Herschel Greenbaum (Seth Rogen) jest zmagającym się z losem żydowskim robotnikiem z Polski, kopiącym zawodowo rowy. W 1920 roku wyjechał do Ameryki w pogoni za marzeniami o lepszym życiu dla swojej ukochanej rodziny. Pewnego dnia, pracując w fabryce, wpada przez przypadek do kadzi z piklami, gdzie przebywa doskonale zakonserwowany przez 100 kolejnych lat. Kiedy mężczyzna pojawia się we współczesnym Brooklynie, z przerażeniem stwierdza, że nie postarzał się ani o jeden dzień. Herschel rozpoczyna poszukiwania swojej rodziny, ale dowiaduje się, że jego jedynym żyjącym krewnym jest jego prawnuk, Ben Greenbaum (również Seth Rogen) - programista komputerowy o łagodnym usposobieniu. To właśnie on będzie przewodnikiem Herschela po nowej rzeczywistości. Niestety, pradziadek będzie miał ogromne problemy, by odnaleźć się w obecnym ładzie socjalnym. Amerykanin w marynacie to pierwszy oryginalny film stworzony przez platformę HBO Max. I trzeba na wstępie powiedzieć, że nie jest to przesadnie udana produkcja. Brandon Trost, który jak dotąd dał się nam poznać jako operator większości komedii z Rogenem, nie potrafi wykorzystać ani możliwości aktora, którego ma do dyspozycji w podwójnej roli, ani historii, którą otrzymał. Punkt wyjścia oczywiście jest kuriozalny, ale gdy przymkniemy oko na hibernacje w marynacie, można dostrzec w tej historii potencjał. Satyra obnażająca bezsens wygłaszania w obecnych czasach poglądów sprzed 100 lat jest niezmiernie aktualna. Problem polega na tym, że Herschel za szybko odnajduje się w naszej rzeczywistości, co niestety psuje efekt. Bohater bardziej zachowuje się, jak osoba, która słyszała o wszystkich rzeczach z przyszłości, ale nigdy nie miała okazji zobaczyć ich na żywo. Samochód, telewizor czy telefon nie robią na nim większego wrażenia. Mało tego, Greenbaum bardzo szybko orientuje się, jak można to wszystko wykorzystać, by stać się człowiekiem sukcesu. Co mu się zresztą udaje. O dziwo, bo w swojej rzeczywistości nie był taki obrotny i pomysłowy. Amerykanin w marynacie nie jest komedią, z którą zazwyczaj kojarzymy Rogena. Mam wrażenie, że to taka wersja light. Jakby twórcy bali się dać mu pełną kontrolę nad bohaterem i wpleceniem swoich żartów. Film jest za grzeczny jak na tego aktora. Czasami aż się prosi o ostrzejszy humor, z którym go kojarzymy. Miejscami produkcja mocniej nagina się w stronę kina familijnego, pokazującego, jak ważne są więzi krwi i szacunek do tradycji. Seth Rogen w podwójnej roli wypada ciekawe. Widać kontrast międzypokoleniowy, ale gdy scenariusz wprowadza wątek starcia pradziadka z potomkiem film zbyt mocno idzie w stronę Dwóch zgryźliwych tetryków,g ubiąc gdzieś swój klimat. Szkoda też, że reżyser nie znalazł sposobu, by bardziej wykorzystać talent, znanej z Sukcesji, Sary Snook. Jedyne, co można powiedzieć o aktorce, to to, że pojawiła się w tej produkcji. Tyle.
Źródło: HBO Max
Spora część widzów zwróci pewnie uwagę na to, że film wyśmiewa trochę Polskę. Otóż nasz bohater pochodzi z miasta Schlupsk (nie mylić ze Słupskiem), które znajduje się wciąż pod niemieckim panowaniem i jest dość często najeżdżane przez Kozaków. Szybko więc orientujemy się, że fabuła nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek prawdą historyczną. To czysta fantazja. Widać to najlepiej,gdy Herschel zostaje deportowany do swojego rodzimego miasta, które przez te 100 lat praktycznie się nie zmieniło. Cały czas jest zacofaną dziurą we wschodniej Europie. Niestety, gdy nasz bohater wygłasza swoje prawdy objawione, a jedna z nich brzmi : „Polacy to najgłupsi ludzie na świecie”, może nam się zrobić przykro. Jednak musimy pamiętać, że to są poglądy osoby sprzed 100 lat. Tak samo wypowiada się ona o homoseksualistach, kobietach czy Afroamerykanach. Postać Greenbauma ma właśnie wyśmiewać osoby, które obecnie mają podobne poglądy, pokazując jak bardzo są zacofani. I oczywiście, te słowa bolą, ale wypowiadanie ich w takim kontekście ma uzasadniony cel. Nie jest to tani chwyt, by szokować, od tak. Amerykanin w marynacie to miejscami ciepły film z silnym morałem, ale bardzo nierówny. Jednak dla wyśmienitego podwójnego Setha Rogena, nawet w wersji light, warto go obejrzeć w jakieś wolne popołudnie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj