Przede wszystkim oceniam serial 24: Legacy jako człowiek, który nie oglądał oryginalnej serii o przygodach Jacka Bauera. Dlatego skupiam się na serialu jako odrębnej historii, całkowicie niezależnym telewizyjnym bycie, bez nawiązywania do oryginalnej wersji. Moja ocena uwzględnia tylko i wyłącznie wnioski na temat tej zaprezentowanej na ekranie opowieści. Carterowi i jego ekipie z CTU udaje się w końcu schwytać Jadalle po zbombardowaniu jego kryjówki. Jednak przy okazji bohater dowiaduję się, że z Bin-Khalidem współpracuję tajemniczy Naseri, z którym Eric ma zatarg z przeszłości. Żołnierz decyduje się kontynuować misję i powstrzymać antagonistę, zanim zrobi coś strasznego. Jednak wróg okazuje się bardzo przebiegły. Przede wszystkim na pochwałę zasługuję Asim Naseri. Postać, która jest według mnie o niebo bardziej ciekawym czarnym charakterem niż psychopatyczny Jadalla Bin-Khalid. Wyrachowany, zimny, wyprzedzający o krok naszych bohaterów. Tak naprawdę mimo tego, że pracuje dla młodego terrorysty, wydaje się, że to właśnie Asim pociąga za sznurki w całej tej sytuacji. Naseri po prostu jest bardziej przekonujący jako antagonista, który stanowi zagrożenie dla CTU i Stanów Zjednoczonych. W jego alfabecie plan A, ma zawsze plan B, C i tak dalej. Najlepiej różnice pomiędzy tymi dwoma czarnymi charakterami widać w scenie ucieczki z bazy CTU. Jadalla jest zagubiony w całej sytuacji, nie wie co powiedzieć, okazuje się, że Naseri cały czas zwodził młodego bojownika. Asim jest tutaj pewnego rodzaju władcą marionetek. Nie kupuję natomiast tego wciskanego nam wątku romantycznego Isaaca i Nicole. Taka intryga wrzucana na siłę do serialu. Niby jest pomiędzy tymi bohaterami jakieś miłosne napięcie, wynikające z ich wspólnej przeszłości, jednak nie wzbudza to żadnych emocji. Taki zwykły zapychacz czasu ekranowego. To samo tyczy się kwestii związku Rebecci i Johna. Senator dostrzegł okrutne oblicze żony i teraz czuje się zagubiony. Wydaje się, że ten wątek także był wprowadzony z przymusu, aby w jakiś elegancki sposób doprowadzić do sceny uprowadzenia Donovana przez terrorystów. Poza tym niezrozumiałe jest dla mnie, że postać Johna ma więcej współczucia dla swojego ojca, który współpracował z terrorystami niż dla żony, która za wszelką cenę chce ich złapać. Trochę już męczące stają się także pobudki, którymi kieruje się Carter. Poświęca wszystko, aby tylko powstrzymać wroga narodu. Jednak jak się dowiedzieliśmy z tego odcinka, robi to także z pragnienia zemsty. Niby wszystko ok, jednak w pewnym momencie jego rozterki zaczynają się gryźć ze sobą, co rzutuję na sposób postrzegania tej postaci. Nie wiadomo już, czy Eric jest dzielnym agentem, czy rozchwianym emocjonalnie aniołem zemsty. Co do scen akcji to tutaj się nie zawiodłem, wszytko zagrało jak trzeba. Sekwencja z rozbrajaniem bomby w piwnicy oraz scena ataku Naseriego na bazę CTU były bardzo dobrymi elementami tego odcinka. Pełne napięcia i mocy sprawiły, że oglądało się je z zapartym tchem. Najnowszy odcinek 24: Dziedzictwo wywołał u mnie mieszane uczucia. Kilka naprawdę dobrych elementów powiązano z zupełnie zbędnymi wątkami. Jednak to nadal dobry serial sensacyjny, który ogląda się bez zgrzytania zębami.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj