Historia przygotowana na ten tydzień zachwyca od pierwszych minut. Widz jest wciągnięty w sprawę niejakiego Marcusa Ayersa, która jako kolejna zła jednostka Alpha ma niezwykły dar przewidywania zdarzeń wg schematu: przyczyna - skutek. Ta umiejętność jako pierwsza zrobiła na mnie wręcz monstrualne wrażenie. Z zapartym tchem śledziłem pojedynek dr. Rosena z Marcusem. Po zeszłotygodniowych błędach w kreacji postaci opiekuna specjalnej jednostki nie ma śladu. David Strathairn błyszczy pod wieloma względami. Jego gra aktorska się rozwinęła wraz z graną postacią. Bohater przez niego grany nie popełnia już głupich błędów, nie wykazuje się naiwnością. Przeciwnie, jest teraz błyskotliwy, inteligentny i wydaje się specjalistą w swoim fachu. Oby tylko scenarzyści nie zatracili tego w następnych odcinkach, co pokazali, że już umieją zrobić w pilocie.

[image-browser playlist="609420" suggest=""]

Drugi, który grał pierwsze skrzypce to oczywiście czarny charakter - Marcus Ayers. Aktor idealnie dobrany do roli idealnie wpasowuje się w tego tygodniową historię. Jest wręcz jej motorem napędowym. Z przyjemnością się śledzi tak obecny rozwój tej postaci, jak i poznaje jej przeszłość. Odcinek jest najeżony wręcz przeróżnymi "smaczkami", które tworzą wyjątkowy klimat. Wszystko to się udało osiągnąć za pomocą połączenia przeszłości dr. Leigha z przeszłością Ayersa.

Ponadto wreszcie bohaterowie, których poznaliśmy wcześniej nie denerwowali tak bardzo - zeszli na drugi plan. Może przez pierwsze minuty nadal irytował Bill i Gary, ale im dalej w las, tym było lepiej. Natomiast zeszłotygodniowy Alpha nr 1, czyli Hicks, a zarazem nowy członek drużyny wypada na tle reszty co najmniej bardzo dobrze. Może nie jest liderem, ale potrafi znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie. To sprawia, że ogląda się go z przyjemnością, a wraz dr. Rosenem niweluje złe odczucia, jakie tworzą wyżej wymienieni członkowie zespołu Alphas.

[image-browser playlist="609421" suggest=""]

Mimo, że nie zamierzałem w tym tygodniu śledzić losu nowych bohaterów stacji Syfy, jestem bardzo miło zaskoczony. Fabuła, która już w zeszłym odcinku była niezła, w tym jest po prostu dopieszczona i po prostu wciąga. Postacie się rozwijają i coraz mniej irytują. Wszystko to sprawia, że mimo iż produkcja nadal nie ustrzega się wad, konsekwentnie je likwiduje.

Ocena: 8/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj