W tym wymykającym się wszelkim definicjom „poradniku” zderzają się ze sobą liczne komponenty rzemiosła pisarskiego: pomysł, iskra, ciężka praca, styl, inspiracja. Przeplatają się one z anegdotami i analizami tekstów, tworząc coś na kształt biografii myśli i leksykonu warsztatowego ikony współczesnej literatury amerykańskiej – Kurta Vonneguta. Zlituj się nad czytelnikiem. Zasady twórczego pisania to wyprawa w głąb jego twórczości, której przewodniczką i autorką jest jego serdeczna przyjaciółka i studentka z warsztatów pisarskich w Iowa – Suzanne McConnell.

Napisana na zlecenie fundacji Vonnegut Trust książka ma w przybliżeniu zawierać około 60% słów samego Vonneguta. W skład tego wysokoprocentowego tekstu wchodzą jego przemyślenia dotyczące twórczości i nauczania, poddawane analizie fragmenty jego prozy oraz konspekty zajęć. Resztę stanowi komentarz autorki, jej filologiczny wgląd w twórczość i styl mistrza, a także własna recepcja samej postaci oraz jej wkładu w światową literaturę. McConnell przytacza liczne anegdoty, wycinki rozmów, fragmenty przemówień – tworzy obraz niesłychanie szczegółowy, intymny. Dzieli się swoimi wątpliwościami, czy aby taki fragmentaryczny i często wyjęty z kontekstu sposób przedstawienia Vonneguta nie przysłuży się do fetyszyzacji jego persony jako pisarza? Czy – jak w przypadku Kerouaca i jego zwojów W drodze lub Hemingwaya i jego, urastającym do rangi Mekki, domu w Key West – pamięć o dorobku Vonneguta nie padnie ofiarą kiczu? W Indianapolis, skąd pochodził Kurt, mural z jego podobizną zdobi centrum miasta; na każdym kroku znajdziemy związane z nim pamiątki, a kawiarnie i liczne bary nazywane są frazami z jego książek. Tymczasem McConnell wychodzi naprzeciw tego typu monetyzacji i całą swoją pracą stara się nas przekonać, że największym ukłonem w stronę autora będzie zagłębienie się w jego lekturze. Ona sama robi to niezwykle dokładnie, z precyzją pani mechanik rozbiera jego dorobek na części pierwsze. Król jest nagi, zobaczmy, co ma pod maską.

Źródło: Zysk i S-ka

Na początek otrzymamy kilka objaśnień dotyczących tego, w jaki sposób Kurt został nauczycielem pisania; przyjrzymy się pierwszy krokom, które stawiał jako młody pisarz, a także podążymy śladami jego inspiracji oraz historii, która odcisnęła niemały wpływ na twórczość Amerykanina. Odsłoniona zostanie przed nami niejedna tajemnica czy anegdota, która przekuta zostanie w radę dotyczącą pisania. Wśród nich znajdziemy nieśmiertelne już: znajdź temat, który cię obchodzi; będą też rady dotyczące redagowania tekstu i przepisywania, jak choćby miej odwagę ciąć (co w kolejnych rozdziałach ciekawie korespondować będzie z procesem powstawania jednej z jego książek). Cenne rady dotyczyć będę własnego głosu i brzmienia języka, wokół którego zostaliśmy wychowani. Brzmij po swojemu – mówi do nas Vonnegut i naprawdę ma to na myśli. Posiłkuje się przy tym zabawnym przykładem, w którym zdradza, że mowa potoczna w jego rodzinnym Indianapolis brzmiała jak „piła taśmowa tnąca ocynkowaną blachę”. To nic innego jak echo mowy zasłyszanej w dzieciństwie, komponent losowy (bo nie wybieramy miejsca, w którym uczymy się języka) tak niebywale rzadko pielęgnowany. Stąd teza, że to właśnie dzięki zabarwieniu polonizmami angielszczyzna Conrada była tak wyjątkowa. Przy radzie brzmiącej mów, co chcesz powiedzieć, autorka podaje przykład Hemingwaya, który przepisywał ostatnią stronę Pożegnania z bronią 39 razy. Zapytany przez dziennikarza: z czym miał problem, odparł: z właściwym doborem słów.

Wybrzmiewajmy więc, z głębi własnych trzewi, po swojemu, no i mówmy – dokładnie to, co chcemy powiedzieć.

Oprócz rad Mistrza McConnell dostarcza nam również niezwykle cennych informacji dotyczących procesu powstawania jego sztandarowej powieści – Rzeźni numer pięć. Z licznych źródeł dowiemy się o siermiężnym procesie dojrzewania do opowiedzenia historii o zrównaniu z ziemią Drezna podczas II Wojny Światowej; Vonnegut jako jeden z nielicznych przeżył tę katastrofę, a znalezienie klucza do opowiedzenia tej traumy zajęło mu 23 lata.

Z wielu rad Kurta najbardziej chwytają nie te dotyczące warsztatu, realnych wskazówek dotyczących organizacji tekstu czy ćwiczeń stylistycznych. Najsilniej jego talent nauczycielski objawia się w byciu swego rodzaju przewodnikiem duchowym. Nagabuje na wsłuchanie się we własne myśli, na przebicie się przez tkankę tłuszczu (wszelkiego rodzaju dystraktory, zawistne i deprymujące głosy, własne kompleksy etc.) i dotarcie do swojej inteligencji – a gdy już tam będziemy, cóż... Bawmy się własną wyobraźnią, pozwólmy na nieskrępowany przepływ obrazów i dźwięków, budujmy światy, niszczmy i stawiajmy nowe, coraz to lepsze. Według niego to właśnie sztuka jest sposobem na rozśpiewanie duszy i konfrontację z czystą kreacją, która odsłania złoża indywidualnego spojrzenia na świat i czucia go.

Źródło: Susan Salaz, https://www.atlasobscura.com/articles/kurt-vonnegut-indianapolis-museum

Równie częstym zabiegiem, wykorzystywanym przez McConnell, jest eksplikacja zasad dotyczących pisarstwa zaczerpnięta z fragmentów powieści Vonneguta. Nierzadko ich bohaterowie czy narratorzy dywagują na tematy dotyczące fabuły, budowy postaci czy tajemnego składnika powieściowego, który sprawia, że czytelnik czyta dalej. Książka jest wręcz przepełniona wycinkami tego typu refleksji. Natomiast w sposób już bardziej przyziemny o tych składnikach opowiada sam autor, zaznaczając, że p r a g n i e n i e wyzwala c i e k a w o ś ć – a pomiędzy nimi powstaje n a p i ę c i e. To właśnie w tym trójkącie tkwi siła. W tym i w czymś jeszcze, jak bowiem mówił sam Vonnegut:

Zapewniam pana, że żaden plan współczesnej powieści, nawet bezwątkowy, nie da czytelnikowi prawdziwej satysfakcji, jeżeli autor nie przemyci do niej jednego z tych staroświeckich tematów. Nie zachwalam tematów jako wiernych obrazów, ale jako sposoby skłonienia czytelników do czytania.

Po czym wymienia:

Ktoś pakuje się w kłopoty i z nich wychodzi; ktoś coś traci i odzyskuje; ktoś został skrzywdzony i się mści; Kopciuszek; ktoś stacza się coraz niżej i niżej; jedni ludzie zakochują się w sobie, a mnóstwo innych im w tym przeszkadza; cnotliwy człowiek zostaje fałszywie oskarżony o grzeszny uczynek; człowiek grzeszny uznawany jest za cnotliwego; człowiek dzielnie podejmuje wyzwanie i odnosi sukces albo przegrywa; człowiek kłamie, kradnie, zabija; człowiek popełnia cudzołóstwo.

Sama McConnell wspomina zajęcia, na których Kurt objaśniał studentom i studentkom strukturę (o)powieści. Jej kanwą jest jeden zasadniczy konflikt. Jego brak oznacza brak fabuły. Motywacja i konflikt wprawiają fabułę w ruch, ukształtowują ją.

Na fabułę składają się: ekspozycja, zawiązanie akcji opóźniane przez przeszkody i przeciwności losu, rozwiązanie akcji. Czyli klasyczne wstęp – rozwinięcie – zakończenie.

Klasyczne opowiadanie przypomina dowód geometryczny. Albo kichnięcie.

Ah-ah-Ah-aH-AH-AH-CHOO! Z ozdrowieńczym małym rozbryzgiem na końcu. Albo orgazm.

Warta uwagi jest anegdota Suzanne o obronie pracy magisterskiej Kurta (teza: mity danej kultury nie różnią się od innych artefaktów antropologicznych i tak właśnie powinny być traktowane przez antropologów). Przywoływane są w niej wykresy struktur opowieści, które swój kształt wzięły m.in. od mitów północnoamerykańskich Indian, baśni i bajek czy Biblii.

Wykres zawiera linię pionową:

G – I (Good FortuneIll Fortune)

oraz poziomą:

B – E (BeginEnd).

źródło: Zlituj się nad czytelnikiem, s. 256

Linia pozioma wyznacza pewną stałą – ni to dobrą, ni złą – obrazującą neutralną codzienność. Fluktuacje X i Y (oraz każde poprzednie i kolejne) to zdarzenia osadzone w czasie, które są składowymi opowieści, napędzającymi bohatera do działania. X – jako że na skali znajduje się w polu Good Fortune, oznacza zdarzenie dobre, Y – wręcz przeciwnie.

Na podstawie tego wykresu Vonnegut klasyfikuje m.in. Kopciuszka, Kafkowską Przemianę czy Genesis.

źródło: Zlituj się nad czytelnikiem, s. 258

Historia ta zaczyna się jak prawie wszystkie inne mity o stworzeniu… od schodków z Brzydkiego kaczątka. Ale spójrzcie, co zrobił ten geniusz opowiadania, kiedy dotarł na szczyt schodów w Księdze Rodzaju: […] Sprawił, że Adama i Ewę eksmitowano z idealnego wszechświata, który dopiero co stworzył dla swojej publiczności.
Praca Vonneguta (Fluctuations Between Good and Ill Fortune in Simple Tales), ostatecznie obroniona, stała się na tyle popularną i przystępną opowieścią samą w sobie, że McConnell zachęca nas do obejrzenia krótkiego wykładu na YouTube, w którym Vonnegut w zabawny sposób rozwija swoje tezy:  Choć tytuł tego podręcznika mówi co innego, nie spodziewajcie się litości. Zgodnie z pierwotnymi założeniami jego treść przygwoździ was do foteli na długie godziny. Nie będzie to jednak czas stracony, gdyż zaczerpnięcie z tego źródła przynosi małe oświecenia. Sumę swego trudu w objaśnieniu nam wyjątkowości kultury literackiej jako takiej (a przede wszystkim tej jej konkretnemu wyłomowi, w który wpisana jest twórczość Kurta Vonneguta) oraz znoju, w jakim od ponad dwóch tysięcy lat sztuka pisania powstaje, McConnel podsumuje we wzmiance o pewnej bibliotece. Mowa o wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO bibliotece Opactwa Sankt Gallen, w której znajdują się zbiory ponad tysiącletnich manuskryptów. Ich wystawa zaaranżowana jest w taki sposób, by ukazać historię piśmiennictwa, narzędzia i trud włożony w przepisywanie ksiąg przez kaligrafów. Autorkę Zlituj się najbardziej urzekły jednak utyskiwania zapisane atramentem na gargantuicznym podręczniku do gramatyki łacińskiej, skopiowanym około 850 r. przez irlandzkiego mnicha:

Ja, Eadberct, ukończyłem tę księgę […] z pomocą Boga, nie bez wysiłku fizycznego. Kto nie umie pisać, nie widzi w tym trudu; bo trzy palce piszą, ale pracuje całe ciało.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj