Aloners to dramat o samotności we współczesnym świecie. Oceniam film z festiwalu w Toronto.
Samotnicy to film o grupie społecznej w Korei Południowej, którego wydźwięk jest tak mocny i uniwersalny, że powinien trafić do każdego miejsca na świecie. Ukazanie problemu samotności współczesnych singli i wejście w głąb ludzkiego charakteru to piękny potencjał na film dający do myślenia na wielu poziomach. Tym właśnie jest
Aloners, który rozprawia spokojnie, ale skrupulatnie uderza w odpowiednie tony i trafia ze swoją puentą. Rutyna nie zawsze jest świadomą decyzją. Na przykładzie bohaterki mamy pogląd na ludzkie maski, społeczne zamknięcie i temat żałoby z tym związany. Teoretycznie twórcy rozbudowują to bardziej, niż powinni, ale świadomie w to brną, nigdy nie schodzą poniżej dobrego poziomu.
Widzimy, jak główną bohaterką wstrząsa śmierć samotnego sąsiada. Jednocześnie mamy nieprzepracowaną żałobę i traumę spowodowaną zdradą ojca. Te aspekty kumulują się, dając obraz kobiety, która jest sama.
Aloners pokazuje, jak przyzwyczajeni do samotności, nie zawsze zdajemy sobie sprawę z jej destrukcyjnego wpływu na naszą codzienność. Bohaterka skonfrontowana z młodą, energiczną pracowniczką call center, którą ma szkolić, jest wyrywana ze swojej strefy komfortu. To koniec końców jest wnioskiem płynącym z
Aloners: są etapy w życiu, w których musimy zmusić się do walki z wewnętrznym problemem i się przełamać. A zmiany w głównej bohaterce następują stopniowo. Obserwujemy, jak się z nimi zmaga i jak powoli jej życie wywraca się do góry nogami, bo została siłą wyrwana ze swojej samotności. Różne jej oblicza dają wiele smutnych wniosków o współczesności. Okazuje się, że pozornie świadomy wybór samotności nie odzwierciedla naszych pragnień. Reżyser, dając do myślenia nad kondycją społeczeństwa, tworzy trochę przerażający obraz. Udowadnia, że może dojść do sytuacji, gdy ktoś umrze w domu, a brak kontaktu z kimkolwiek, nawet z sąsiadką obok, sprawi, że ciało będzie całymi dniami gnić, zanim ktoś się skapnie.
Gong Seung-yeon tworzy kapitalną rolę głównej protagonistki, która zamknięta w swojej rutynie staję się obrazem współczesnego oblicza samotności. Wszystkie aspekty historii, zderzające ją z innymi ludźmi i zmieniające jej perspektywy na stosunki międzyludzkie, świetnie wpływają na to, jak aktorka buduje emocje i jak świetnie podkreśla subtelności przemiany. Nawet w kulminacji emocjonalnego katharsis nie jest przesadnie ekspresywna, ale w jej słowach drzemie tyle bólu i udręki, że wiemy, jak młodsza koleżanka zmieniła jej życie. I to zdecydowanie na lepsze! Jak przełamała jej niewidzialne mury, motywując do wyjścia zza nich i otwarcia się na świat. Piękny obraz tego, jak z samotnością można i trzeba walczyć, szukając źródeł szczęścia.
Hong Sung-eu prowadzi narrację w nastrojowy sposób, bo całości towarzyszy subtelna i sentymentalna atmosfera, która pasuje do opowiadanych wątków. W tym, jak operuje kamerą, jest coś intrygującego i magnetycznego. W kluczowych, emocjonalnych scenach oszczędza na dynamice, by podkreślić serce pozostawione na ekranie. Ten budowany nastrój to dziwnie mocny aspekt
Aloners.
Aloners to taki koreański przykład filmu ponadczasowego i uniwersalnego. Choć opowiada o określonej grupie społecznej z Korei Południowej, to ukazanie różnych oblicz samotności staje się tak samo ważne w Polsce, jak i w każdym innym kraju. Dobre kino z fantastyczną atmosferą towarzyszącą historii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h