Na ulice Starling City ponownie wypłynął narkotyk zwany Vertigo. Podejrzenie od razu pada na Hrabiego, ale czy aby na pewno to on za tym stoi? Udział tego złoczyńcy w całym zamieszaniu jest pośredni, o ile można w ogóle to tak nazwać. Zepchnięto go na dalszy plan, choć nie ulega wątpliwości, że jeszcze niejednokrotnie okaże się on utrapieniem dla zakapturzonego mściciela. Nietrudno się tego domyślić po decyzji, jaką pod koniec odcinka podejmuje Oliver. W najbliższym czasie znów pojawi się także Deadshot, o którym bohaterowie dość sporo mówią. Prawdopodobnie zobaczymy go już nawet w przyszłym epizodzie.

Wątek przewodni odcinka, choć obraca się wokół jednego z głównych łotrów, ma jednak znaczenie marginalne. Ważniejsze okazują się relacje pomiędzy Tommym i Oliverem. Wzajemny brak zaufania prowadzi do ciekawego zwrotu akcji. Już od jakiegoś czasu twórcy powoli budują mur pomiędzy dwojgiem przyjaciół, a w "Unfinished Business" dokładają do niego kolejną cegiełkę. Ciężko powiedzieć, czy posuną się do tego, że zrobią z młodego Merlyna przeciwnika Green Arrow, ale na chwilę obecną tak to właśnie wygląda. Ktoś znający prawdziwą tożsamość Queena, a przy tym stojący po przeciwnej stronie barykady, byłby ciekawym dodatkiem do serialu, aczkolwiek takie zagranie byłoby niezgodne z komiksowym kanonem, więc można przypuszczać, iż prędzej czy później mężczyźni się pogodzą.

[image-browser playlist="592518" suggest=""]
©2013 The CW

Na wyspie zaś bez większych zmian. Retrospekcje mają tym razem charakter bardziej humorystyczny. Córka Yao Feia podejmuje się trudnego zadania - wyszkolenia Olivera. W tym celu każe mu bić... wodę. Na tym w zasadzie opierają się wszystkie sceny retrospekcji w tym odcinku, aczkolwiek trzeba przyznać, iż potrafią wywołać uśmiech na twarzy. Co więcej, dowiadujemy się wreszcie, kto i w jaki sposób nauczył rozbitka władać łukiem. Razi tylko jedna rzecz - trening mający usprawnić siłę mięśni sprawia wrażenie zbyt krótkiego, a co za tym idzie, jest niezbyt przekonujący. Produkcja popełniała jednak już większe grzechy, więc można na to przymknąć oko.

Słów kilka wypada poświęcić Felicity, dzięki której serial wyraźnie zyskał. Jest chyba najlepiej rozpisaną postacią żeńską w Arrow. Jej zachowanie oraz wypowiadane przez nią kwestie są bardzo naturalne i nie wiem, jak to możliwe, że ci sami scenarzyści stworzyli tak mdłą i nijaką Laurel, która przecież dostaje o wiele więcej czasu ekranowego. Występy byłej dziewczyny Olivera powinny zostać skrócone, bo i tak niewiele wnoszą do fabuły, a odzyskane w ten sposób cenne minuty należałoby przeznaczyć na rozwój charakterologiczny uroczej pani informatyk, która jest zdecydowanie ciekawszą postacią.

Dziewiętnasty odcinek Arrow niewątpliwie zaliczyć można do tych udanych. Co prawda nie udało się uniknąć oklepanych i przewidywalnych motywów, jak chociażby ten z magazynem, ale w ogólnym rozrachunku nie było źle. Sezon powolutku zbliża się do końca, więc i poziom serialu jakby wzrasta. Większy nacisk kładziony jest na istotne dla fabuły wątki oraz relacje między bohaterami, chociaż pewne zapychacze nadal są obecne. Jeśli produkcja nie zanotuje nagle spadku formy, to można spodziewać się przyzwoitego finału.

Ocena: 7/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj