Jak zapewne pamiętacie w finale poprzedniego sezonu Arrow po Olivera zgłosił się Monitor, aby ten pomógł mu zwalczyć nadciągający Kryzys. Pierwszym przystankiem na drodze do osiągnięcia celu jest Starling City, znane z 1. sezonu. To alternatywny świat, w którym Oliver wraca z wyspy, jednak wiele rzeczy zmieniło się diametralnie. Malcolm jest mężem matki Queena, Laurel chroni miasto wraz z Adrianem Chase'em, a ukochana Thea zmarła z przedawkowania narkotyków. Nasz bohater musi odnaleźć w tym świecie pewne cząsteczki, nad którymi pracuje Malcolm. Jednak są one również potrzebne tajemniczemu, czarnemu łucznikowi do realizacji jego okrutnego planu.  Sam pomysł podróży sentymentalnej w wykonaniu twórców jest ciekawym rozwiązaniem. Przede wszystkim sprawdzonym i bezpiecznym, ponieważ niekoniecznie w ostatnich sezonach scenarzystom wychodziło budowanie spójnej fabuły. Z jednej strony dla wielu może wydawać się to czymś zachowawczym, aby nie zepsuć finałowej odsłony serialu. Ja jednak uważam, że to interesujące pożegnanie z fanami, szczególnie, że pierwszy odcinek opiera się również o debiutancki sezon Arrow, który był dobry i można go było obejrzeć z zainteresowaniem. Dlatego w tym miejscu daje plus, za swoiste poszanowanie fundamentów tej opowieści i zaserwowanie fanom czegoś, co polubili kilka lat temu w nieco odświeżonej odsłonie. Sama intryga fabularna była mało skomplikowana, jednak dało się ją obejrzeć bez zgrzytania zębami, przynajmniej w pewnych momentach. Problemem tego odcinka są jednak te zmiany, które twórcy postanowili wprowadzić do znanej już widzom opowieści i formuły. Tommy Merlyn nie jest w żadnym stopniu tak charyzmatycznym czarnym charakterem jak jego demoniczny ojciec, dlatego nie zrobił na mnie praktycznie żadnego wrażenia. Niby jego motywacje się zgadzały, ale scenarzyści potraktowali go za bardzo po macoszemu i szybko został zdegradowany do jednostrzałowego złoczyńcy, których już widzieliśmy wielu w tej produkcji. Podobnie stało się w przypadku Dinah i Rene, którzy z jakichś wielowymiarowych postaci tutaj zostali przedstawieni jako tępi ochroniarze Tommy'ego. Według mnie również scenarzyści źle postąpili, usuwając z tego równania Theę, której wątek miał spory wpływ na Olivera w 1. sezonie. Tutaj posłużyła jako zapalnik dla planu Tommy'ego, jednak myślę, że jej pojawienie się wniosłoby sporo kolorytu do intrygi. Natomiast na plus zasługuje wprowadzenie Diggle'a w jego znanej formie. Zastanawiałem się, jak twórcy wykorzystają tego bohatera w finałowym sezonie - postawili na sprawdzony sposób. I dobrze. Na uwagę zasługuje również nawiązanie do Batmana, którego uczniem w serialu okazuje się Adran Chase. Dobry easter egg. Natomiast według mnie kompletnie nie sprawdził się w tym odcinku wątek z przyszłości, w którym drużyna młodych mścicieli stała się ważnym elementem bezpieczeństwa miasta. Twórcy postanowili zaznaczyć ten aspekt fabuły walki bohaterów z gangiem Deathstroke'ów, jednak był on mało ciekawy, momentami wręcz nudny. Mam wrażenie, że scenarzyści musieli po prostu wypełnić czymś czas w tym epizodzie i postanowili dać kilka scen akcji w wykonaniu młodych obrońców miasta. Były one całkiem nieźle zrealizowane pod kontem choreografii walki, podobnie jak w przypadku wątku Olivera, jednak zabrakło tutaj mocniejszego nakreślenia historii albo zaciekawienia widza. Na ten moment nie jestem zainteresowany. Pierwszy odcinek finałowego sezonu Arrow ma kilka naprawdę dobrych momentów, jednak są one przykrywane w wielu miejscach słabszymi rozwiązaniami fabularnymi. Jak dla mnie 5/10
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj