Oliver i reszta Team Arrow wydostają się z zawalonego budynku, jednak Emiko zdążyła już wdrożyć swój plan, który ma na celu zniszczenie reputacji mścicieli w Star City. Queen i spółka są obecnie uznani za zbrodniarzy i poszukują ich wszyscy policjanci w mieście. Jednak to nie zraża naszych bohaterów do walki o bezpieczeństwo mieszkańców Star City, którym grozi śmiertelna bakteria znajdująca się w posiadaniu Dziewiątego Kręgu. Jednak Oliver w całej tej sytuacji ma nadal nadzieję, że przeciągnie swoją przybraną siostrę na stronę dobra. Natomiast w przyszłości nasi bohaterowie muszą uporać się z programem ZETA należącym do firmy Galaxy One, który ma na celu wytropienie i unieszkodliwienie wszystkich mścicieli Star City. Kluczem do sukcesu zadania okazuje się Mia. Młodzi wyruszają na niebezpieczną misję unieszkodliwienia największego zagrożenia dla bohaterów. Silnym punktem finałowego odcinka była Emiko, która w zalewie wielu antagonistów z wszystkich sezonów serialu znajduje się w czołówce tych lepszych. Pragnienie zemsty, które nią kierowało, jest porównywalne z tym, którym w swoich działaniach napędzali się Slade Wilson i Malcolm Merlyn. Przez to, że doskonale znam motywacje przybranej siostry Olivera, łatwiej jest mi zrozumieć jej postępowanie. Ból i rozterki związane z odtrąceniem przez ojca i pozbawieniem uczestniczenia w jego dziedzictwie są dostrzegalne w każdym słowie i czynie Emiko. Trochę przesadzili z ciągłym przypominaniem o tym, jak została odtrącona przez Queena seniora, bo i bez tego czuć gniew antagonistki. Nie jest to typowy czarny charakter, a kierują nią po prostu zwykłe ludzkie odruchy, dlatego lepiej jest nam się z nią utożsamić. Szczerze mówiąc, to przejście na stronę Olivera było bardzo przewidywalne i nie wywołało u mnie tego zaskoczenia, jakie chyba chcieli stworzyć scenarzyści. Za to daje minus. Natomiast jeśli chodzi o antagonistę z przyszłości, czyli szefa Galaxy One, Kevena Dale'a, to jest on już jednym z wielu miałkich złoczyńców. Właściwie ta postać była potrzebna scenarzystom wyłącznie do rzucenia kilku tekstów. Antagonista przemknął niezauważenie w tle i właściwie nie obchodziło mnie, co się z nim stanie. Taka obojętność raczej nie powinna mieć miejsca, to świadczy wyłącznie o złym zbudowaniu postaci.  Muszę przyznać, że wątek z przyszłości został nawet sprawnie poprowadzony pod względem budowania relacji w drużynie młodych bohaterów i kreowania dziedzictwa historii Green Arrowa i mścicieli ze Star City. Mia jest dobrze napisaną postacią i zapewne w ostatnim sezonie będzie nowym Green Arrowem z przyszłości, co zapowiada się całkiem ciekawie. Katherine McNamara świetnie łączy siłę i ogromną wytrzymałość psychiczną Mii z jej emocjonalną stroną. Nie przechodzi ze swoją bohaterką ze skrajności w skrajność, co dobrze o niej świadczy. Trochę słabiej wypadają natomiast postacie Connora i Williama. Szczególnie po tym drugim spodziewałem się więcej, jednak nie był on w finale silnym punktem drużyny. Liczyłem na coś ciekawszego w jego wykonaniu, a jednak poza kilkoma uwagami niczym specjalnym się nie wyróżniał i balansował na granicy tła. Sama intryga, w której ci bohaterowie biorą udział, była jak dla mnie za bardzo skrótowo przeprowadzona, zapewne ze względu na uwypuklenie wątku Olivera i Emiko. Przez to niektóre rozwiązania twórców wydają się dziwne i nietrafione, jak  w scenie, w której William starał się wprowadzić wirusa do ZETY. Plan przygotowany był skrupulatnie przez bohaterów, a jednak jakoś dziwnie szybko i w bardzo prosty sposób spalił na panewce. Coś szwankowało w tym łańcuchu przyczynowo-skutkowym, przez to cała intryga została bardzo szybko rozwiązana. Jednak sam aspekt dziedzictwa mścicieli wybrzmiał dobrze. Jeśli chodzi o sam wątek Olivera i Emiko to nie jestem do końca do niego przekonany. Sama postać Emiko i jej przemiana zostały przeprowadzone całkiem sprawnie. Pod względem scen akcji również wszystko poszło bardzo dobrze, do czego serial nas już przyzwyczaił. Finałowa potyczka rodzeństwa z reprezentantami Dziewiątego Kręgu miała naprawdę dobrą choreografię walki. Jednak jeśli chodzi o samą relację Emiko i Olivera, to nie dawała ona jakiegoś wielkiego napięcia i była prowadzona trochę po macoszemu. Przez to jakoś nie za bardzo wierzyłem w te emocje, które żywią do siebie brat i siostra. Dlatego scena śmierci Emiko nie wpłynęła ani na mnie, ani na całą historię. O wiele większy emocjonalny ładunek miało pożegnanie Olivera z Felicity, gdy po mściciela przybył Monitor, któremu Queen ma pomóc w Kryzysie. Było to pokazane w odpowiednim tonie - zarówno aktorsko, jak i w sposobie budowania finału relacji tych dwóch postaci. Nie powiem, twórcy zagrali bardzo mocną, sentymentalną kartą, która potrafiła uderzyć w punkt.  Finałowy odcinek 7. sezonu serialu Arrow nie obył się bez błędów, ale stworzył naprawdę dobre podwaliny pod pewne wątki. Jestem bardzo ciekaw tego, jak potoczy się historia Olivera, który będzie walczył w czasie Kryzysu na Nieskończonych Ziemiach. Jak dla mnie finał na 6/10 w skali Arrowverse. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj