Potwierdziła się teoria z recenzji poprzedniego odcinka. Twórcy American Horror Story wykorzystali motyw powrotu duchów zza światów w trakcie nocy Halloween. Dzięki temu tyle dusz naraz pojawiło się dosłownie w jednej chwili. Ofiary, które zginęły w posiadłości Harmonów ukazały się jej żywym mieszkańcom, lecz nie tylko.

[image-browser playlist="607078" suggest=""]©2011 FX Networks, LLC.

Powrót Hayden, która była bardzo denerwującą bohaterką i potrzebowała pomocy psychiatry (na pewno nie Bena) sporo namieszała. Plusem całej sytuacji było sporo emocjonujących momentów i zwrotów akcji. Na koniec jednak widzowie mogli zobaczyć, jak tragiczna była ta postać. Dziewczyna zakochała się w nieodpowiednim mężczyźnie i źle skończyła. Mimo, iż postać denerwująca, to grę można zaliczyć na duży plus, świetnie zagrane huśtawki nastrojów, nagłe zmiany w zachowaniu. Z drugiej strony widać tutaj absurd ze strony tworzenia tego wątku, co jest winą scenarzystów. Ben, który był przy śmierci dziewczyny, sam pochował jej zwłoki i wybudował w tym miejscu altankę, nie uznał za dziwne czy paranormalne, że dziewczyna stanęła u jego drzwi... żywa. Mężczyzna uznał to za żart, a widzowie prawdopodobnie jego zachowanie za absurd. Oczywiście w grę może wchodzić pewnego rodzaju szok i dzięki mechanizmom obronnym wytłumaczył sobie racjonalnie jej obecności, ale ogólnie całość jest co najmniej naciągana i może jest to wina niezbyt dobrej gry aktorskiej, pracy reżysera, czy wszystkich tych elementów naraz, ale widok dziewczyny nawet nie zdziwił mężczyzny. Wyszło to miało wiarygodnie. Hayden i Vivien to zaś całkowicie inna sprawa -było bardziej intrygująco, klimatycznie, przerażająco...

Drugą postacią, która mogła zainteresować jeszcze bardziej jest Tate. Wciąż nie wiadomo, co go łączy z domem, czy jest swego rodzaju duchem, czy może postacią rzeczywistą. Wiemy w końcu, co go łączy z Constance, ale co z grupą martwych nastolatków? Co się wydarzyło? Wciąż więcej tutaj jest zagadek niż odpowiedzi.

[image-browser playlist="607079" suggest=""]©2011 FX Networks, LLC.

W odcinku praktycznie zabrakło jednej z dwóch najciekawszych i najlepiej zagranych postaci, czyli Moiry, która pojawiła się jedynie na końcu. Jej nieobecność nie pomogła temu odcinkowi. Na szczęście trochę więcej było Constance. I po raz kolejny mogliśmy popatrzeć, jak rewelacyjna w swej roli jest Jessica Lange. Scenarzyści zaś trochę zaskoczyli. Po wydarzeniach z poprzedniego odcinka wydawało się, że kobieta będzie szukała zemsty, ale okazało się, że nie. Widzowie mogli ujrzeć jej kompletnie inne oblicze, bardziej ludzkie, mimo wszystko kochającej matki. W zasadzie Constance wystąpiła trzech scenach, ale każda z nich była doprawdy znakomita. Były też jednymi z największych pozytywów tego odcinka.

W odcinku przeszkadzał bardziej niż zazwyczaj chaotyczny montaż. Vivien biega po domu, szukając Hayden, ucieka przed Chadem, Larry "majstruje" w salonie, a Violet jakby nigdy nic siedzi z Tatem i rozmawia o tym, co się działo na plaży, a potem schodzi na dół i rozmawia z nastolatkami. Wydarzenia dzieją się jednocześnie, ale jakby w oderwaniu od siebie, sprawiając, że całość "się nie klei" i przestaje mieć sens. Może trochę to dziwne, bo wciąż wiele rzeczy nie ma sensu, nie znamy na nie odpowiedzi - chaotyczność montowania scen powinna być tylko pozorna, tak by zaciekawić widza. Odcinek nie był straszny i na pewno mniej emocjonujący niż wcześniejsze, choć z drugiej strony niemniej ciekawy.

[image-browser playlist="607080" suggest=""]©2011 FX Networks, LLC.

Końcowa scena to także pozytyw. Szkoda, że tak mało było Quinto w tym odcinku, ale za to momenty, w których się pojawił były bardzo dobrze.

Należy mieć nadzieję, że jest to chwilowy spadek poziomu w serialu i pomimo kilku bezsensów wróci do poprzedniego poziomu. Znów zostaliśmy zostawieni z nowymi pytaniami.

Ocena: 6+/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj