Element oszustwa, jaki zaserwowano nam w przypadku "Baczyńskiego", może śmiało konkurować z tym znanym z "Drive". Produkcję Nicolasa Windinga Refna kreowano na film akcji pełen strzelanin i pościgów, tymczasem obraz duńskiego reżysera zbyt wiele tych rzeczy nie posiadał. Piwowarski wbrew pozorom zaś nie korzysta z gatunku filmu wojennego. Wszystkie, ale to naprawdę wszystkie sceny z wybuchami i strzałami zmieściły się w zwiastunie. I to praktycznie w całości.
W materiałach promocyjnych pojawiają się jedynie ujęcia Mateusza Kościukiewicza z czasów II wojny światowej. To tylko część filmu. Zgoda, ta najważniejsza, ale wyjęta z kontekstu właściwie traci większe znaczenie. Piwowarski dzieli swój film na trzy równolegle rozwijające się historie – sfilmowane w formie dokumentu opowieści ludzi, którzy znali Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, rejestrację tzw. slamu poetyckiego z udziałem obecnego młodego pokolenia oraz rekonstrukcję życiorysu tytułowej postaci.
[image-browser playlist="593428" suggest=""]©2013 Interfilm
Zwiastun zrealizowano w formie teledysku – nagranej na potrzeby filmu przez Czesława Mozila i Melę Koteluk – "Pieśni o szczęściu". Nieprzypadkowo zresztą. Trudno o jakąś scenę z Kościukiewiczem, w której aktor rzeczywiście używa głosu. Nie licząc dwóch recytacji wierszy, zdarzyło się to bodajże tylko jeden raz. Obrazom z czasów wojny towarzyszą zwykle wypowiedzi wspomnianych starszych osób i deklamacje (czasami także w formie piosenek) wierszy Baczyńskiego z odbywającego się poetyckiego slamu. Kampania promocyjna tak naprawdę nie krzywdzi filmu, ten broni się – miejscami lepiej lub gorzej - sam. Zwyczajnie jednak ta próba oszukania widza irytuje.
Kordian Piwowarski podjął wyzwanie nakręcenia obrazu nie tyle dramatycznego i biograficznego, ale przede wszystkim poetyckiego. Życie Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, jego młodość, małżeństwo, śmierć, stanowią raczej drugi plan. Najważniejsza jest tu twórczość, wiersze poety. Recytowane przez większość trwającego zaledwie 67 minut filmu, mają nam pokazać wielkość jednego z najważniejszych przedstawicieli pokolenia Kolumbów. To jednak pójście po linii najmniejszego oporu. Poetyckość w kinie nie polega tylko na umieszczeniu w scenariuszu fragmentów wierszy. Wojciech Jerzy Has i Jan Jakub Kolski, autorzy takich arcydzieł jak "Rękopis znaleziony w Saragossie" i "Jańcio Wodnik", poetyckości szukają gdzie indziej. Emanuje ona z ich filmów dzięki kompozycji kadrów, uniwersalizacji przedstawionej w tych obrazach historii, nie dzięki rymowanym dialogom.
"Baczyński" jest raczej filmem o poecie, aniżeli rzeczywiście filmem poetyckim. Najbliżej mu do "Wojaczka" z 1999 roku, obrazu opowiadającego o ostatnich dniach życia Rafała Wojaczka. Lech Majewski również sięgnął po twórczość artysty, a jego wyjątkowość postanowił przedstawić w warstwie wizualnej, przede wszystkim kolorystycznej. Choć w ogólnym rozrachunku "Baczyński" znacznie ustępuje "Wojaczkowi", zdjęcia w filmie Kordiana Piwowarskiego są doprawdy fenomenalne. Zwykle z powodów budżetowych minimalistyczne, ale zaskakująco efektowne. Wrażenie robi szczególnie jedno z finałowych ujęć, kiedy Baczyński stoi na czerwonym dywanie, a w jego tle przez okno przebija się jasne, białe światło. Piękna symbolika polskiej flagi jest dość wyraźna, przy czym uniknięto tu infantylności.
[image-browser playlist="593429" suggest=""]©2013 Interfilm
Za doskonałą płaszczyzną estetyczną nie idzie jednak emocjonalna. Zupełnie nie próbuje się wyjaśnić fenomenu Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, a jego życiorys przemyka reżyserowi przez palce. Bez znajomości biografii poety właściwie trudno zrozumieć trudność jego relacji z matką, dezaprobatę rodzicielki wobec wybranki artysty. Białe plamy w scenariuszu wypełniane są jedynie przez zafrasowane miny i grymasy Kościukiewicza.
Kordian Piwowarski opisuje Baczyńskiego podobnie jak Witold Gombrowicz słynnego polskiego wieszcza. Po seansie wciąż nie wiadomo, czemu był wielki.
Ocena: 6/10