Nowy odcinek serialu Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. skupia się w całości na wątku Leo Fitza, który chce dowiedzieć się, co stało się z resztą jego zespołu feralnego dnia, w czasie obiadu w barze. W tym celu rozpoczyna współpracę z amerykańską armią, w której tajnym więzieniu się znajduje. Jednak wkrótce z pomocą przychodzi mu dawno niewidziany przyjaciel, Lance Hunter. Panowie łączą siły, aby odnaleźć Coulsona i spółkę. Trop prowadzi ich do tajemniczego kosmity i obdarzonej niezwykłymi umiejętnościami dziewczynki. Przede wszystkim dobrych ruchem narracyjnym w nowym epizodzie było przeniesienie ciężaru na historię Fitza, dzięki czemu widzowie mogli uzupełnić pewne niewiadome w prezentowanej nam od początku sezonu opowieści. To wszystko rzuciło światło na ważne kwestie, jak na przykład to, kim jest tajemniczy mężczyzna, który porwał ekipę agentów lub to, co robił Fitz w czasie jego nieobecności. W ten sposób uzupełnione zostały narracyjne braki, co nadało całej historii zdecydowanie większej spójności. Przede wszystkim bardzo ciekawy wydaje się tutaj wątek tajemniczego kosmity, Enocha i Robin, dziewczyny znanej z jednego z poprzednich sezonów. Obydwoje są pewną specyficzną wariacją na temat strażników czasu, co bardzo dobrze sprawdza się na ekranie, szczególnie motyw z przepowiadaniem przyszłości za pomocą dziecięcych rysunków. Postać Robin doskonale wypada jako nieoczywista wyrocznia, zaś Enoch to idealny bohater, który wykona mokrą robotę, a jednak nie jest przy tym jednowymiarowy, bo posiada ponadprzeciętną empatię , która w ciekawy sposób kontruje z jego emploi. Zdecydowanie najmocniejszym punktem tego odcinka jest relacja pomiędzy Fitzem i Hunterem. W pewnym momencie epizod staje się serialową wersją filmów z gatunku buddy movie. Obydwaj bohaterowie świetnie się uzupełniają, stanowiąc przy tym swoje zupełne przeciwieństwa. Hunter to złotousty luzak o przebojowym charakterze, Fitz to bardziej wycofany mózgowiec, który nie może sobie poradzić z traumą. Świetnie ogląda się każdą scenę z ich udziałem. Moim faworytem jest zdecydowanie sekwencja ich pierwszego spotkania w więzieniu amerykańskiej armii, która pełna jest świetnego humoru połączonego z niezłą sceną akcji. Bardzo dobrym sposobem twórców było zastosowanie listów do magazynu piłkarskiego, które służyły jako rodzaj komunikacji między bohaterami. Fanom Gwiezdnych Wojen (w tym mnie) na pewno spodoba się również puszczenie oka przez scenarzystów w jednej ze scen, w której słyszymy kultowy dialog z filmu Star Wars: Episode V - The Empire Strikes Back. Za dobre poprowadzenie tej relacji twórcom należy się spory plus. Nie sprawdził się natomiast element czarnych charakterów w tym odcinku, którzy zostali potraktowani kompletnie po macoszemu. Mimo że są to nieoczywiści antagoniści, w których krył się pewien potencjał, to wszystkie kwestie ich dotyczące ukazano nam w bardzo marginalny sposób. Właściwie ich działania służyły tylko jako przerywniki dla dalszego prowadzenia historii głównych bohaterów. Zaprezentowano nam przedstawicieli armii jako nieudolnych, mało inteligentnych i źle przeszkolonych osobników, którzy nie są w stanie poradzić sobie z byłymi agentami T.A.R.C.Z.Y. Szkoda. Jednak dostaliśmy pewne przesłanki co do tego, że ten wątek może mieć spore znaczenie w dalszej części sezonu i otrzymamy kolejny, ciekawy czarny charakter. Czas pokaże. Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. w swoim nowym odcinku odejściem od głównej historii nadali dodatkowego wymiaru całej opowieści i zaprezentowali nam interesujący wątek jednego z bardziej lubianych bohaterów. W kolejnym odcinku Fitz spotka resztę zespołu i jestem ciekaw, jak dalej potoczy się ta coraz bardziej interesująca fabuła.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj