24: Live Another Day z każdym kolejnym epizodem rozkręcało się i stawało coraz lepsze, ale ten trend musiał w pewnym momencie zwolnić. Jedenasty odcinek nadal ogląda się świetnie, ale miał on tego pecha, że jest poniekąd "uwięziony" pomiędzy zwrotami akcji. Potężny twórcy obiecali na finał, a i niemały mieliśmy przyjemność oglądać tydzień temu. Rozpoczęła się więc zabawa w kotka i myszkę. Jack, choć pewnie chciałby bardzo wpakować Chengowi kulkę w łeb, musi pojmać go żywego, aby oczyścić Amerykanów z podejrzeń o sprowokowanie międzynarodowego konfliktu. Oczywiście wszystko się komplikuje, a my nadal nie mamy pojęcia, jakim cudem scenarzyści chcą zamknąć wszystkie wątki w ostatniej odsłonie.

Mocną stroną 24 w tym sezonie jest znakomita adaptacja do 12-odcinkowego formatu, a co za tym idzie, brak owijania w bawełnę. Jack dowiedział się o udziale Marka w zasadzce bardzo szybko i zanim się obejrzeliśmy ujawnił go jako zdrajcę. Gdyby przyjrzeć się jednak bliżej motywacjom Boudreau jakie kierowały nim cały dzień, bardziej pasuje tu inne określenie użyte przez Bauera, który w końcu wypowiedział na głos to, co wszyscy widzowie krzyczeli do ekranu od maja: "Ty idioto!" Potem nadszedł czas na to, co głównemu bohaterowi tak świetnie wychodzi od piątego sezonu – zabijanie złych Rosjan. Tym razem nie w hotelu czy konsulacie, ale w ogrodzonej posiadłości, które przecież od Dnia 4 Bauer infiltruje prawie z zamkniętymi oczami. Świetna scena, sporo trupów i przede wszystkim fantastyczna chemia, która na przestrzeni serii wykształciła się pomiędzy Sutherlandem i Strahovski. Spin-off z Kate Morgan? Ja bym oglądał.

Zobacz zwiastun odcinka:

[video-browser playlist="635493" suggest=""]

Czytaj także: "24: Jeszcze jeden dzień" ze stabilną oglądalnością

Coraz bardziej widoczna staje się intencja twórców do zamknięcia wątków, jakie ostały się po sezonie szóstym. I nie mówię tu tylko o Chengu, ale również o Audrey. Producenci serialu stacji FOX powiedzieli kilka dni temu, że w ich słowniku nie istnieje słowo "szczęśliwy", co tylko bardziej każe nam się obawiać o los bohaterki. Pamiętacie finał Dnia 6? Jack opuścił swoją ukochaną i tym gestem kupił jej kolejną dekadę życia. Ale jak wówczas powiedział James Heller: "Prędzej czy później wrócisz do akcji, a moja córka zapłaci za to najwyższą cenę, tak jak twoja żona! Czy ten moment ma nastąpić w wielkim finale? Musicie przyznać, że wszystko pasuje tu jak ulał, a kobiety Jacka nigdy nie miały łatwo w świecie 24.

Ostatni odcinek ma przedstawiać 13 godzin, domknąć dobę i być zarazem pierwszym w historii produkcji, który nie rozgrywa się w czasie rzeczywistym. To tylko 43 telewizyjne minuty, a historii do opowiedzenia cała masa. Podobno twórcy szykują coś spektakularnego, a jeżeli komuś należy się kredyt zaufanie to właśnie im. Wszyscy spodziewamy się, że Jack zapobiegnie globalnemu kataklizmowi, ale kto wie, może to jest właśnie ten moment, w którym nasz bohater świata nie uratuje. Tego by się po 24 godzinach nie spodziewał nikt, nastąpiłaby całkowita zmiana reguł gry i zostałaby otwarta furtka do stworzenia szalenie intrygującego 10. sezonu. Cóż, ja mam nadzieję, że spełni się choć to ostatnie.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj