Zaskakujący wątek z osobą ojca Eleny poddającego torturom wampiry dla wyższej sprawy jest naprawdę ciekawy i sprawia, że można żywić nadzieję, iż serial potoczy się w dobrym kierunku. Odcinek ten jest lepszy od poprzednich, widać znaczną poprawę. Ciemniejsza strona Graysona, o której nie miała pojęcia jego córka, jest jak najbardziej trafiona. Posłużenie się figurą człowieka uważającego, że cel uświęca środki, jest dobrym zabiegiem fabularnym. Lekarz, który zadawał cierpienie wampirom, aby za pomocą cudownych właściwości krwi ratować ludzi, nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego działania mogą zagrozić w przyszłości jego córce. Postępowanie Graysona było sensowne nie tylko z powodu tego, że jego lekarskie powołanie polegało na stawianiu dobra pacjenta ponad wszystko (szczególnie małej dziewczynki), ale również wynikało z faktu, że należał do Gilbertów, którzy nienawidzili wampirów. Retrospekcje Eleny i dziennik jej ojca są w tym kontekście interesujące.
Drugim istotnym wątkiem jest miłosne poświęcenie się Damona i zerwanie z Eleną dla jej dobra oraz jednoczesne odtrącenie Katherine przez Stefana. Oba wydarzenia następują w tym samym momencie. Wywołuje to mieszane uczucia. Można uwierzyć, że Stefan pod wpływem wcześniejszych doświadczeń zbliża się do Katherine i odżywa, choć na krótko, ich dawna namiętność. Dawniej młodszy z braci Salvatore nie pomyślałby o seksie z Katherine, nawet jeśli nie jest już z Eleną. Zmienił się, ale po wspomnianej intymnej sytuacji uświadamia sobie, że wciąż kocha Elenę. Nie przemawia jednak do mnie zachowanie Damona, który walczył o jej miłość, a teraz tak łatwo z niej rezygnuje, ponieważ jest "zły" i nie chce, aby duchy jego przeszłości ich dręczyły. W serialu wygląda to tak, że robi to po to, aby dać zielone światło bratu. Jego obawy, że nie zasługuje na Elenę, mogą być uzasadnione, ale przecież ona wie, z kim się związała i nie zgłasza ani jednego słowa protestu w odniesieniu do przeszłości Damona. Sam wątek torturowanego starszego brata Salvatore wydaje się zrobiony na siłę. Niemożliwe też, aby Stefano był tak znieczulony na cierpienie, którego kiedyś doświadczył jego brat. Przechodzi nad tym do porządku dziennego. Wydaje się, że wprowadzenie Enzo i niespodziewane zachowanie go przy życiu miało służyć rozstaniu Damona z Eleną, bo to on uświadamia Salvatore jego podłą naturę. Wątek miłosny czeka zwrot akcji. Prawdopodobnie Stefano i Damon zamienią się rolami. Zrobi się ciekawie, ale, jak już wspomniałam, trochę to wszystko naciągane.
[video-browser playlist="634366" suggest=""]
Bezsensowne jest zachowanie zarówno Wesa, jak i Enzo. Czy Wes jest aż tak naiwny, że wierzy, iż Enzo z trucizną w organizmie pokona Damona? W konsekwencji i tak bracia Salvatore znajdą jego laboratorium. Faktycznie, może poświęcić obiekt swoich eksperymentów dla zabawy. Wysyła po prostu Enzo na, w jego przekonaniu pewną, śmierć. Bardziej absurdalne jest jednak to, że Enzo, świadomy trucizny, która rozchodzi się po jego ciele, zamiast jak najszybciej zabić Damona, ucina z nim sobie pogawędkę.
Zaletami tego odcinka jest dobra muzyka (utwory towarzyszące pierwszej i ostatniej scenie są świetne), cięty dowcip Damona i Katherine, a także postępowanie bohaterki. Rozśmieszył mnie tekst Damona skierowany do Aarona: "Dawaj w serce następnym razem". Objawy starzenia się Katherine są zabawne, jak również jej uwaga na temat soku z kapusty czy własnego samobójstwa. Kolejny raz potwierdza się to, że jej postać jest jednym z największych plusów serialu. Choć Katherine szuka wybaczenia i pragnie odejść z tego świata szczęśliwa w miłości, tak naprawdę wcale się nie zmieniła. I dobrze! Nadal jest zarozumiała, przekonana o swojej atrakcyjności (nie zamieniłaby swojego ciała, bo takie właśnie podoba się Stefanowi), pełna optymizmu mimo kiepskiej sytuacji, dba tylko o siebie i decyduje się dalej robić to, co umie najlepiej, a więc walczyć o przeżycie. Wątek Katherine jako podróżniczki jest interesujący i trudno uwierzyć, aby został zaprzepaszczony przez upadek ze schodów (poprzedzony, zdaje się, atakiem serca).
Pamiętniki wampirów stopniowo na powrót stają się coraz lepsze. Mimo iż serialowi daleko jeszcze do ideału, to jednak finał jesieni pod znakiem pięćdziesięciu twarzy Graysona i jak zawsze niezawodnej Katherine uważam za udany.