Bogowie dawno temu opuścili świat Anthem, pozostawiając po sobie jedynie ruiny, niezliczone relikty oraz tytułowy Hymn Stworzenia. To pierwotna siła, zdolna, jak sama nazwa wskazuje, tworzyć, ale też i niszczyć wedle własnych zachcianek. Pieśń ta odpowiedzialna jest za przeróżne anomalie w świecie gry, począwszy od szalejących burz, przez zaginanie grawitacji, a skończywszy na tworzeniu zupełnie nowych form życia czy ewoluowaniu już istniejących. Nic więc dziwnego, że wielu przez wieki niejednokrotnie podejmowało próbę zapanowania nad Hymnem i jedna z takich, bezskutecznych, prób, oraz kataklizm, do którego doprowadziła, dają początek historii, jaką opowiada gra. Świat przedstawiony w najnowszej produkcji BioWare ma gigantyczny potencjał. Stworzony od podstaw, z ciekawym tłem fabularnym i mechanikami. Wielka więc szkoda, że możliwości te właściwie kompletnie zaprzepaszczono. Miejscami czuć, że historia posiada nawet jakąś głębie i można było coś więcej z niej wyciągnąć, zwłaszcza, że mówimy tu o ludziach odpowiedzialnych za klasyczne i kultowe gry RPG, jednak czuć gigantyczny niedosyt, tym głębszy, że brak tu tak bardzo podstawowej rzeczy jak mające znaczenie opcje dialogowe. Jasne, czasem mamy możliwość wyboru jednej z dwóch możliwych odpowiedzi, ale po pierwsze nie w głównej osi fabularnej, a po drugie, nasza decyzja nie ma tu absolutnie żadnego znaczenia. Powiem więcej, dialogów z NPC-ami, którzy nie są istotni dla fabuły, lepiej pominąć, są przydługie, średnio napisane, często wyrwane z kontekstu i nie wnoszą zbyt wiele do naszej wiedzy o świecie. Na dodatek dwa razy w całej fabule trafiamy na momenty, kiedy zderzamy się ze ścianą i musimy w grze swobodnej zaliczać wyzwania. Osobiście mi to specjalnie nie przeszkadzało, ale rozumiem graczy, którzy taką zmianę tempa traktują jako wyrywającą z immersji bądź po prostu irytującą. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że Anthem to looter-shooter/MMOLite, nie gra RPG, ale powtarzam po raz kolejny, mówimy tu o BioWare, mistrzach tworzenia historii! A tutaj przez całą grę dostajemy tylko gadające głowy i kilka przerywników filmowych, z których w pamięć zapada dosłownie jeden. To samo tyczy się postaci istotnych dla fabuły, z których właściwie tylko nasza towarzyszka Faye nie jest w ten czy inny sposób irytująca. W tej beczce dziegciu jest jednak łyżka miodu, bowiem mimo że otaczający nas ludzie nie mają najlepiej napisanych ról, to jednak aktorzy dwoją się i troją, żeby wydobyć z nich co się da, a to w połączeniu z przecudną grafiką, o której szerzej napiszę poniżej, ratuje sytuację choć trochę.

Fabuła

6 /10

fot. EA
Na szczęście dla Anthem to nie historia jest w tej grze najistotniejsza, lecz rozgrywka. Zanim przejdę dalej, od razu chcę zaznaczyć, że tytuł ogrywałem na konsoli PlayStation 4 już po wyjściu pierwszej dużej aktualizacji, więc gros problemów, jakie były opisywane przy wczesnych recenzjach PC, zwyczajnie mnie już nie dotyczyła. I tutaj pobawię się trochę w adwokata diabła, bowiem z jednej strony oczywiście rozumiem tych rozczarowanych stanem gry w momencie ruszenia jej w ramach programu Origin/EA Access, jednak na dobrą sprawę, na właściwą premierę gry była ona połatana. Wracając jednak do głównego wątku - trzonem rozgrywki jest czas, jaki spędzimy w jednym z 4 dostępnych w grze javelinów, bojowych egzoszkieletów przypominających pancerz Iron Mana, wyposażonych w najnowsze zdobyczne technologii i porządnie uzbrojone. Każdy z pancerzy różni się umiejętnościami, wytrzymałością, a także niekiedy dostępną do użytku bronią palną. I tak otrzymujemy dobrze zbalansowanego Łowcę, wyposażonego w kilka rodzajów granatów i podręcznych wyrzutni, Kolosa, który co prawda nie posiada chroniącej go energetycznej tarczy, ale za to nadrabia bardzo wytrzymałym pancerzem i ciężką artylerią, zwinnego Śmigacza, którego najprościej porównać do znanego z klasycznych RPG łotrzyka/zabójcy, oraz Sztorma, który w tym wypadku byłby drużynowym magiem. Mechanika walki w Anthem jest niezwykle przyjemna i dynamiczna. Każdy z Javelinów może zostać wyposażony w dwie klasy umiejętności bojowych (w każdym ze slotów do wyboru jedna z pięciu), jedną z dwóch umiejętności wsparcia, oraz posiada dodatkowy potężny atak ostateczny, oraz atak wręcz, których jednak nie da się edytować. Istotny aspekt walki stanowią kombinacje. Niektóre umiejętności nakładają na przeciwnika status, który można potem, również za pomocą specjalnego ataku, detonować, zadając masywne obrażenia i wywołując dodatkowe, zależne od Javelina działanie. Daje to możliwość tworzenia naprawdę zabójczych sekwencji, które dziesiątkują wrogów, a nam samym dostarczają zabawy. Równie dobrze się strzela. W grze mamy dostępnych kilka klas broni, z czego dwie (działo automatyczne i granatnik) dostępne jedynie dla Kolosa, a każda z klas posiada po 3 różne warianty, różniące się obrażeniami, szybkostrzelnością czy pojemnością magazynka. Ostatnim elementem są tak zwane komponenty, które modyfikują działania podzespołów Javelina. Choć przed większość gry powoli zdobywamy coraz lepsze wyposażenie z wyższymi statystykami, to pod samo koniec przygody zaczynamy znajdować przedmioty mistrzowskie i legendarne, które, wzbogacone o dodatkowe unikalne cechy, dodają jeszcze więcej opcji do tworzenia naszej wymarzonej machiny śmierci. Dlatego też wielka szkoda, że misje są tak bardzo powtarzalne i polegają na zasadzie "przynieś-podaj-pozamiataj" bez większego zróżnicowania, do tego stopnia, że zadania poboczne i główne są w zasadzie identyczne. Endgame też nie oferuje za dużo nowości, 3 fortece, z których jedna jest powtórką ostatniej misji i kontrakty, które składają się z 3 losowych zadań. Nieco lepiej jest w grze swobodnej, choć tu też jest drobny problem, gdyż bez zgranej ekipy ciężko jest cokolwiek zdziałać na wyższych poziomach trudności, a jeśli gramy z losowymi graczami, to zwykle każdy idzie swoją drogą, a nie ma możliwości komunikacji z nimi.

Rozgrywka

8 /10

Na sam koniec pozostaje kwestia oprawy graficznej i dźwiekowej. Co tu dużo mówić, gra jest po prostu prześliczna. Począwszy od detali przedstawionego świata, możliwości wizualnej zmiany naszego javelina, przez dopracowane w najmniejszym detalu animacje, zwłaszcza twarzy i ruchu postaci niezależnych. Muzycznie też nie ma się do czego absolutnie przyczepić, a wręcz z przyjemnością słucha się odgłosów gry i towarzyszącej nam muzyki.
fot. EA
+17 więcej

Oprawa audiowizualna

10 /10

Choć Anthem rozczarowuje pewnymi brakami, wciąż jest kawałem dobrej rozrywki z potencjałem, zwłaszcza w kooperacji. Da się z tej gry wycisnąć dużo dobrej zabawy, zaś zapowiedziany dopływ dodatków, choć dla wielu nieco spóźniony, może jeszcze sporo zmienić w kwestii endgame'u i ogólnego odbioru produkcji.

Ocena końcowa

7/10


Fabuła

6/10

Rozgrywka

8/10

Oprawa audiowizualna

10/10
Plusy: – grafika i animacje, – muzyka i udźwiękowienie, – mechanika walki i latania, – gigantyczny potencjał świata... Minusy: – ...który nie został niestety wykorzystany – słaba fabuła – powtarzalność – niedostatki w endgame.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj