Nastroje między Piltover i Zaun oraz Vi i Jinx z odcinka na odcinek robiły się coraz bardziej napięte. Można było spodziewać się, że w finale pierwszego sezonu Arcane doczekamy się wielkiej kulminacji. I tak rzeczywiście się stało, ale… tylko po części. W finałowym epizodzie dzieje się naprawdę sporo – zarówno na płaszczyźnie efektownej akcji, jak i chwytającej za serce opowieści, ale trudno nie odnieść wrażenia, że jest to zaledwie smaczna przystawka przed głównym daniem, na które przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Na końcu dostajemy zaskakująco mało odpowiedzi, pojawiają się za to zupełnie nowe pytania. No i ten cliffhanger… Całe szczęście, że drugi sezon został już oficjalnie zapowiedziany. W innym wypadku takie igranie z fanami byłoby posunięciem równie ryzykownym, jak początki eksperymentów przeprowadzanych przez Jayce'a i Viktora na magicznych kryształach... Ogromną siłą Arcane w dalszym ciągu jest warstwa wizualna. Choć nic w tej kwestii pod kątem stritce technicznym się nie zmieniło, to mam wrażenie, że ostatnie trzy epizody wyglądały… jeszcze lepiej od poprzednich. Prawdopodobnie wynika to z dwóch rzeczy: pokazania nam nowych lokacji prezentujących Piltover i Zaun w nieco innych barwach, a także świetnych scen akcji. Na szczególne uznanie zasługuje kapitalna walka z przedostatniego odcinka, w której po raz pierwszy widzimy pełnię bojowego potencjału dwóch postaci i ich bronie znane z gry. Co tu dużo mówić – chapeau bas dla całego zespołu Fortiche Production, który zawiesił potyczkę bardzo, ale to bardzo wysoko. Oczywiście piękna oprawa i płynna animacja to nie jedyne, co serial ma do zaoferowania. Twórcom udało się wykreować interesujący świat i ciekawych bohaterów, świetnie rozwijając i  rozszerzając to, co zostało tylko delikatnie zarysowane w League of Legends. Pokazane zakątki Runeterry intrygują tym, jak łączą ze sobą magię z technologią, a postacie nie są ani kryształowo dobre, ani też złe do szpiku kości, przez co wydają się... zaskakująco realne. Nie ma jasnego podziału na tych „dobrych” i „złych”, bo obie strony konfliktu gotowe są na naprawdę wiele, by tylko osiągnąć swoje cele. Nawet z Silco, który od samego początku przedstawiany jest jako bezwzględny czarny charakter i manipulant, momentami można sympatyzować, a nawet… współczuć mu.    Pierwsze skrzypce w dalszym ciągu gra jednak relacja sióstr, czyli Vi i Jinx, która co rusz wystawiana jest na kolejne próby. I choć gracze dobrze wiedzą, że w tej akurat historii happy endu nie będzie, to każde z ich spotkań wywołuje spore emocje i szybsze bicie serca. Doskonale obrazują to ostatnie minuty pierwszego sezonu. Czuć, że stawka jest naprawdę wysoka i tak naprawdę wydarzyć się może niemal wszystko.   Arcane udowadnia, że filmy czy seriale na podstawie gier nie muszą być tylko odcinaniem kuponów od popularnych marek i nie trzeba takich projektów z góry skazywać na porażkę. To produkcja, którą docenią fani League of Legends, ale sprawdza się ona również jako samodzielne dzieło, dzięki czemu bez problemu mogą wciągnąć się w nią nawet te osoby, którym "lol" kojarzy się bardziej ze skrótem wyrażającym rozbawienie, a nie popularną grą od Riot Games. Boli tylko jedno - zgodnie z zapowiedziami twórców na drugi sezon przyjdzie nam poczekać co najmniej do 2023 roku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj