Wraz z bohaterami udajemy się na przyjęcie z okazji święta Juneteenth, upamiętniającego koniec niewoli. To wydarzenie twórcy wykorzystują w celach satyrycznych – robili to już wcześniej, więc nie jest to żadna nowość. Następuje wyszydzenie niezdrowej fascynacji czarną kulturą i sposobu obchodzenia rocznicy ważnego dnia. Twórcy dokonują tego z celnością i humorem Dlatego, choć podobne sprawy nam są raczej dalekie (w przeciwieństwie do amerykańskiego społeczeństwa), to wciąż stanowią przykład inteligentnej rozrywki. Na tym opiera się sukces Atlanta, która za rok doczeka się przecież drugiego sezonu. Earn i Van starają się zachowywać zgodnie z panującymi konwenansami, nie krytykując absurdalności przyjęcia – do czasu, bo w końcu na wierzch wychodzi szczerość. To też w pewien sposób obrazuje relacje międzyludzkie. Postacie chcą się komuś przypodobać (w czym nie ma nic dziwnego), więc początkowo ukrywają swoje prawdziwe myśli. To nie pierwszy raz, gdy krytyce poddaje się sztuczność otaczającego nas świata. Podobne zarzuty padły pod adresem telewizji w odcinku pt. B.A.N. Autentyczne zachowania są przedstawiane w pozytywnym świetle – do takiego stylu bycia jesteśmy nakłaniani przez serial, mimo że niekoniecznie możemy na tym dobrze wyjść. W Juneteenth poruszono temat miłości, aczkolwiek w innym wydaniu niż to, do którego przyzwyczaiły nas filmy romantyczne. W Atlanta to uczucie wynika przede wszystkim z wzajemnego rozumienia się i – znowu – szczerości. Zaprezentowano to na przykładzie Earna i Van, których łączy dziecko, ale jak pokazuje zakończenie, nie tylko. Ich przeciwieństwem są gospodarze przyjęcia, których wiąże głównie pieniądz. Te motywy czynią serial interesującym i ambitnym, a także bardziej wymagającym od innych przedstawicieli gatunku. Tu humor ma konkretny cel, dzięki czemu lepiej się go ceni. Jednak przyznam, że oglądaniu recenzowanego odcinka towarzyszyła mi wątpliwość, czy tym razem twórcy trochę nie za mocno zabrnęli w górnolotne tematy. Atlanta nie posiada ciągłej fabuły, bo ta nie jest w ogóle potrzebna. Doskonale sprawdzają się poszczególne epizody z życia bohaterów, które nie są ze sobą połączone, lecz bardzo dobrze szydzą z pewnych zachowań i tendencji. Serial FX jest doprawdy niezwykły. Udanej rozrywce towarzyszą wartościowe myśli, do tego nie sposób przyczepić się do jakiegoś aspektu produkcji, co dowodzi tego, jak została ona przemyślana i dopracowana. Juneteenth także nie zawodzi, będąc znakomitą przystawką przed finałem pierwszego sezonu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj