Uniwersum Obcego pokazało odbiorcom już pełen przekrój, jeśli chodzi o gry wideo. Zdarzały się zarówno pozycje ocierające się o wybitność, na przykład niezwykle klimatyczne i trzymające w napięciu Obcy: Izolacja, jak i tytuły, na które nawet najwięksi fani marki najchętniej spuściliby zasłonę milczenia. Dobra wiadomość jest taka, że Aliens: Dark Descent znajduje się znacznie bliżej tej pierwszej grupy.  Dark Descent zaskakuje, bo do tej pory "growy" Obcy kojarzył się przede wszystkim z produkcjami nastawionymi na akcję i straszenie. Tutaj oba te elementy są obecne, ale znajdują się niejako w tle. Przede wszystkim mamy do czynienia z taktyczną strategią oferującą rozgrywkę w czasie rzeczywistym. Brzmi to nieco skomplikowanie, ale w dużym uproszczeniu można przyrównać to do mariażu założeń serii XCOM, choć bez podziału na tury, ze szczyptą rozwiązań rodem z klimatycznego Darkest Dungeon.  Podczas zabawy kierujemy czteroosobowym zespołem (ale kontrolowanym jak jedna jednostka) kolonialnych marines, którzy przedzierają się przez lokacje wypełnione przerażającymi i śmiertelnie niebezpiecznymi ksenomorfami. Przeciwnicy nie grzeszą może (sztuczną) inteligencją, ale nadrabiają to liczebnością oraz zaciekłością. Gdy już atakują, to robią to bezlitośnie i nie dają nawet chwili na wytchnienie, a my musimy mieć na uwadze także wskaźnik ich "agresywności". To – w połączeniu z kilkoma interesującymi i rzadko spotykanymi w grach mechanikami – sprawia, że rozgrywka jest wymagająca nawet na domyślnym, czyli średnim poziomie trudności. Znajdujący się pod naszą kontrolą żołnierze może i wyglądają jak klasyczne maszyny do zabijania, ale pod jednym względem są zdecydowanie bardziej "realistyczni" niż w wielu innych produkcjach. Nie mają stalowych nerwów i nie są obojętni na wszystko to, co dzieje się wokół nich. Ciągły strach, poczucie zaszczucia i obawa o własne życie odciskają na nich piętno, a to, podobnie jak we wspomnianym przed momentem Darkest Dungeon, ma bezpośrednie przełożenie na ich zachowanie w trakcie rozgrywki. Zestresowani marines są zdecydowanie mniej skuteczni: zaczynają marnować amunicję, wykazują się gorszą celnością i są po prostu mniej skłonni do współpracy. Wszystko to sprawia, że utrzymanie ich przy życiu jest jeszcze trudniejsze, a my musimy zwracać uwagę na coś więcej niż jedynie poziom punktów zdrowia bohaterów. 
fot. Focus Entertainment
Na szczęście w starciach z ksenomorfami nie jesteśmy bezbronni. Marines mają broń, dzięki której są w stanie się bronić, a ostrzał przy jednoczesnym oddalaniu się od wroga jest zwykle dość skuteczny – o ile przeciwników nie jest zbyt wielu. Wielką pomocą jest także radar, który informuje nas o obecności niebezpiecznych kosmitów nawet wtedy, gdy nie jesteśmy jeszcze w stanie ich dostrzec. Przy okazji bardzo dobrze buduje on atmosferę grozy, bo świadomość, że coś czai się w ciemnościach mocno działa na wyobraźnię. No i są też specjalne umiejętności: możemy na przykład rzucić granat lub wydać rozkaz ostrzelania konkretnej strefy, co przydaje się w momencie, gdy wiemy, z której strony nadejdzie atak.  Wszystkie te elementy możemy – a na wyższych poziomach trudności wręcz musimy – ze sobą łączyć, by przetrwać. Możliwości jest sporo: możemy rozstawiać wieżyczki w taki sposób, by ich ogień obejmował wąskie przejścia z przeciwnikami lub na przykład zaspawać drzwi i tym samym uzyskać dodatkowy czas na przygotowanie się na hordę wrogo nastawionych kosmitów. Świetnie sprawdza się również działanie po cichu i unikanie niepotrzebnych starć, bo dzięki temu jesteśmy w stanie zaoszczędzić cenne przedmioty na sytuacje, których uniknąć się nie da.  Walczyć możemy zresztą nie tylko z ksenomorfami. W Aliens: Dark Descent znalazły się także metody na niwelowanie stresu, a najskuteczniej działa... odpoczynek w bezpiecznych strefach. Te jednak musimy najpierw samemu utworzyć, co wymaga znalezienia dogodnej lokacji i szczelnego zaspawania drzwi, by żaden niepożądany gość o długiej głowie nie mógł dostać się do środka. To kolejne interesujące rozwiązanie, dzięki któremu sami tworzymy swoje własne punkty kontrolne.  Oczywiście w grze nie brakuje również drugiego filaru, na którym opiera się rozgrywka, czyli zarządzania. Nie jest ono szczególnie rozbudowane, a już na pewno nie tak, jak w ostatnich odsłonach cyklu XCOM. Ot, to raczej takie obowiązkowe urozmaicenie, by między kolejnymi misjami gracze mieli coś do roboty. Nie jest to natomiast czymś, co specjalnie wciąga i nad czym trzeba się jakoś zastanawiać. 
fot. Focus Entertainment
+6 więcej
Wielkim zaskoczeniem okazało się dla mnie to, jak świetnie Dark Descent buduje atmosferę grozy. Jasne, nie jest to pełnoprawny horror, ale cały czas czujemy napięcie wynikające z faktu, że nasi podopieczni mogą paść ofiarą kosmicznych drapieżników. Wywołanie takiego niepokoju w grze, z kamerą zawieszoną wysoko nad postaciami, było trudnym zadaniem. Z reguły daje to bowiem poczucie bezpieczeństwa i pozwala dostrzec więcej. Tutaj zaś wiele rzeczy ukryto w ciemnościach, które możemy oświetlać jedynie światłem latarki. Świetnie współgra to z radarem, dzięki któremu czasami jesteśmy w stanie dowiedzieć się o czyhającym w pobliżu zagrożeniu, zanim jeszcze to znajdzie się w naszym polu widzenia.  Aliens: Dark Descent to ciekawa mieszanka gatunkowa, w której nie zabrakło unikalnych i rzadko spotykanych rozwiązań. Wszystko to sprawia, że rozgrywka wciąga i angażuje, a dość wysoki poziom trudności i atmosfera grozy sprawiają, że graczom podczas wykonywania kolejnych zadań towarzyszy sporo emocji.  Plusy: + mroczna atmosfera; + wymagająca rozgrywka; + sporo ciekawych mechanik. Minusy: - pretekstowa fabuła; - nudne zarządzanie pomiędzy misjami.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj