O powieści Davida Mitchella zrobiło się głośno dopiero przy okazji zbliżającej się premiery filmu w reżyserii Toma Tykwera i rodzeństwa Wachowskich będącego jej ekranizacją. Nie znając wcześniej twórczości tego autora, postanowiłem wykorzystać sposobność i sięgnąć po książkowy "Atlas chmur". Choć filmu nie dane mi było jeszcze obejrzeć, to szczerze wątpię, aby utrzymał on - a tym bardziej wzbił się ponad - poziom literackiego pierwowzoru.

Streszczenie fabuły jest zadaniem niezwykle karkołomnym z uwagi na nietypową konstrukcję, która bardziej przypomina antologię sześciu opowiadań aniżeli powieść. Swój początek akcja bierze w połowie XIX wieku i skupia się na postaci prawnika imieniem Adam Ewing, który płynie statkiem do San Francisco. Swoją podróż opisuje w dziennikach, które następnie w okresie międzywojennym znajduje niejaki Robert Frobisher - młody biseksualny kompozytor, którego hulaszcze życie sprowadziło na skraj nędzy. Mężczyzna drogą listowną ze swoich problemów zwierza się przyjacielowi, dr. Sixsmithowi. W latach 70. w posiadanie listów wchodzi ambitna dziennikarka, która jest na tropie afery związanej z uruchomieniem elektrowni jądrowej. Jej śledztwo spisane zostaje w formie kryminalnej powieści, która trafia w ręce podstarzałego wydawcy, Timothego Cavendisha, prześladowanego przez zbirowatych braci jednego z wydających u niego autorów. Na podstawie jego przeżyć powstaje film, który w niedalekiej przyszłości ogląda fabrykantka Sonmi - jedna z tysięcy klonów wykorzystywanych w korporacji Papy Songa. Po wojnie nuklearnej, kiedy cywilizacja osiąga poważny regres, Sonmi uważana jest za boginię, w którą wierzy pasterz kóz - Zachariasz - oraz jego plemię. W tym miejscu następuje odwrócenie kolejności dotychczasowych rozdziałów, które na powrót prowadzą do punktu wyjścia, czyli historii Ewinga.

Czytelnik przyzwyczajony do współczesnej beletrystyki juz na wstępie może zniechęcić się do "Atlasu chmur". Archaiczny język i taka sama budowa zdań obecne w pierwszej opowieści raczej odstraszają od lektury. Warto się jednak przełamać, gdyż Mitchell jest prawdziwym wirtuozem słowa i z prawdziwą gracją żongluje różnorodnymi stylami - dziennikiem, powieścią epistolarną czy wywiadem. W zależności od czasów, w których rozgrywa się akcja, zmienia się także i sam język. Różni się on również w przypadku samych bohaterów i środowiska, z jakiego się wywodzą. Wśród szlachty będzie on bardziej złożony, akademicki, zaś w przypadku prostego ludu - nieskomplikowany i przepełniony licznymi błędami. Pisarz z lekkością przechodzi z dramatu w komedię, a z tej w science-fiction, w każdym gatunku czując się jak ryba w wodzie. Jest przy tym bardzo świadomy tego, co tworzy i w umiejętny sposób łączy pozornie niepasujące do siebie elementy, dlatego odnosi sukces tam, gdzie wielu czekałaby porażka. Przekłada się to na to, że jego powieść jest wyjątkowo spójna i niewymuszona.

Tematem przewodnim książki jest wspomniana we wstępie władza, spod jarzma której próbują się wyrwać bohaterowie. Jej skala może być mała (jedna jednostka szantażująca drugą) lub szeroka (system uciskający społeczeństwo). Zawsze jednak chodzi o dominację silniejszych nad słabszymi i brak poczucia prawdziwej wolności, która w ten czy inny sposób zostaje ograniczona. Mitchell ukazuje wiecznie niezaspokojone pragnienie władzy, które cechuje gatunek ludzki, jako narzędzie jego zguby. Jedną z przyczyn upadku największych cywilizacji jest według niego chęć ciągłego podboju nowych ziem, gromadzenia coraz większej ilości bogactw i zniewalania kolejnych narodów. Choć bez wątpienia to właśnie ta kwestia wysuwa się na pierwszy plan, to "Atlas chmur" traktuje nie tylko o tym. W powieści można doszukać się również krytyki konsumpcjonizmu, stającego się powoli niemalże religią, jak i komentarza odnośnie stanu współczesnego społeczeństwa. W tle przewija się też motyw reinkarnacji, ale służy on raczej za subtelny łącznik pomiędzy poszczególnymi opowieściami, któremu autor nie poświęca zbyt wiele uwagi.

Oczywiście bywa tak, że te filozoficzne rozważania chwilami popadają w banał, ale czynienie z tego zarzutu byłoby nieuczciwe, gdyż recenzowany tytuł w zamierzeniu nigdy raczej nie aspirował do miana dzieła ambitnego. To po prostu kawał solidnie napisanej literatury, która przy okazji zawiera w sobie kilka celnych spostrzeżeń na temat natury człowieka oraz tego, dokąd go ona prowadzi. "Atlas chmur" nie musi zresztą odkrywać niezbadanych lądów, bo - sugerując się słowami jednego z bohaterów - w sztuce nie chodzi o Co, ale o Jak. A sposób, w jaki powieść podchodzi do kolejnych tematów, jest po prostu mistrzowski.

Wiele w życiu książek przeczytałem, ale produkt wyobraźni Davida Mitchella bezsprzecznie plasuje się na mojej liście 10 najlepszych tytułów. To powieść, która emocjonuje, trzyma w napięciu, bawi i wzrusza. Po przełożeniu ostatniej kartki odczuwa się smutek, że to już koniec przygody w świecie "Atlasu chmur", gdyż chciałoby się spędzić więcej czasu z tymi niezwykle żywymi bohaterami, którzy, tak jak i my, często muszą dokonywać trudnych wyborów. Choć do arcydzieła odrobinę brakuje, to żaden miłośnik dobrej literatury nie powinien przejść obok tej książki obojętnie. Zwyczajnie grzechem byłoby nie przeczytać.

Ocena: 9/10

[image-browser playlist="593378" suggest=""]
Tytuł oryginału: The Cloud Atlasl
Autor:
David Mitchell
Okładka: Miękka
Liczba stron: 537
Przekład: Justyna Gardzińska
Wydawnictwo: MAG
Wydano: 2012
ISBN: 978-83-7480-278-9

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj