2 Broke Girls to taki rodzaj sitcomu, który albo się kocha, albo nienawidzi. Momentami jest niezwykle przegięty, przerysowany, a niektóre żarty i kpiny mogą wzbudzać zażenowanie. Mimo to Max i Caroline rozwijają swój babeczkowy biznes już drugi sezon, idzie im to zaskakująco dobrze i cały czas są w stanie bawić widzów, nawet gdy wyrzucają sobie nawzajem, że są sukami - ot, kwintesencja 2 Broke Girls.
Dziewczyny stają się być coraz bardziej przepracowane. Łączą prowadzenie sklepu i pracę kelnerek w restauracji u Hana. W idealny sposób pokaz ich zmęczenia zaprezentowała Caroline, która podczas przyjmowania zamówienia od klientów przysnęła na stojąco. Mimo to nie odpuszczają, a tym razem stawką jest 4 tys. dolarów, czyli kwota, której jeszcze nigdy nie zarobiły za jednym razem. Celem jest zrobienie okrągłego tysiąca babeczek.
[image-browser playlist="595430" suggest=""]
©2013 CBS
Teoretycznie niewykonalne zadanie na koniec odcinka jak zwykle kończy się happy endem, a w robieniu babeczek pomagają wszyscy – nawet Han, przeżywający z Max swój „pierwszy raz” (kolejny pokaz płytkiego i charakterystycznego humoru). Na szczęście tym razem obyło się bez przydługich scen z Sophie, bo jak to w każdym serialu bywa – są bohaterowie, których widzowie lubią, ale są też tacy, na których nie da się patrzeć. Pani Kachinsky należy do tych drugich.
Nadal w serialu obecny jest Andy, który w wyraźny sposób nie może zapomnieć o Caroline, mimo że tydzień wcześniej zerwali ze sobą. Mam wrażenie, że ich wątek nie został jeszcze zakończony i twórcy planują coś ciekawego – oby nie trójkąt z Max, choć po 2 Broke Girls spodziewać się można wszystkiego. Jest to chyba najbardziej niegrzeczna i w pewnym sensie prymitywna komedia emitowana przez CBS, ale skoro się sprzedaje (oglądalność dopisuje), to po co nagle zmieniać jej format?
Ocena: 7/10