6. sezon American Horror Story z odcinka na odcinek staje się coraz bardziej krwawy, dlatego też i tym razem otrzymujemy serię mocnych, brutalnych scen. Dostajemy także odpowiedź na najbardziej nurtujące widzów pytanie – kto przeżył ten koszmar?
Finał sezonu już tuż, tuż. Dlatego też tempo akcji znacznie przyspieszyło i wiele wątków w najnowszym odcinku zostało zamkniętych. Również te dopiero co wprowadzone. Przedstawiono nam nowe postacie, które jednak na naszych ekranach nie zabawiły zbyt długo. Co prawda, cały czas mieliśmy świadomość, że przeżyje tylko jedna osoba. Jednak nawet mimo tego chciałoby się, aby niektórym bohaterom poświęcono znacznie więcej czasu.
W jedną z nowych postaci w tym odcinku wcieliła się Taissa Farmiga. Wiadomość o jej powrocie do serialu wywołała wśród fanów wiele pozytywnych emocji. Z niecierpliwością oczekiwali pojawienia się aktorki w najnowszej odsłonie
American Horror Story i w końcu doczekali się. Jednak tym razem jej rola była epizodyczna. Zagrała ona Sophie – jedną z zagorzałych fanek dokumentu
My Roanoke Nightmare. Wraz z kolegami wybrała się na poszukiwanie przeklętego domu. Natomiast cel ich wyprawy był dosyć błahy – zdobyć większą liczbę followersów w mediach społecznościowych. Tym samym odzwierciedlili oni smutną przypadłość młodych ludzi, z którą niestety dosyć często możemy się spotkać w dzisiejszych czasach. W pogoni za lajkami i followersami zbagatelizowali potencjalne zagrożenie. Ich ryzyko podjęte w imię internetowej sławy zwyczajnie się nie opłaciło. Nastolatkowie niestety podzielili los pozostałych bohaterów. Jednak trzeba przyznać, że scena ich śmierci wzbudziła ogromne emocje. Przejmujący obraz w towarzystwie klimatycznej muzyki bezsprzecznie oddziaływał na widza. Śmierć nastolatków była uosobieniem prawdziwej rzezi niewiniątek.
W najnowszym odcinku, na krótką chwilę przenosimy się z nawiedzonego terenu na komisariat policji, gdzie grupa nastolatków po drastycznych odkryciach, próbuje zwrócić uwagę funkcjonariuszy na niepokojące wydarzenia, które miały miejsce w pobliżu nawiedzonego domu. Ale, jak to zazwyczaj w horrorach bywa, takie zgłoszenie i tym razem zostało zlekceważone. Tym samym, szanse na przeżycie bohaterów
Return to Roanoke: Three days in hell, zmniejszyły się jeszcze bardziej. Po powrocie na plan serialu znów byliśmy świadkami niezwykle brutalnych scen. Jednak tym razem nie wzbudzały one już takich emocji jak w poprzednich odcinkach. Można powiedzieć, że widok krwi, wnętrzności oraz biegających z tasakami szaleńców już zwyczajnie spowszedniał po oglądaniu wymyślnych scen tortur, zabójstw czy samobójstw, którymi twórcy serialu raczyli widzów ostatnimi czasy.
Warto również zaznaczyć, że twórcy
American Horror Story opanowali do perfekcji sztukę zwodzenia widza, zaskakiwania go i uświadamiania mu, że nic nie jest takie, jakie by mogło mu się wydawać. Mnie osobiście zaskoczył fakt, że Monet przeżyła poprzednie starcie z przerażającą rodziną Polków, a także ogromnie zastanawia mnie, w jaki sposób poważnie ranna Audrey wydostała się z zamknięcia. Cóż, widać, że nic nie jest niemożliwe w
American Horror Story.
Zapewne znajdzie się grupa osób, które nie są zbyt zadowolone z rozwiązania największej zagadki tego sezonu, a mianowicie tego, kto okaże się szczęśliwcem, który przeżył to piekło. Przyznaję – sama należę do tych osób. Mam dosyć mieszane uczucia co do samej postaci Lee. Można opisać ją jako kochającą matkę, ale też niezwykle opanowaną, silną kobietę z charakterem. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że przez pewną część serialu kreowana była na pewnego rodzaju bohaterkę, posiadającą jednak także tę ciemniejszą stronę. Jej postawa i hart ducha, jaki zaprezentowała w sytuacji niewoli oraz tortur u Polków, były naprawdę imponujące. Jednak ostatni odcinek wprowadził pewne zmiany w postrzeganiu jej postaci. Lee, owładnięta przez złe moce, z bohaterki momentalnie stała się antybohaterką. Z pewnością znajdą się osoby, które w tej kwestii się ze mną nie zgodzą, jednak decyzja o ocaleniu właśnie tej postaci, według mnie pozostawia pewien niesmak.
Po raz kolejny dostaliśmy niezwykle klimatyczne widowisko. Niezmiennie mocną stroną
American Horror Story: Roanoke pozostaje sposób nakręcenia poszczególnych scen, który doskonale oddaje emocje bohaterów, ogromnym atutem są także wstawki paradokumentalne, które dodają nieco autentyzmu, a także nastrojowa gra świateł. Co prawda, szereg brutalnych scen, które pojawiły się w ostatnim odcinku, tym razem wywoływały już umiarkowane emocje. Jednak nie można zaprzeczyć temu, że wprowadzały pewien specyficzny nastrój, co zdecydowanie jest kolejnym plusem
American Horror Story. Najnowszy sezon ogląda się naprawdę dobrze, tym bardziej żal, że niestety zbliżamy się już do końca najnowszej odsłony serialu, najkrótszej z dotychczasowych. Teraz pozostaje nam tylko czekać, co odcinek finałowy wprowadzi do przedstawionej w tym sezonie historii. Możemy być pewni, że i on nas czymś zaskoczy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h