Mówią, że wiosna to czas zakochanych. Wychodzisz na miasto i widzisz na chodnikach zwiększone zagęszczenie par na płytkę kwadratową. W serialach miłość "wylewa się" przez cały rok. Jednak czy w świecie "Trudnych spraw", gdzie w "Pamiętnikach z wakacji" często zastanawiamy się "Dlaczego ja?" , a pojęcie rozterek miłosnych przenosimy do sieci pisząc puste "Kocham (i wciskamy) enter!", żeby w końcu odkryć "Zdrady", można mówić o prawdziwej miłości? Osobiście wątpię w to. Jednak nie zawsze tak było - czy to w życiu, czy to w serialach.
Swoją pracę licencjacką poświęciłem Stanisławowi Barei. Spojrzałem na jego twórczość przez pryzmat kroniki. Szukałem w filmach i serialach, które wyszły spod jego ręki, obrazu jedynie słusznego ustroju: czy to w postaci wszystkich podtekstów, pstryczków w nos dla władzy ludowej czy nawet arcygenialnym podejściu do procesu tworzenia samego reżysera.
Oba te fakty, jak dla mnie, znalazły swoje połączenie w serialu Zmiennicy. Jest to dzieło wyjątkowe, z gatunku tych, o których się mawia "teraz takich nie robią". To właśnie w nim spotyka się historię, którą mogą opisywać kronikarze, oraz prawdziwa miłość - której tak brakuje współcześnie.
Czy ten pan to pani - czyli 1313 zgłasza się!
Młody chłopak, Jacek Żytkiewicz (Mieczysław Hryniewicz), jest jednym z kierowców w Warszawskim Przedsiębiorstwie Taksówkowym (WPT). Razem ze swoim zmiennikiem, Stanisławem Lesiakiem (Bronisław Pawlik), rozwożą klientów po Warszawie starym, niebieskim Fiatem 125p. Wysłużony wóz z każdym kilometrem zbliża się do "emerytury". W końcu, po przekroczeniu magicznej liczby dwustu tysięcy kilometrów przebiegu, przedsiębiorstwo może wystawić auto zmienników na licytację. Jednak plany, jak to w życiu, mają do siebie to, że najczęściej się nie spełniają… Właściwe koleje losu spadają jak grom z jasnego nieba (i to dosłownie). Zwycięska Mysz Postępu i Tradycji - pomnik upamiętniający "obalenie reakcyjnego reżimu marionetkowego władcy Popiela" - nie dość, że wysyła Stanisława do szpitala, to jeszcze niszczy samochód. Jacek zaprawdę ma w tym momencie pod górkę (pomijając nawet fakt jego codziennej, długiej drogi do pracy…).
W innej części Warszawy uczciwe życie prowadzi Katarzyna Piórecka (Ewa Błaszczyk). Wraz ze swoją mamą (Irena Kwiatkowska), ojcem i młodszym bratem mieszkają w małym mieszkaniu w typowym, PRL-owskim wieżowcu. Dziewczyna para się dość niestandardowym zajęciem - jest kierowcą Żuka w Spółdzielni imienia Borów Tucholskich. W rzeczywistości jest jednak osobistym tragarzem rodziny Koniuszków - prezesa spółdzielni Stanisława (Mariusz Dmochowski), jego żony Heleny (Krystyna Kołodziejczyk) i syna Mariana (Marcel Szytenchelm).
[image-browser playlist="591836" suggest=""] ©TVP 1986
W trakcie jednego z wyjazdów integracyjnych pijany przełożony Kasi, Zdzisław Mroczkowski (Janusz Rewiński), zaczyna molestować dziewczynę. Mając serdecznie dosyć poniżania, Piórecka odchodzi z pracy. W ten sposób Kasia po raz pierwszy trafia do WPT. Polityka firmy nie pozwala jednak zatrudnić kobiety na stanowisko kierowcy. Zainspirowana artykułem, jaki przeczytała w prasie, postanowiła użyć podstępu. Wraca do rodziny Koniuszków i wykorzystuje fakt, że Marian ma problemy ze zdaniem prawa jazdy. Fizyczne podobieństwo obojga młodych ludzi stwarza okazję do przeprowadzenia fortelu. Przebrana za chłopaka, Piórecka stawia się za niego na egzaminie i zdaje go. Koniuszkom mówi jednak, że… została zdemaskowana i zgubiła dokumenty Mariana w trakcie ucieczki. Aby nie rzucać podejrzeń na ukochanego synka, Stanisław zleca wypisanie wspaniałej opinii spółdzielni o byłej pracownicy i postanawia, że na jakiś czas zerwą kontakt, by nie skojarzono ich ze sobą. Z taką rekomendacją i męską tożsamością, Marian-Katarzyna bez większych problemów zdobywa wymarzoną posadę taksówkarza.
Stare porzekadło mówi o tym, że "nieszczęścia chodzą parami". W przypadku Zmienników można pokusić się o lekką modyfikację: "nieszczęścia czynią parami". W wyniku tych wszystkich zawiłości losu, dwójka głównych bohaterów spotyka się. Jacek szkoli Mariana-Katarzynę, a ich znajomość pogłębia się. Jednak do związku partnerskiego, w jakiejkolwiek postaci, droga wciąż długa i daleka. Niczym ta, którą wielokrotnie zdarzało się przemierzać tytułowym Zmiennikom. A co, do cholery, miało być za zakrętem? Tego nie wiedział nikt.
[image-browser playlist="591837" suggest=""]©TVP 1986
Jednak Zmiennicy to nie tylko opowieść o rozwijającej się miłości Jacka i Kasi. To prawdziwa mozaika wątków, menażeria postaci oraz niesamowity obraz PRL-u. Ot, choćby wątek mafii narkotykowej. Zmiennicy jako jeden z pierwszych seriali poruszał ten temat. Polska w produkcji malowała się jako dobrze zorganizowany kraj tranzytowy, "łączący" ze sobą Tajlandię i RFN. Najważniejszą rolę w tej siatce pełnił niejaki Krokodylowy (w tej roli sam Stanisław Bareja). To on jest głównym, tajlandzkim zaopatrzeniowcem heroiny. Na swoje szczęście (lub nie) w przemyt zostaje wciągnięty Krashan Bhamaradżanga (Piotr Pręgowski). Między innymi przemyca kiełbasę wypełnioną zdecydowanie innym niż mięso farszem. Spotyka również załogę 1313. I to właśnie w ich żółtym wozie, w rozdartym fotelu kierowcy, chowa przed "strażacką mafią" pewną tajemniczą i cenną rzecz… Zmiennicy to także opowieść zbudowana z pamiętnych już, kultowych scen. Jak chociażby słynne mierzenie prędkości przy sklepie w Zdunach, prostowanie w czynie społecznym szyn tramwajowych przez "siłę umysłu", czy kolejka powstająca zupełnie bez przyczyny pod… skrzynką na listy.
W Zmiennikach można też znaleźć przykład crossu. Pod koniec serialu Jacek i Kasia zaczynają planować wspólne życie, jednak napotykają na swojej drodze poważne przeszkody mieszkaniowe. W czasach PRL kupienie mieszkania było po prostu niemożliwe. Aby móc cieszyć się z własnego M4, należało dostać przydział, na który czekało się latami. Los jednak uśmiechnął się do młodych. Wioząc pewnego docenta, poznali historię nawiedzonego pustostanu w bloku, w którym mieszkał ów uczony. Okazało się, że chodzi o słynne mieszkanie numer 13 przy ulicy Alternatywy 4, zamieszkiwane niegdyś przez towarzysza Jana Winnickiego. Przy jego zdobyciu młodzi też musieli się nagłowić, jednak od czego są… zjawy?
Ostatnim wielkim akordem serialu jest finałowa licytacja żółtej 1313. Auto, pomimo kiepskiego stanu (spowodowanego istną "wojną gangów"), zostaje sprzedane mafii przemytniczej (skuszonej ukrytą w niej dodatkową, kapitalistyczną zawartością) za naprawdę sporą kwotę. "Film się kończy Happy Endem" jak mówią słowa piosenki finałowej. Widzowie w większości pewnie zadowoleni z zakończenia, pozostają z uczuciem ciekawości "co dalej?". Młodzi zdecydowanie wchodzą na nową drogę życia z poczuciem spełnienia. Stare pozostają tylko dwie rzeczy: numer boczny nowej, tym razem czerwonej, taksówki, a także pewna część jej wyposażenia, przełożona ze świeżo sprzedanego wozu...
[image-browser playlist="591838" suggest=""] ©TVP 1986
Mistrz Stanisław przedstawia
O różnego rodzaju ciekawostkach związanych z serialem Zmiennicy można by napisać wielostronicowy esej. Zarówno czasy, w jakich przyszło tworzyć Barei, jak i jego niezwykła kreatywność, stwarzała całe mnóstwo sytuacji, które zasłużyłyby na takie miano.
Wprawnemu oku widza na pewno nie umknie jeden fakt - Jacek Żytkiewicz przez wszystkie piętnaście odcinków ubrany jest… w jedną koszulkę. Nie tak dawno fani napisali do producenta, którego nazwę dumnie na piersiach nosił taksówkarz. Okazało się, że serialowy model koszulki nigdy nie był produkowany przez firmę. Niedługo potem wyszło na jaw, że była to najzwyklejsza podróbka z bazaru.
Taką samą "podróbką" była kiełbasa, która służyła do przemytu heroiny. W tym jednak przypadku członkowie ekipy zostali zatrzymani przez Milicję w trakcie nielegalnej transakcji. Ostatecznie udało się oswobodzić zarówno kupujących, jak i kiełbasę, którą po nakręceniu odpowiednich scen rozlosowano wśród wszystkich biorących udział w tworzeniu serialu (Barei przypadł ten "wydrylowany" kawałek). Samo Warszawskie Przedsiębiorstwo Taksówkowe także było "podróbką" - istniejącego naprawdę Miejskiego Przedsiębiorstwa Taksówkowego (jego filmowa baza mieściła się na terenie Telewizji Polskiej).
[image-browser playlist="591839" suggest=""] ©TVP 1986
Wyjazdy zagraniczne w czasach PRL-u wiązały się z bardzo dużymi kosztami. Mistrz komedii nie był ulubieńcem władz, zatem zawsze dysponował bardzo ograniczonymi środkami na swoje filmy. W trakcie kręcenia scen poza krajem w podróż udawali się tylko niezbędni członkowie ekipy. I tak liczba aktorów była znikoma, a za "granie" brali się reżyser (wcześniej wspominany Krokodylowy, jak również Obywatel Monte Christo) czy też operatorzy kamer (w Zmiennikach akurat grających "samych siebie", czyli pracowników TVP).
Skoro jesteśmy już przy aktorach - Bareja miał w zwyczaju angażować tylko zaufanych ludzi. Z racji swojej opozycyjnej działalności nie mógł pracować z osobami, przy których musiałby ważyć każde słowo. Stąd w serialu natrafiamy na osoby dobrze znane z wcześniejszych produkcji Mistrza. Oprócz wcześniej wymienionych, byli to między innymi Stanisława Celińska, Kazimierz Kaczor, Krzysztof Kowalewski, Marian Glinka, Krystyna Tkacz, Marek Frąckowiak i Mieczysław Czechowicz.
[image-browser playlist="591840" suggest=""]©TVP 1986
Trochę inaczej kwestia wyglądała w przypadku odtwórców głównych bohaterów - jak wiemy, czy to Mieczysław Hryniewicz, czy Ewa Błaszczyk nie byli w tych czasach rozpoznawalni, jednak dostali swe role. Choć nie od początku tak miało być… Wstępnie rola Katarzyny Pióreckiej miała przypaść Jadwidze Jankowskiej-Cieślak. Aktorka odmówiła. Wtedy właśnie reżyserowi "napatoczyła się" żona jednego ze współscenarzystów, Jacka Janczarskiego - czyli Ewa Błaszczyk. O rolę Jacka Żytkiewicza, oprócz Mieczysława Hryniewicza, ubiegali się Krzysztof Stelmaszczyk oraz Cezary Harasimowicz (ostatniemu z nich udało się wcielić w postać Wojtka - kierowcy Kłuska). Przełożonego Kasi, Zdzisława Mroczkowskiego, miał zagrać Wiesław Gołas.
Po stanie wojennym, oprócz wcześniej wspomnianej "zaufanej grupy aktorów", Bareja do swoich filmów angażował również tych, którzy z politycznego bądź też losowego względu znajdowali się w gorszej sytuacji. Takimi aktorami byli Jerzy Markuszewski (internowany za działalność opozycyjną reżyser STS-u, w Zmiennikach zagrał dyrektora WPT) czy Mariusz Dmochowski (poseł na sejm PRL dwóch kadencji z ramienia PZPR, który ze względu na stan wojenny złożył legitymację członkowską i dołączył do bojkotu aktorskiego; w serialu wcielił się w postać prezesa Koniuszko). Dotyczyło to jednak nie tylko aktorów. Ścieżkę dźwiękową serialu przygotował dosłownie w podziemiu zmarły w ubiegłym roku Przemysław Gintrowski - jeden z bardów Solidarności. Oprócz genialnego brzmienia, nadał on dziełu dodatkowy, opozycyjny wydźwięk.
Zmiennicy, podobnie jak i inne dzieła reżysera, naszpikowane są różnymi aluzjami politycznymi. Wymienienie ich wszystkich zajęłoby zbyt dużo czasu. Poza tym z każdym kolejnym seansem odkryć można nowe, co stanowi dodatkowy aspekt atrakcyjności serialu. Wspomnę tu tylko o ogonie pomnika Zwycięskiej Myszy Postępu i Tradycji, który to początkowo miał kształt litery "S" (dla młodszych czytelników - symbol "Solidarności"), ale, jak to skomentowała jedna z postaci, "oni go wyprostują".
Wpływ na serial miały także wydarzenia z życia codziennego. Zmiennicy swoją premierę mieli 18 października 1987. 9 maja 1987 miała miejsce największa katastrofa lotnicza w dziejach polskiego lotnictwa. Samolot Tadeusz Kościuszko Polskich Linii Lotniczych LOT ze 183 osobami na pokładzie rozbił się w Lesie Kabackim w trakcie awaryjnego lądowania. Wszyscy pasażerowie i członkowie załogi zginęli. Z tego powodu w trakcie pierwszej emisji w odcinku piątym "Safari" wycięto scenę, w której samolot lecący z Warszawy do Krakowa gubi rzekomo koło z podwozia, przez co zmuszony zostaje do awaryjnego lądowania.
[image-browser playlist="591841" suggest=""] ©TVP 1986
Ze zmiennikiem ręka w rękę
Dlaczego Zmiennicy są dla mnie tak ważnym serialem? Bo oprócz znakomitego humoru znanego z innych dzieł Barei, niosą za sobą kilka cennych życiowych wskazówek. Po pierwsze - pokazują, jak wyglądało prawdziwe szczęście, co w dzisiejszych czasach, o ironio nieporównywalnie łatwiejszych w większości spraw, wydaje się być celem nieosiągalnym. Po drugie - uczą, jak ważna jest w życiu każdego człowieka historia i tradycja, w serialu zaakcentowana przy okazji dworu Radziwiłłów i opowiadań Jacka. To historia kreuje naszą tożsamość i, jak mawiał sam Żytkiewicz, mamy obowiązek ją znać. I wreszcie po trzecie… Może zabrzmi to naiwnie, ale tylko ten serial jest w stanie wzbudzić we mnie niemal martwą nadzieję, że prawdziwa miłość jeszcze może gdzieś tam istnieć. A przydaje się to zwłaszcza na wiosnę.
Personalny Łukasik (Krzysztof Zaleski) przed feralnym wyjazdem z Lesiakiem zwrócił się do kierowcy słowami "ostatni kurs, panie Stanisławie". Zapewne nikt nie był w stanie przewidzieć, że faktycznie ten kurs okaże się ostatnim. Serial Zmiennicy był niezamierzonym pożegnaniem Mistrza polskiej komedii Stanisława Barei. W czerwcu 1987 roku reżyser wyjechał na stypendium do Essen. Rankiem 11 czerwca 1987 roku doznał wylewu krwi do mózgu i trafił do szpitala. Poinformowano o tym żonę, która natychmiast złożyła wniosek o wydanie paszportu w trybie pilnym. Milicjanci nie spieszyli się jednak z przekazaniem dokumentu. Kobieta otrzymała go dopiero 12 czerwca i natychmiast wyjechała do męża. Tam, w niedzielne południe, 14 czerwca 1987 roku mistrz Stanisław Bareja zakończył swój najdłuższy film.
Paradoksalnie skłoniło to ówczesną wszechmocną instytucję cenzury, która bez wątpienia przyczyniła się do przedwczesnej śmierci reżysera, do ograniczenia swojej pasji nadmiernego posługiwania się nożyczkami. Wyrzuty sumienia? Być może. Jedno jest pewne - rację miał Jacek twierdząc, że "to się musi zawalić".