Wydawać by się mogło, że koloniści z Roanoke już całkowicie zawładnęli dotychczas uporządkowanym życiem Matta i Shelby. W najnowszym odcinku American Horror Story została odkryta kolejna część niepokojącej historii domu zamieszkiwanego przez głównych bohaterów.
Matt i Shelby z czasem zdają sobie sprawę, że decyzja o zakupie nowego domu była jedną z najgorszych w ich życiu. Z odcinka na odcinek ujawniane są fakty, które coraz mocniej popychają ich w stronę ucieczki z tego przeklętego miejsca, jednak dobroć zjaw, które z początku były skłonne wypuścić ich ze swego terenu bez szwanku, wyczerpała się. Z tą chwilą koloniści zaczęli ujawniać swoją mroczną stronę. Brutalne praktyki, które stosują, uczyniły ten odcinek nieco bardziej krwawym od poprzednich. Pewne sceny z pewnością nie przypadną do gustu widzom nieco bardziej wrażliwym, a to wszystko dlatego, że koloniści bez skrupułów wykorzystują tę jedyną, konkretną noc, w czasie której mogą zabijać. Tym samym Matt i Shelby tracą osoby, które były skłonne pomóc im w wydostaniu się z tego miejsca. Zostają sami i sami muszą stoczyć walkę z niezwykle wrogo nastawionymi kolonistami. Na ekranie obserwujemy skołowanie bohaterów, ich nieporadność i bezsilność wobec paranormalnych zdarzeń, które rozgrywają się wokół nich. Jednak forma, jaką przyjęli twórcy serialu, w żaden sposób nie powoduje, że obawiamy się o Matta i Shelby. Niespodziewane wizyty składane przez kolonistów oraz byłych mieszkańców domu nie wzbudzają strachu; wywołują zaskoczenie - to na pewno - jednak mimo wszystko gdzieś w głębi jesteśmy spokojni o głównych bohaterów. Co prawda ten eksperyment z formą może być jedynie pretekstem, by pokazać widzom, że ich teorie na temat tego, w jakim kierunku zmierza najnowszy sezon, były wyjątkowo nietrafne, jednak ja w dalszym ciągu nie czuję się przestraszona.
Otwiera się przed nami kolejny rozdział historii tej tajemniczej posiadłości i powoli zaczynamy rozumieć, z czym mamy do czynienia, co wprowadza pewne ziarnko niepokoju. Cofamy się nieco w czasie i dzięki retrospekcjom dowiadujemy się o licznych zaginięciach poprzednich mieszkańców. Wprawdzie motyw nawiedzonego domu jest już nieco wtórny i fanom
American Horror Story dobrze znany, jednak takie historie mają w sobie "to coś". Tym razem nieszczęśnicy również zostali niejako uwięzieni na przeklętym terenie, stali się dożywotnimi sługami przerażającej Thomasin White, która (można powiedzieć to z czystym sumieniem) uosabia wszystko, co złe. Czyni to postać graną przez Kathy Bates jedną z najbardziej wyrazistych w tym sezonie i za tę kreację należą się aktorce ogromne brawa. Bates po raz kolejny udowadnia, że jest niczym kameleon, który z łatwością wchodzi w zupełnie skrajne role. Pokazuje szeroki wachlarz swoich umiejętności aktorskich zarówno wtedy, gdy wciela się w postać nieco zahukanej Iris w piątym sezonie (
Hotel), jak i teraz, grając bezwzględną i budzącą strach Thomasin. Krótko mówiąc, Kathy Bates jest jak na razie jednym z jaśniejszych punktów tego sezonu.
W najnowszym odcinku poznajemy również bliżej historię wiedźmy Scáthach, granej przez Lady Gagę. Tym samym z raczej drugoplanowej postaci zmienia się w jedną z ważniejszych w szóstym sezonie. Wydaje się, że Scáthach to bohaterka bardzo tajemnicza, a zarazem złożona; widać w niej ogromne rozdarcie wewnętrzne. Głęboka fascynacja postacią Matta jest konfrontowana z planem, jaki ma wobec niego Thomasin, która wolałaby widzieć go martwym. Ten wątek zapowiada się naprawdę obiecująco - pozostaje czekać, jak zostanie on rozwinięty w kolejnych odcinkach i co zaoferuje nam Scáthach.
Warto dodać, że oprócz nowości w szóstym sezonie dostajemy także kolejne nawiązanie do tego, co znamy już z poprzednich odsłon
AHS. Tym razem mam na myśli tajemniczą postać, człowieka-świnię. Legendę o nim poznaliśmy w pierwszym sezonie (
Murder House) dzięki jednemu z pacjentów Bena Harmona. Teraz postać ta wróciła i myślę, że kryje się za tym niezwykle ciekawa historia. Co więcej, wśród fanów serialu, a szczególnie Evana Petersa, rozgorzała dosyć intrygująca dyskusja. Zaniepokojeni dosyć długą nieobecnością ulubionego aktora w najnowszym sezonie, zaczęli snuć różne teorie. Spekuluje się, że pod postacią człowieka-świni kryje się właśnie Peters. Nic nie jest niemożliwe, jednak byłoby to ogromne zaskoczenie, prawda?
W
American Horror Story: Roanoke jest niezwykle tajemniczo. Historie poszczególnych postaci są stopniowo ujawniane, ale dalej wiemy dosyć mało. Jest kilka wątków, które mają według mnie duży potencjał, ale akcja w dalszym ciągu toczy się w nieco ospałym tempie. Nie jest to atutem, jednak według mnie nie jest także wystarczającym powodem, aby najnowszy sezon przekreślić. Z odcinka na odcinek robi się ciekawiej, a historia, która buduje się na naszych oczach, naprawdę dobrze rokuje. Ogromnym atutem najnowszego sezonu jest klimat i myślę, że to jeden z powodów, dla których warto go oglądać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h