Wszystko, czego się uczyłeś, doprowadziło cię właśnie do tej chwili. Postępujesz metodycznie i spokojnie: badasz teren, przybliżasz i oddalasz widok dzięki zamontowanej w hełmie kamerze. Termowizja wskazuje ci ciepłokrwistą zwierzynę, a tryb wizji obcego ujawnia węże. Podkradasz się. Kamuflaż czyni cię niewidzialnym dla ludzkiego oka, lecz węże posługują się węchem i nie oszukasz ich tą sztuczką. Jednak ciągłe maskowanie się byłoby niehonorowe i wypacza ideę łowów; ty wyszukujesz dogodne miejsce na zasadzkę. Znajdujesz ustronny zakątek lub wskakujesz na wyżej położony punkt, skąd wygodnie będzie zaatakować. Możesz też rozmieścić w okolicy miny... lecz nie każda ofiara jest tego warta.
Ludzie są głupi i łatwo można odwrócić ich uwagę; zwabieni oszukańczym komunikatem naśladującym ich mowę, podążają dokładnie tam, gdzie im wskażesz. Gdy są tuż przy tobie, zabijasz – ostrza nadgarstkowe z łatwością tną ciało, a ty jesteś dość silny, by wyrwać głowę razem z kręgosłupem. Najcenniejsze trofea zabierasz; mogą się przydać, gdyż ludzie lubią zabezpieczać budynki skanerami siatkówki, reagującymi jedynie na oczy dowódców.
[image-browser playlist="606533" suggest=""]
Zabicie zwierzyny własnymi rękami to nie jedyna metoda, jaką możesz się posłużyć – włócznia zadaje ogromne obrażenia na daleki dystans, a dysk może razić wiele celów przy jednym rzucie. Potężny miotacz plazmy zachowujesz sobie na specjalne okazje – wymaga energii, której masz ograniczony zapas, lecz może zabić ofiarę jednym strzałem. Marnując broń na podrzędną zwierzynę, nie przyniesiesz sobie chwały.
Bowiem to sława myśliwego, a nie zwyczajne pokonanie wroga, jest twoim celem. Brutalne, zwinne węże, głupi ludzie z ich tchórzliwą bronią – wszyscy są twoją zwierzyną. Jesteś spokojny, uważny, kontrolujesz sytuację. Jesteś łowcą.
SURVIVOR
Wyobraź sobie, że uciekłeś z laboratorium, gdzie obce istoty więziły cię od chwili, kiedy się wylęgłeś. Miękkie, ciepłokrwiste stworzenia są bez szans w starciu z twoimi pazurami, szczękami i ogonem; mają jednak broń, która rani dotkliwie i może zabić cię w jednej chwili. Kryjesz się więc, przyczajasz w mroku za nimi, tuż obok nich, nad ich głowami. Ciemność jest twoim sprzymierzeńcem; machnięciem długiego ogona niszczysz źródła światła, przygotowując miejsce dobre na zasadzkę.
[image-browser playlist="606534" suggest=""]
Syczysz przeciągle, a gdy stworzenie podąży za twym głosem, dopadasz je w jednej chwili i powalasz ciosem łapy czy ogona, przebijasz na wylot, miażdżysz w paszczy jego głowę. I odbiegasz, wpełzasz na ścianę, chowasz, po czym podążasz dalej przez puste korytarze i ciasne szyby wentylacyjne. Jesteś szybki i zwinny; możesz biec tak, by stworzenia straciły cię z oczu, potrafisz skakać daleko, uczepić się pazurami każdej płaszczyzny, wpełznąć w każdą szczelinę. Twoimi krokami kieruje Królowa, a Jej nakaz jest prosty: chroń gniazdo, zabijaj uzbrojonych, zainfekuj jak najwięcej cywilów.
PREY
Wyobraź sobie, że otacza cię ciemność, z której tylko krąg mdłego światła latarki wydobywa zarysy przedmiotów. Korytarze, które przemierzasz, są ciche i opustoszałe i tylko od czasu do czasu pomiędzy zrujnowanymi sprzętami natykasz się na zwłoki i plamy krwi na ścianach. W mroku czai się zagrożenie: obce, drapieżne i brutalne. Nie widać go, lecz słychać – gdy wejdzie w krąg światła, zwykle jest już za późno – więc z niepokojem słuchasz miarowego pikania wykrywacza ruchu drżąc na myśl, że zadźwięczy alarmowo, a na tarczy radaru pojawi się ta istota. Obcy. Porusza się szybko, z równą łatwością po podłodze, ścianach i suficie. Dlatego niepokoi cię każdy szmer, każdy ruch w polu widzenia i podskakujesz nerwowo, gdy z łomotem przewraca się potrącone przypadkowo krzesło. Korytarze, którymi wędrujesz, są labiryntem. Minotaurem – Obcy. Ty jesteś ofiarą.
[image-browser playlist="606535" suggest=""]
Jednak nie jesteś sam: w słuchawkach ciągle słychać głos dowódcy wydającej rozkazy, co jakiś czas spotykasz też swoich towarzyszy. Ale przez większość czasu pozostajesz sam, zdany tylko na siebie, światło latarki oraz flar, które kończą się tak szybko – oraz na broń, pistolet, strzelbę, karabin i miotacz ognia, czasem wspomagany granatami. Tu i ówdzie znajdujesz apteczki oraz amunicję pozostałą po zabitych – a także głosowe dzienniki nagrane przez członków poprzedniej załogi, zanim wszyscy zginęli.
Ale ciebie to nie spotka. Twoja czujność ociera się o paranoję i z czasem uczysz się metod ataku Obcych; uodparniasz się na grozę i tylko metodycznie likwidujesz wszystko, co staje ci na drodze. Masz pewne oko i szybką rękę. Odszukasz i zabijesz każdą istotę, która czai się w ciemności. Przynajmniej masz taką nadzieję.
***
Garść konkretów: gra zawiera trzy kampanie dla jednego gracza (jako Obcy, Predator i Marine), ukazujące inne punkty widzenia na tę samą historię; fabuła ma jednak charakter raczej pretekstowy i sama niespecjalnie zwracałam na nią uwagę. Gry z serii AvP znane są głównie ze zróżnicowanej rozgrywki i ciężkiego klimatu; w tej części nastrój grozy i zaszczucia jest nieco słabszy niż w poprzednich odsłonach, mimo to wciąż oddziałuje na gracza – choć z czasem można uodpornić się na stosowane przez projektantów chwyty. Aliens vs Predator broni się ze względu na dwa pozostałe tryby – granie obiema rasami obcych przynosi sporo frajdy, ale starzy wyjadacze nie mają po co schodzić poniżej najwyższego stopnia trudności. Dla multiplayerowców przygotowano siedem trybów, m.in. deathmatch, przeżycie, łowy na predatora czy deathmatch gatunkowy.
[image-browser playlist="606536" suggest=""]
Reasumując: studio Rebelion przygotowało solidną grę, trochę słabszą niż poprzednie z tej serii, ale wciąż dostarczającą sporo rozrywki. Dla wielbicieli Obcych i Predatorów to pozycja obowiązkowa – a i pozostali gracze znajdą w niej coś dla siebie.
Ocena: 6/10