Przez pięć odcinków American Crime Story poznawaliśmy najbardziej szczegółowe elementy rozprawy O.J. Simpsona. Zaglądaliśmy do pokojów przesłuchań, celi Juice’a, domów Cochrana, Kardashiana, Shapiro. Widzieliśmy, jak reagowały stacje telewizyjne, redakcje prasowe oraz zwykli mieszkańcy Los Angeles. Panorama rozprawy stulecia została zaprezentowana w wyczerpujący, obszerny sposób, ale jednego, niewielkiego elementu do tej pory brakowało, a jest nim Marcia Clark. Ależ to był odcinek! Najcięższe działa wystawione zostały właśnie w Marcia, Marcia, Marcia, a wycelowane nie były one w oskarżonego czy w najbardziej kontrowersyjne persony, lecz właśnie w kierunku pani prokurator. Scena za sceną obserwowaliśmy kolejne zmagania się bohaterki z następującymi po sobie, niczym plagi egipskie, katastrofami. Emocjonalna przejażdżka, jaką zaserwowali nam twórcy, skondensowana do 50 minut potrafi przykuć na dobre do ekranu. Czasem można było zaledwie mrugnąć, by przegapić jakiś grymas lub łzę Sary Paulson w tym odcinku. To był zdecydowanie jej moment, najwyższa forma w tym serialu i to pewnie za niego (jeśli w ogóle to nastąpi) posypią się dla niej nominacje do nagród. Fantastyczne balansowanie między rozpaczą a śmiechem rozsadzało każdą scenę z jej udziałem. Tak niesłusznie poturbowanej psychicznie postaci dawno nie widziałem w telewizji, a Marcia, stawiając czoło wszelkim przeciwnościom, zdobywa u mnie ogromny podziw i szacunek. Szczególnie dobrze Paulson wypada w duecie ze Sterlingiem K. Brownem, który wciela się w Chrisa Dardena. Chemia między tą dwójką jest wręcz namacalna, co świetnie oddaje relacje Clark z Dardenem, o której krążyło wiele plotek podczas sądowego procesu. Oglądanie, jak ta dwójka staje do nierównej walki z mediami, rzeszą adwokatów i uprzedzeniami społeczeństwa, to czysta przyjemność. Tym boleśniejsza będzie zbliżająca się ich porażka. No url Odcinek ten doprawdy nie dawał widzowi chwili na odpoczynek. Jeżeli choć na chwilę oderwaliśmy się od problemów Marcii, to natychmiast musieliśmy zmagać się z pojedynkami na sali sądowej. Tam także bohaterowie się nie oszczędzali. Wpierw zweryfikowana została wersja historii sprzątaczki, która pracowała obok mieszkania O.J. Simpsona, jednak to pojawienie się na wokandzie Marka Fuhrmana wzbudzało największe emocje. Na razie zobaczyliśmy jedynie zaprzeczenia, jakoby policjant miał wypowiedzieć słowo „czarnuch” w przeszłości. Być może w następnym odcinku przekonamy się, jak było w rzeczywistości, a sprawa po raz kolejny zmieni swój tor. Trzeba przyznać, że szósty odcinek American Crime Story był prawdziwym rollercoasterem. Emocjonującym, szybkim, bezbłędnie zrealizowanym i wybitnie zagranym, szczególnie przez Sarę Paulson, która za tę rolę może spodziewać się nominacji do najbardziej prestiżowych nagród. Serial Kraszewskiego i Alexandra właśnie wskoczył na pozycję najciekawszej premiery tego sezonu i jeżeli utrzyma taki poziom do samego końca, to z pewnością będzie jednym z najważniejszych seriali tego roku. To prawdziwa telewizyjna bomba.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj