Każdy się chyba ze mną zgodzi, że otwarcie drugiego sezonu nie było tak mocne i wciągające, jak przy okazji historii o nawiedzonym domu. Dostaliśmy średnio pasujących do tego serialu kosmitów i powtórkę z rozrywki w postaci doktorka przeprowadzającego nieludzkie eksperymenty na swoich ofiarach. W dodatku, o ile w pierwszym sezonie premierowy odcinek rodził mnóstwo pytań, tak w przypadku "Asylum" już od początku wszystko wydawało się dość jasne i nie wzbudzało jakiejś silnej chęci oglądania kolejnych odcinków. Po seansie można było jedynie dojść do wniosku, iż jest to tylko dobrze zrealizowana historyjka, jakich wiele, która zapewne przeszłaby bez większego echa, gdyby nie popularność marki wypracowanej rok temu. Każdy, kto wyszedłby z takiego założenia i odpuścił dalsze oglądanie serialu, zwyczajnie popełniłby ogromny błąd, a następnie pluł sobie w brodę, że pozwolił, aby ominęła go tak fajna opowieść.
[image-browser playlist="597650" suggest=""]
©2012 FX.
Oczywiście zawsze istnieje obawa, że twórcy mogą nie poradzić sobie z sensownym zamknięciem całej historii i w efekcie zakończenie rozczaruje, ale na chwilę obecną wszystko zmierza w dobrym kierunku i w mojej opinii udało się nawet nie tyle, co dorównać pierwszej serii, ale zwyczajnie przeskoczyć jej poziom. Przede wszystkim jest mniej wątków stricte obyczajowych, przez które rok temu "AHS" miało naleciałości opery mydlanej. W "Asylum" jest zdecydowanie więcej horroru, atmosfera jest gęstsza, a wiele scen bardzo sugestywnych i klimatycznych. Razić może natomiast nadmierne epatowanie seksualnością i to w tym bardziej wyuzdanym wydaniu. Mnie to jakoś szczególnie nie przeszkadza, ale nie ukrywam, że serial z pewnością by na tym nie stracił, gdyby element ten ograniczyć do niezbędnego minimum. W końcu i bez tego opowieść ma wystarczająco duży potencjał.
Już drugi odcinek, w którym na pierwszy plan wysuwa się opętany chłopiec, pokazuje pazurki i sprawia, że szybko zapominamy o dość przeciętnej premierze. Naturalnie czerpanie garściami z gatunkowego dorobku jest aż nazbyt widoczne, ale z uwagi na umiejętne wykorzystanie dobrze nam znanych klisz, które w połączeniu z doskonałą miejscówką, jaką jest szpital psychiatryczny oraz więcej niż przyzwoitym aktorstwem, absolutnie w niczym nam nie przeszkadza. Jeśli dodać do tego stopniowe rzucanie światła na mroki przeszłości poszczególnych bohaterów, które nierzadko prowadzi do zaskakujących odkryć, to okazuje się, że bez reszty wsiąkamy w świat wykreowany przez Murphy'ego.
[image-browser playlist="597651" suggest=""]
©2012 FX.
Zresztą to właśnie bohaterowie są tym, co napędza ten serial. Spośród całej tej radosnej gromadki, jaka zebrała się w Briarcliff, ciężko jest wyłuskać choć jedną, którą moglibyśmy nazwać w pełni pozytywną. Jak się okazuje, w tym serialu wszystko jest pozorne i kiedy wydaje nam się, że oto właśnie pojawia się postać, z którą mamy ochotę sympatyzować, to możemy być pewni, że ma ona niejedno na sumieniu, a jej rączki nieraz zdobił ciepły, płynny szkarłat. Z drugiej strony, twórcy prowadzą swoich bohaterów tak, aby widzowi postawienie kreski na danej personie nie przyszło zbyt łatwo. Niejednoznaczność jest tym, co cechuje postacie przewijające się przez kolejne odcinki "Asylum". Poza czernią i bielą, w serialu nie brakuje wielu odcieni szarości.
Jeśli chodzi o mnie to uwielbiam wątek dr Ardena, a w szczególności jego słowne potyczki z siostrą Jude. Słuchanie, jak przerzucają się kolejnymi złośliwościami sprawia mi niezdrową przyjemność. Osoby odpowiedzialne za dialogi spisały się na medal, gdyż godnych zapamiętania kwestii jest tu całe mnóstwo. Aluzje i dobrze zakamuflowane uszczypliwości to tylko część atrakcji, jakie odnaleźć możemy w słowach wypowiadanych przez bohaterów. Nie ulega wątpliwości, że dialogi są jednym z najmocniejszych elementów "Asylum", choć dla widza zaznajomionego z pierwszym sezonem, nie powinno być to jednak zaskoczeniem.
[image-browser playlist="597652" suggest=""]
©2012 FX.
Choć z każdym kolejnym odcinkiem serial rozkręcał się coraz bardziej, tak naprawdę wysoki pułap osiągnął dopiero wraz z czwartym i piątym epizodem. Wtedy właśnie twórcy uderzyli w dużo bardziej poważne tony, które chwilami zdawały się wręcz nie pasować, do tej, bądź co bądź, lekko przerysowanej produkcji. Poruszenie tematyki nazizmu i obozów koncentracyjnych okazało się strzałem w dziesiątkę. Szczególnie, że powiązano z nią dr. Ardena i jego chore eksperymenty. Choć do samego końca nie otrzymujemy jasnej odpowiedzi, czy Arthur faktycznie był lekarzem SS, czy też może wszelkie oskarżenia to bajdurzenia chorej psychicznie kobiety, która uroiła sobie, że jest Anne Frank i udało jej się ujść z życiem z obozu śmierci, to podświadomie wiemy, że jest to jednak prawda. Zaskoczeniem było również ujawnienie w ostatnim odcinku tożsamości mordercy o pseudonimie Krwawa Twarz. Nikt chyba nie przypuszczał, że sprawy przybiorą taki obrót. Tak niespodziewany twist był dla widzów jak prztyczek w nos.
Jeśli chodzi o słabsze strony serialu, to jak na razie do głowy przychodzi mi w sumie jedna, którą jest wątek istot pozaziemskich. Przez cały czas znajduje się on gdzieś na dalszym planie i pomijając już fakt, że średnio zdaje się pasować do ogólnej koncepcji serialu, to najzwyczajniej w świecie niewiele on wnosi do samej historii. Nie chciałbym, żeby później się okazało, iż twórcy nie wiedząc, jak dalej pociągnąć ten motyw zrobią z nim w końcówce coś, co koniec końców pogrąży serial. Chciałbym się mylić i wierzyć, że wszystko jest dokładnie zaplanowane i nic nie znalazło się w "Asylum" przypadkiem, ale nie mogę się wyzbyć wrażenia, że małe zielone ludziki za bardzo gryzą mi się z całą resztą i pasują tu jak pięść do nosa. Co z tego wyjdzie, czas pokaże, wszak już nieraz udowodniono nam, że serial potrafi bardzo pozytywnie zaskoczyć.
[image-browser playlist="597653" suggest=""]
©2012 FX.
"American Horror Story: Asylum" to w moim skromnym zdaniem jeden z lepszych obecnie emitowanych seriali. Choć bazuje na sprawdzonych schematach, to potrafi wykorzystać je w sposób świeży i pomysłowy, tworząc tym samym niepowtarzalną atmosferę. Ucieczka w deszczową noc przez las pełen mutantów, los, jaki spotkał Shelley, czy ujawnienie tożsamości Krwawej Twarzy, to momenty, dla których ma się ogromną ochotę oglądać tę produkcję. Jeśli skreśliliście "Asylum" po pierwszym odcinku, to gorąco zachęcam do tego, aby dać mu jeszcze jedną szansę, gdyż z każdym kolejnym epizodem jest po prostu coraz lepiej. Świetny klimat, sporo tajemnic, niebanalne intrygi i wyborne dialogi - nic tylko oglądać.
Ocena: 8.5/10