W kolejnym odcinku "12 Monkeys" od razu jesteśmy rzucani do 1987 roku, który był zapowiadany jeszcze w pilocie. I akcja nie zawodzi. Szybko wkrada się sporo dynamiki, a gdy przechodzimy do scen w klubie, zaczyna być naprawdę ciekawie. Pierwszy raz widzimy, że Ramse i Cole już naprawdę nie są przyjaciółmi, tylko wrogami. Ich spotkanie musi zakończyć się śmiercią któregoś z nich. Brawa dla twórców za moment, w którym Cole zostaje dźgnięty, a zakapior ma wykonać na nim egzekucję - przez cały odcinek budowane jest napięcie i otoczka, jakoby mielibyśmy pożegnać Cole'a. Co prawda trudno było oczekiwać, że tak w istocie się stanie, ale plus za budowanie odpowiedniej atmosfery wokół sytuacji. Odcinek 11. jest kompletnie inny od pozostałych, bo nie skupia się na misji Cole'a, nie obserwujemy też zmagań w 2015 roku, a całość staje się opowieścią o Ramsem. W tym momencie  "12 Monkeys" staje się jeszcze ciekawszym i lepszym serialem, bo twórcy dali pole do popisu postaci drugoplanowej, która przez pół sezonu tak naprawdę nie miała nic specjalnego do roboty. Przedstawienie zmagań Ramsego okazuje się zabiegiem interesującym i przede wszystkim szalenie dobrze rozwijającym tego bohatera. Jego działania, motywacje i sposób, w jaki rozbudowuje się jego charakterystyka, są pięknym popisem scenarzystów, którzy tym jednym odcinkiem zrobili z (wydawało się, że niepotrzebnej) postaci drugoplanowej gracza kluczowego dla fabuły serialu. Kto by pomyślał, że to wszystko rozwinie się w takim kierunku? [video-browser playlist="675918" suggest=""] Teraz, gdy wiemy, kto jest Świadkiem, kompletnie inaczej można spojrzeć na poprzednie odcinki serialu. To, co wydawało się banalne, czasem groteskowe i absurdalne, teraz nabiera sensu i pokazuje, że twórcy wszystko świetnie przemyśleli. Zastanawia mnie wciąż jedna rzecz - ktoś przewidział przybycie Świadka i pozostaje w tym momencie pytanie, kim jest ta osoba. Jakie ona ma znaczenia dla historii i skąd wiedziała? Ten odcinek nie tylko dodał wyrazu całemu serialowi i dotychczasowym wydarzeniom, ale też potrafił solidnie zaintrygować nowymi pytaniami. Wbrew pozorom interesująco wyglądają wydarzenia w 2015 roku. Wiemy, że Aaron jest teraz na usługach Armii 12 Małp, więc będzie próbować jakoś odciągnąć Cassandrę od tego wszystkiego, by zapewnić jej bezpieczeństwo. Minus tego jest tak naprawdę jeden - choć wiemy, że Cassandry lubi Aarona, zaczynam odnosić wrażenie, że bardziej ma się ku Cole'owi. Czuć to trochę w tym odcinku, gdy tylko bohater powraca do ich życia. Oby jednak fabuła nie szła w kierunku trójkąta miłosnego, bo będzie to - delikatnie mówiąc - niepotrzebne. Czytaj również: „12 małp” – twórca opowiada o końcówce 1. sezonu "12 Monkeys" w 11. odcinku oferuje to, czym ten serial bryluje od samego początku - świetną historię, która jest dopracowana, pomysłowa i potrafi zaintrygować. Jeden z niewielu w tej chwili emitowanych seriali, na którego kolejny odcinek czekam z niecierpliwością.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj