Oliver po wyjściu z więzienia uczestniczy w balu, na którym jest honorowym gościem. Jednak sielankowy nastrój przyjęcia przerywa pojawienie się fałszywego Green Arrowa, który zabija jedną z osób obecnych na miejscu. Rene nie wierzy, że za atak odpowiada ta sama osoba, która przyczyniła się do złapania Diaza. Oliver, Dinah i Ramirez prowadzą swoje śledztwo. Działania doprowadzają ich do byłego znajomego Queena. Sytuacja zmusza Olivera do ponownego przywdziana stroju Green Arrowa. W tym czasie Layla i John trafiają na trop w swojej sprawie. Nieoczekiwanie zostają zmuszeni, aby poprosić o pomoc ich wroga. Martwiłem się jak twórcy poradzą sobie z przywróceniem Green Arrowa w ręce Olivera Queena. W poprzednich odcinkach obyli się bez tej wersji herosa i wychodziło im to dobrze. Jednak moje obawy okazały się całkowicie bezpodstawne, ponieważ powrót bohatera do biegania po mieście z łukiem i strzałami odbył się bardzo płynnie i nie miałem wrażenia, że scenarzyści wciskają postać Olivera w to środowiska na siłę. Raczej odbywa się to organicznie, coś na zasadzie jazdy na rowerze po latach braku obycia z tym sprzętem. Ten odcinek tak naprawdę miał ukazać, jak Oliver zachowuje się po powrocie do znajomej, jednak także całkiem obcej sfery. To zobrazowanie metamorfozy bohatera udało się scenarzystom w punkt. Pokazało, jak chęć zemsty i brudnej sprawiedliwości ustępuje działaniom pod literą prawa. Mam wrażenie, że Queen zaczyna dostrzegać więcej barw z otaczającego go świata. Postać Maxa Fullera nie interesuje mnie w tym wypadku jako antagonista. Był to raczej papierek lakmusowy dla nowej metody działań Olivera i w ten sposób sprawdził się jak należy. Jestem ciekaw, jak rozwinie się ten wątek, kiedy to Green Arrow już jako Oliver Queen bez maski oficjalnie współpracuje z SCPD. Póki co ode mnie plus. Jak zwykle twórcy nie zawiedli pod względem realizacji scen akcji. Pogoń za fałszywym Green Arrowem w parkourowym stylu to naprawdę świetnie zrobiona sekwencja. Jednak na największą uwagę zasługuje po mistrzowsku wykreowana scena z bójką Olivera z ochroniarzami Fullera w korytarzu. To było coś naprawdę mocnego, widać tutaj inspiracje największymi specami od tego elementu w kultowych filmach akcji i serialach. Jednak cały czas nie mogę się przekonać do metamorfozy Felicity, którą prezentują na ekranie scenarzyści. Ta przemiana z wyluzowanej hakerki w mroczną kobietę, która dba o bezpieczeństwo za wszelką cenę nie wypada dobrze. Za bardzo czuć tutaj sporą dozę sztuczności i tak naprawdę w żadnej sferze nie można się utożsamić z tą postacią. W pełni obrazuje to scena włamania do mieszkania Felicity i Olivera, gdzie bohaterka strzela do napastnika. Motywacja i rozterki hakerki w ogóle nie są przekonujące, bardziej obracają się w okolicach taniego melodramatyzmu niż dobrze nakreślonej, psychologicznej głębi. Wątek starszego Williama nadal nie jest dla mnie czymś, co by decydowało o sile tego sezonu. Cały czas nie mogę określić charakteru tej kwestii fabularnej i jej przydatności w całej historii. W tej chwili jest jak dla mnie zupełnie niepotrzebnym w opowieści fabularnym przerywnikiem, który gryzie się z główną osią narracji. Do tego Katherine McNamara i jej rola Black Star to, mimo pewnego potencjału, niewykorzystana dobrze postać. Mam nadzieję, że to się zmieni. Za to wątek Johna i Layli prezentował się bardzo dobrze. Nie był on jakoś mocno eksploatowany przez twórców, jednak sposób nakreślenia jego drogi rozwoju wzbudził moją ciekawość. Scena, w której Layla i John przychodzą do więzienia i proszą o pomoc Diaza sprawia, że ten wątek może być jednym z najsilniejszych punktów kolejnych epizodów. Oby. Na uwagę zasługuje również postać fałszywego Green Arrowa, który okazuje się być chyba siostrą Olivera. Bardzo dobry cliffhanger. Nowy odcinek Arrow trzyma dobry poziom poprzednich odsłon tej serii i w bardzo dobry sposób nakreśla rozwój niektórych wątków. Polecam.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj