Trwająca od jakiegoś czasu moda na zombie apokalipsę owocuje różnej jakości filmami, serialami, komiksami i książkami. O ile twórcy filmowo serialowi i komiksowi mają nieco łatwiej, bo obraz w przypadku tego – obrzydliwego, przyznajmy – tematu ma duże znaczenie, tak autorzy posługujący się słowem są w dość trudnej sytuacji. Muszą liczyć na wyobraźnię czytelników i  swoje umiejętności pisarskie, Czy książka Day by Day Armageddon J.L. Bourne’a to jedna z tych pozycji, które każdy fan  zombie powinien przeczytać? Przyznam, że mimo poszukiwań niestety nie byłam w stanie ustalić, kto pierwszy – Manel Loureiro (Apokalipsa Z) czy J.L. Bourne autor recenzowanej książki, wpadł na pomysł publikowania na swoim blogu „fałszywego pamiętnika” opisującego świat opanowany przez nieumarłych. Faktem natomiast jest, że i jeden i drugi osiągnęli sukces, co zaowocowało wydaniem wersji książkowej ich historii. Trudno nie porównywać obu pozycji, ale postarajmy się zapomnieć o opowieści europejskiej i skupmy się na tej zza oceanu. Armagedon dzień po dniu to pamiętnik amerykańskiego żołnierza, pilota transportowców         i człowieka wyszkolonego w radzeniu sobie w nietypowych sytuacjach. Nie jest on bezbronnym cywilem, umie obchodzić się z bronią i ma podstawową wiedzę o survivalu, jednak kiedy na głowę zwala mu się śliczna jak z obrazka i bardzo typowa zombie apokalipsa jest trochę „zagubiony”. Na początku jest sam, potem pojawiają się w jego otoczeniu inne osoby (łącznie z nieodzownym w takich wypadkach dzieckiem). Grupa walczy ze szwendaczami, z innymi ludźmi, z naturą i cały czas szuka bezpiecznego schronienia. Czy je znajduje?  O tym powinniście przekonać się sami.
Źródło: Papierowy Księżyc
Króciutki opis fabuły brzmi bardzo znajomo, prawda? Nie wiem czy wynika to z głęboko zakorzenionych w świadomości ludzkiej schematów popkulturowych czy też z tego, że taka historia po prostu inaczej nie da się opowiedzieć, ale szczerze mówiąc w powieści J.L. Bourne’a nie ma w sumie nic oryginalnego, szczególnie dla osób obeznanych z tematem. Akcja książki początkowo jest spokojna, potem nabiera tempa i mimo wszelkich klisz i nawiązań czyta się ją dość przyjemnie. Co prawda kilka razy można pokiwać głową z niedowierzaniem nad naiwnością pewnych rozwiązań fabularnych, ale generalnie jest to miłe czytadło (ostatnio przy recenzjach nadużywam nieco tego słowa, ale pasuje ono tutaj jak ulał). Wyrazy uznania należą się wydawnictwu Papierowy Księżyc za zachowanie podobnej  szaty graficznej, jak w wydaniu oryginalnym. Niby odręczne zapiski na marginesach, przekreślenia i podkreślenia, chaotyczne notatki i przemyślenia wyróżnione inną czcionką oddają charakter pisanego w pośpiechu dziennika i pozwalają na większe współczucie z bohaterem. Książka J.L. Bourne’a nie jest oryginalna, nie jest też wybitna - jest przeciętną historią z uniwersum, które wielu z nas zna bardzo dobrze i niczym nie zaskakuje. Mimo to Armagedon dzień po dniu powinien wielu czytelnikom dostarczyć sporo satysfakcji, szczególnie, że książek o tej tematyce jest na polskim rynku wydawniczym niezbyt wiele.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj