Zimmer i Howard, czyli dwie twarze Bruce'a Wayne'a
Co więcej, jako wielki fan efektów pracy Elfmana nie był pewien, czy on sam będzie w stanie przekonać się do "Batmana" skomponowanego na nowo. Poza tym niemiecki kompozytor nie chciał stworzyć kolejnego soundtracku "z rozmachem", opartego głównie na podniosłych motywach orkiestrowych, a doskonale wiedział, że właśnie tego potrzebuje hollywoodzka produkcja o superbohaterze. Sam miał chęć na uniknięcie patosu i… trochę elektroniki. Po długich rozmowach z Christopherem Nolanem postanowił zaprosić do współpracy swojego przyjaciela - Jamesa Newtona Howarda, mając nadzieję, że ten wniesie do projektu trochę świeżego spojrzenia.
Ponoć obaj kompozytorzy planowali sprzymierzyć siły już od dawna, a praca przy filmie "Batman: Początek" okazała się być świetną ku temu okazją. Jak powiedzieli sami twórcy, główny bohater filmu posiada przecież dwie twarze. Włożenie odpowiedzialności za muzykę na barki dwóch artystów, z których każdy ma już doświadczenie i wyćwiczony styl, jeszcze bardziej miało podkreślić rozdźwięk w osobowości Bruce'a Wayne'a. Z oczywistą korzyścią dla filmu.
Piraci w Londynie
Jeśli wierzyć Zimmerowi, mieszkania obu kompozytorów oddalone są od siebie tylko o cztery ulice, co zapewne ułatwiało współpracę. Tym bardziej, że nie podzielili tematów muzycznych pomiędzy siebie, jak to się zazwyczaj robi, tylko każdy tworzyli wspólnie. Z czasem prace zaczęły nabierać tempa, a cztery ulice stały się zbyt dużym dystansem. Wyjechali zatem do Londynu, gdzie wynajęli pokoje usytuowane dokładnie na przeciwko siebie - przy czym drzwi do nich były przez większość czasu otwarte.
Londyn był również miejscem, gdzie Zimmer i Howard regularnie udawali się na polowania na muzyków, których zapraszali do wzięcia udziału w nagraniach ścieżki. Z tej okazji odwiedzili siedziby największych orkiestr londyńskich. - Byłem jak pirat - mówił Zimmer. - Chodziłem i kradłem najlepszych instrumentalistów z różnych orkiestr. W efekcie zespół, który możemy usłyszeć w "Batman: Początek", liczył sobie około stu członków.
Systematyka strachu
Głównym celem kompozytorów było zrozumienie i przełożenie na dźwięki wizji Christophera Nolana. Wiele godzin rozmów z reżyserem nie poszło na marne. Misja utrzymania wielkiej orkiestry z dala od patosu zakończyła się sukcesem. Zamiarem twórców było odwrócenie ról tak, aby orkiestra zagrała elektronikę, a sample były bardziej orkiestrowe. Przez to "żywe" instrumenty nie wybijają się tak wyraźnie na pierwszy plan, jak dzieje się to w innych dziełach Zimmera i Howarda.
"Batman" Nolana oparty jest głównie na uczuciu strachu. Mała luka, która powstała po zniwelowaniu roli orkiestry została wypełniona niepokojącą elektroniką przybliżającymi klimat mrocznego miasta Gotham z komiksów świata DC. Bardzo dobrym przykładem jest utwór "Molossus" z wplecionymi w tło sample'ami i rytmem, nasuwającym skojarzenie z uderzeniami skrzydeł nietoperza.
Zimmer mówi, że ścieżka dźwiękowa do "Batman: Początek" jest kompozycją zamkniętą i tworząc ją nie myślał nad ewentualną kontynuacją. Subtelnym sygnałem potwierdzającym te słowa może być fakt, że każdy utwór z płyty został nazwany łacińską nazwą danego gatunku nietoperza. Zabieg ten, choć niezwykle ciekawy, nie został powtórzony przy następnych częściach filmu. Powodem mógł być fakt, że o ile ścieżka dźwiękowa do pierwszej części skupiała się głównie na niejednoznacznej postaci Bruce'a Wayna, o tyle dwie następne równie mocno inspirowane były postaciami jego przeciwników.
Golarką po strunach - obłęd
Po dobrym początku przyszedł czas na "Mrocznego Rycerza". Główny temat muzyczny był już gotowy. Tym razem rzecz rozbijała się o stworzenie motywów dla dwóch, bardzo wyrazistych czarnych charakterów - Jokera i Dwie twarze. Rewelacyjna gra aktorska Heatha Ledgera i Aarona Eckharta dodatkowo motywowała muzyków.
Tym razem kompozytorzy zdecydowali się podzielić zadaniem. Zimmer sam o sobie mówi, że wbrew wszelkim stereotypom na temat Niemców, woli panować nad chaosem niż utrzymywać ład. Dlatego z entuzjazmem zaklepał dla siebie temat inspirowany postacią nieprzewidywalnego Jokera. W ten sposób postał utwór "Why So Serious?" oparty na szarpanych dźwiękach skrzypiec, elektrycznej wiolonczeli, gitary i… golarki, którą brutalnie traktował struny w poszukiwaniu brzmienia idealnie oddającego obłęd i psychozę. Efekt podkreśla dźwięk, przypominający nieubłagalne tykanie zegara i krótki fragment zagrany na rozstrojonym pianinie.
Howard wziął na siebie temat Harvey'a "Dwie twarze" Denta. Bohater ten, zanim stał się kolejnym postrachem mrocznego Gotham City był nazywany przez jego mieszkańców "promykiem światła" -dlatego też kompozytor zdecydował się rozpocząć utwór "Harvey Two-Face" bardzo klasycznie. Dopiero później atmosfera bankietu ustępuje miejsca pełnym żalu i tragedii brzmieniom pianina, sekcji smyczkowej oraz dętej.
Tysiące internautów za jednego Howarda
Tym razem kompozycje Zimmera i Howarda okazały się być godne prestiżowej nagrody Grammy w kategorii Najlepsza ścieżka dźwiękowa do filmu. Przez ten sukces Zimmer podszedł do muzyki ilustrującej ostatnią część trylogii z jeszcze większymi ambicjami. Pozbawiony pomocy Howarda poprosił o wsparcie internautów. Potrzebował ich głosów (i to liczonych w setkach tysięcy), jak mówił "bełkoczących, ryczących, krzyczących, szeptających", które można byłoby wykorzystać w filmie. Jeden post umieszczony przez niego na Twitterze doprowadził do przeciążenia serwisu Ujam.com, dzięki któremu można było dokonać nagrania.
Przygotowując się do pracy nad ścieżką do "Mroczny rycerz powstaje" Zimmer często słuchał muzyki z pierwszej części trylogii. W końcu, ze zbyt duża ilością nieszablonowych pomysłów, postanowił przeprowadzić nagrania eksperymentalne. Efekty były na tyle dobre, że od razu spodobały się Nolanowi, nie wspominając już o samych muzykach, którzy o tych dwóch dniach sesji "testowej" rozmawiali z entuzjazmem jeszcze przez kilka miesięcy. Wyniki tego eksperymentu możemy częściowo usłyszeć w utworze pojawiającym się w zapowiedzi ostatniej części trylogii - "Imagine the Fire".
Obie ciemne strony Batmana
Oczywiście, nie udało się uniknąć porównań do Danny'ego Elfmana, któremu w swoim dziele z powodzeniem udało się uchwycić niepokój wywołany groteską i mrocznym absurdem - swoistą koulrofobię, czyli strach przed klaunami. Lęki, które udźwięcznić mieli Zimmer i Howard są bardziej realistyczne i bliższe współczesnemu widzowi. Dlatego przy ocenie muzyki do trylogii należy pamiętać o tym, że Nolan pokazał Batmana zupełnie inaczej niż Burton - mniej komiksowo, bardziej jako człowieka niż symbol, a jednocześnie równie mrocznie. Duet Zimmer-Howard zrozumiał tę wizję - tego jednego na pewno nie można im odmówić.