Filmy i seriale sensacyjne charakteryzują się tym, że muszą mieć właściwe tempo akcji. Fani tego gatunku nie przepadają za dłużyznami, przegadanymi scenami i wątkami miłosnymi. Ma się dziać – to jest najważniejsze. 24: Legacy jest ideałem telewizyjnym pod tym względem. Najnowszy odcinek dostarcza widzowi w tej kwestii sporo emocji i nie daje odpocząć nawet na chwilę. To dopiero trzeci epizod, a akcja toczy się już na najwyższych obrotach. Pierwsze skrzypce gra oczywiście Eric Carter, który przez całą długość odcinka próbuje odzyskać dane wywiadowcze posiadane przez jego byłego kompana. To właśnie ich wspólna historia generuje najwięcej dynamicznych akcji. Za każdym razem, gdy na ekranie pojawia się główny bohater, możemy być pewni, że zaraz coś wybuchnie. Wszystko wskazuje na to, że ta tendencja utrzyma się do końca serialu. Corey Hawkins sprawdza się dobrze w roli twardziela z przeszłością. Z jednej strony emanuje z niego wielka siła i pewność siebie, z drugiej ma spojrzenie wrażliwego chłopca. Dobry materiał na nieskazitelnego protagonistę. Szybkie tempo to nie tylko walki, strzelaniny i wspomniane wybuchy. Na zapleczu CTU oraz za plecami senatora Johna Donovana także wiele się dzieje. W każdym z tych wątków mieliśmy kilka mocnych zwrotów akcji. Czy Nilaa rzeczywiście jest niewinna? Co kombinuje stary Donovan? Czy w CTU jest szczur? Z takimi pytaniami zostajemy po trzecim odcinku. Dotychczasowe epizody pokazały, że odpowiedzi padają dość szybko, a ich miejsce zajmują kolejne niewiadome. Serial ma zbyt dynamiczną formę na stagnacje w tych elementach. Mamy jeszcze niezbyt szczęśliwy segment szkolny. Tutaj dopiero tempo nabiera zawrotnej prędkości. Pewien nauczyciel chemii, zakochany na zabój w swojej uczennicy, planuje razem z nią zamach w szkole, współdziałając z bratem swojej oblubienicy. W międzyczasie niedoszli terroryści zabijają chłopaka dziewczyny, który później zmartwychwstaje i ostatkiem sił ucieka z miejsca zbrodni. W końcu pada nieprzytomny na szkolnym boisku, skąd zabiera go karetka. Scenarzyści nieźle sobie pofolgowali w tym wątku. Nawiązując do powyższego, niezbyt mądrego segmentu, warto zastanowić się, czy 24: Legacy to tylko zawrotna prędkość akcji, czy może kryje się w tym jakaś głębsza treść, ubrana w dynamiczną formę. Znamy przecież produkcje kinowe i telewizyjne, które imponują spektakularnymi motywami sensacyjnymi, będąc przy tym dość ubogie pod względem klimatu, rozwiązań fabularnych i mądrego przesłania. Czy 24: Legacy jest właśnie taką produkcją? Nie jest łatwo w prosty sposób odpowiedzieć na to pytanie. Wydarzenia szkolne są doskonałym przykładem pewnej niefrasobliwości w pisaniu historii. Zachowania bohaterów nie są zbyt racjonalne, a sama intryga trochę nie trzyma się kupy. Z drugiej jednak strony wątek polityczny na tą chwilę prezentuje się dość interesująco. Twórcy inspirując się najlepszymi telewizyjnymi produkcjami tego typu, budują intrygę w sposób logiczny i przemyślany. Wątek główny, w którym kluczową postacią jest Eric Carter, także ma dużo zalet. Mimo że opiera się on główne na motywach sensacyjnych, w bieżącym odcinku twórcy znajdują nawet chwilę na refleksję, kiedy to nasz protagonista odbywa dość dramatyczna rozmowę ze swoim przyjacielem Benem Grimesem. Nie ma może w tym wielkiej głębi psychologicznej, ale to dobry znak, że twórcy pozwalają od czasu do czasu uzewnętrznić się bohaterom. Dzięki temu powierzchowność postaci znika, a pojawiają się prawdziwe, ludzkie emocje. Jak więc finalnie ocenić 24: Legacy po trzecim odcinku? Pozytywnie! Intryga potrafi zainteresować, bohaterowie nie są znowu tacy sztywni i papierowi. Wątek szkolny natomiast można traktować jako pewien niezamierzony element komiczny. Forma wciąga, treść też daje radę. Zawsze jest zapotrzebowanie na dobrze zrealizowaną rozrywkę telewizyjną. Zobaczymy, jak będzie dalej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj