcji i mamy mnóstwo dobrej zabawy w kreowaniu ich. Uważam też, że wychodzi mu to bardzo dobrze.

Czeka mnie również niesamowite wyzwanie w nowym filmie pana Jerzego Skolimowskiego, ale o tym projekcie mogę na razie powiedzieć tylko tyle, że będzie to coś zupełnie nowego w polskim kinie. Jesienią brałem udział w bardzo ciekawym projekcie hollywoodzkim pt. Dracula Untold, który opowiada historię o początkach Vlada Draculi, najbardziej bliską powieści Brama Stokera. I tam mam spory udział jako kaskader. Bardzo wymagająca praca, mnóstwo choreografii i skomplikowanych scen walk, niesamowity zespół kaskaderów. Koordynatorem, który zaprosił mnie do współpracy, jest Buster Reeves, dubler m.in. Christiana Bale'a oraz Toma Hardy'ego w trylogii Nolana, a także Brada Pitta w Troi, niezwykle doświadczony i jeden z najlepszych kaskaderów na świecie. Niezwykłe doświadczenie. Czekam z niecierpliwością na pierwszy trailer i jestem bardzo ciekaw, co z tego filmu wyjdzie, bo praca na planie była naprawdę fantastyczna.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj