Po głośnym monologu na rozdaniu Złotych Globów, zdaje się chętniej komentowanym niż sama gala, gwiazda Rickiego Gervaisa świeci jeszcze mocniej. Obok Russela Howarda, Grega Daviesa czy Daniela Slossa jest teraz najmodniejszym brytyjskim komikiem. Od lat produkuje seriale i produkcje telewizyjne (absolutnie fenomenalne An Idiot Abroad, oryginalne The Office, Derek i wiele, wiele innych), a After Life to jedna z jego najciekawszych propozycji – warta polecenia zarówno fanom brytyjskiej komedii (jedynej słusznej!) oraz melodramatycznej psychodramy. Miałem przyjemność recenzować dla naEKRANIE.pl pierwszy sezon After Life i opisywałem go w superlatywach. Gervais potwierdził swoją formę w balansowaniu między dramatem a komedią – oba bieguny wzajemnie się napędzały. After Life usypiało moją czujność brytolskim gagiem, żeby raptem uderzyć czymś dogłębnie przytłaczającym. Na tym polega siła komediodramatu, na tych żabich skokach między nastrojami – nawet w obrębie jednej sceny. I jakiemu gatunkowi bliżej jest do naszego przeżywania życia, niż do komediodramatu? Gervais najwięcej komedii odnajduje w ludzkiej słabości. W obrębie drugiej serii wiele razy wręcz skazuje swoich bohaterów na bycie groteskowym pośmiewiskiem. Brodaty listonosz, pragnący umówić się z przebojową prostytutką, prosi Tony’ego o zaanonsowanie go od jak najgorszej strony.  "Powiem, że wyglądasz jak zwłoki wyłowione z rzeki" – proponuje Tony. Po chwili zastanowienia, listonosz stwierdza, że to fajny pomysł: "Tylko dodaj, że zostały wyłowione w jakiejś szemranej dzielnicy. Nie tam, gdzie są wille i drogie sklepy, ale przy jakiejś fabryce". Później towarzyszymy mu w tej randce, najbardziej niezręcznej w długich dziejach randkowania, ale trudno mi było nie trzymać za niego kciuków, tak bardzo liczyłem, że ten człowiek będzie szczęśliwy. Ta scena była jednocześnie przezabawna, czuła i… rany… całkiem romantyczna!
źródło: netflix
A takich scen było dużo, dużo więcej. Gervais najciekawsze obrazki nakreślił dookoła głównego bohatera, który niczym Superman elokwencji, coach z przypadku, pomaga różnym postaciom dobrym słowem. Jest w tym wręcz przesadnie skuteczny, ale taka hiperbola miała sens – bohater radzi sobie świetnie w pomaganiu innym, bo nie bardzo potrafi pomóc samemu sobie. Nie potrafię wyodrębnić historii drugiego sezonu After Life od pierwszego. To moje główne zastrzeżenie – ta seria jest dokładnie o tym samym. Miałem wręcz wrażenie, że niczym w sequelu niektórych gier wideo, protagonista stracił trochę umiejętności wypracowanych w finale poprzedniej części i startował od zera. Serialowy Tony zmaga się z tym samym problemem, co poprzednio, i wcale, wbrew sugestii z końcówki poprzedniego sezonu, nie ruszył ze swoim życiem dalej. To dyskusyjne, czy w ogóle mogę z tego konstruować zarzut. Wszak After Life nie oglądam dla rozwoju fabuły. Do serialu najbardziej przyciąga mnie jego brytyjskość: ulokowanie na cennej, angielskiej prowincji, krzywe zęby i niewymuskani ludzie, powściągliwość i narodowy dystans do ciebie – gdzie Don’t Give a Heck jest wymieniane naprzemiennie z God Save the Queen. Nikt, kogo wzruszył i rozbawił poprzedni sezon, nie powinien odwracać się od kolejnego. Nie oczekuję więc po tym sezonie czegoś nowego.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj